5 najlepszych ról CHUCKA NORRISA na 80. urodziny
Frank Shatter, Moce ciemności (1994), reż. Aaron Norris
Każdy fan Chucka wie, że horror jest gatunkiem wyjątkowo obcym filmografii Norrisa. Chociaż, jak by nie patrzeć, tylko wszechmocny Chuck mógłby skopać tyłek Lucyferowi oraz wszystkim diabłom jednocześnie. W tym akurat przypadku chodzi o tzw. Prosatanosa. W tej roli podobnie straszny, co śmieszny Christopher Neame. Pochopnie więc nie odrzucałbym tego filmowego eksperymentu aktorskiego, bo na tle innych produkcji, w których wziął udział Chuck Norris, okazuje się, że mógł być aktorem zaszufladkowanym i zmarnowanym w kinie akcji. Udowadnia to film Aarona Norrisa, młodszego brata Chucka. Moce ciemności to typowy horror klasy B z elementami sensacyjnymi, utrzymany w mrocznym klimacie i z dość klimatyczną muzyką. Chuck Norris gra sierżanta policji, Franka Shattera, który, owszem, bić się potrafi, lecz jest całkiem ludzki i ułomny jednocześnie. Nie nadużywa również swoich umiejętności karate. Swobodnie wchodzi w dialogi i podtrzymuje nimi akcję. Rzadko można oglądać takiego Chucka. W niczym nie umniejsza to jego umiejętności aktorskich oraz charyzmy. Tym bardziej nawet zapewnia Norrisowi sławę, bo odkrywa jego dotąd skrywane umiejętności. Z całego serca kibicuje się mu zatem w walce ze złem, które pokazane jest w całkiem interesujący, czasem na wpół komediowy sposób (krzyki Prosatanosa, rzucanie sercem w Chucka itd.).
John T. Booker, Porządni faceci ubierają się na czarno (1978), reż. Ted Post
Jeszcze zanim nastały lata 80., które były dla Chucka najbardziej owocne, swoją legendę próbował zbudować niedługo po zakończeniu kariery sportowej w karate, czyli w 1974 roku. Porządni faceci, którzy ubierają się na czarno to jedna z tych prób. Obiektywnie powinna być zaliczona do mniej udanych, nawet jeśli chodzi o kino karate klasy B, jednak sama rola Norrisa zasługuje na odnotowanie, ponieważ tworzy archetyp gościa, którym aktor będzie właściwie przez całą swoją karierę. Zmieniać się będą jedynie tzw. okoliczności przyrody. Co jeszcze ciekawe, wizerunek mściciela z brodą w ciemnych okularach, koszuli z bezpiecznym wzorem i kurtce trwał w karierze Norrisa przez kilkadziesiąt lat i nie poddawał się modowym zmianom. Chuck nie zmienił nawet fryzury. Co do samego filmu w reżyserii Teda Posta, spod którego ręki wyszły takie hity jak np. Siła magnum (1973) czy W podziemiach planety małp (1970), można się dziwić, że jest aż tak słabo, zwłaszcza pod względem prezentacji walk karate. Nie posądziłbym Norrisa po seansie takich starć, że chociaż raz zdobył tytuł mistrzowski. Postać weterana wietnamskiego, Johna T. Bookera, traci przez to autentyzm. Staje się kolejną sensacyjną wydmuszką, owszem, bohaterską, walczącą z rządem USA i CIA o prawdę, jednak obiektywnie mającą nikły wpływ na to, co ówczesny establishment robił z prawdą o wojnie w Wietnamie.
Bonus
Danny O’Brien, Bohater i Strach (1988), reż. William Tannen
Jak na kino akcji z końca lat 80. zaczyna się dość mocno i złowrogo. Nie można zapomnieć sceny, kiedy Danny O’Brien schodzi do leża psychopatycznego mordercy i widzi rozkładające się zwłoki kobiet poukładane trochę jak lalki w pokoju dziecinnym. Produkcja spod ręki Williama Tannena, rzecz jasna, nie wychodzi poza pewien wypracowany standard narracji gatunkowej, co pozycjonuje się w okolicach literki B. Co z tego jednak? Roli Chucka Norrisa, wcielającego się w policjanta po przejściach, nie można pominąć w jego dorobku artystycznym, zwłaszcza że film zawiera w sobie elementy horroru, nieliczne, ale jednak, a to gatunek, w którym Chuck się wyjątkowo sprawdził (Moce ciemności). Gdyby jeszcze twórcy Bohatera i Strachu dobrali mu bardziej wyjściową pod względem ogrania partnerkę…