Geralt z Rivii jest seksistą – nie ulega to wątpliwości. Wychowany na wojownika, bez rodzicielskiego ciepła, poddany bestialskiej „próbie traw”, która pozbawiła go płodności i zmutowała, nauczył się traktować kobiety instrumentalnie. Nie mógł im spłodzić dziecka, a sobie udowodnić, że w jakimś sensie może zadośćuczynić sobie poprzez okazaną czułość wobec własnego potomstwa. Seksizm był więc jakąś formą obrony jego jako mężczyzny, zmutowanego, samotnego i w gruncie rzeczy skazanego na banicję w świecie ludzi. Wydaje mi się zatem, że seksizm Geralta nigdy nie był autentyczny – to znaczy nie wynikał z nienawiści czy też z lęku wobec kobiet, jak to jest u większości mężczyzn. Jeśli będziemy mieli do niego pretensje, że był seksistą, ponieważ nie był wierny, a kochanek miał bez liku, ograniczymy jego wolność seksualną, podobnie jak to chcą robić konserwatyści, często sami zapominając, w ilu łóżkach już zagościli. Geralt potrafił być przywiązany do jednej kobiety, a że lubił seks, to inna sprawa. Seks jako aktywność higieniczna nie zawsze idzie w parze z miłością i wypada, żebyśmy w XXI wieku już to zaakceptowali.
Skoro więc uwolniliśmy Geralta od bezrozumnej postawy seksistów, nic nie stoi już na przeszkodzie, żeby wpasować go w kobiecą wizję świata, co zresztą serial Netflixa w jakimś sensie zrobił. Loża Czarodziejek jest przecież damska, a Yennefer odgrywa rolę serialowej feministki, a może po prostu racjonalnie patrzącej na otoczenie kobiety z ogromnym doświadczeniem. Mężczyźni boją się mądrych kobiet. Pod tym względem twórcy Wiedźmina odwalili kawał dobrej roboty. Za mało jednak pokazali tych przysłowiowych gołych cycków. Liczyłbym więc, że Netflix w kolejnym sezonie zapragnie być nieco bardziej kontrowersyjny i aby wzbudzić należną uwagę (czy też sprzeciw) środowisk feministycznych, uczyni z kobiety prężący się przed facetami nagi instrument, a z drugiej da kobietom władzę, jaka mężczyznom się nigdy nie śniła. Seksizm można pogodzić z nowoczesną femme fatale. Twórcy Wiedźmina nie mogą się jednak bać ani gołych piersi, ani penisów. Gdy na ekranie Netflixa pojawią się męskie genitalia, będzie można nareszcie uznać, że Netflix chce być na czasie i wzbudzać dyskusję. I tak dość akcydentalnie dotarliśmy do kolejnego problemu społecznego – lęku przed nagością, który w kinie został posunięty do tak absurdalnych granic, że twórcy wolą zrobić sztucznego penisa niż naturalnego, jeśli już mają go w ogóle pokazać. Zakończmy więc milszym akcentem niż sztuczne dilda, a mianowicie Geraltem.
Z bóle to stwierdzam, lecz czytałem wiele lepszych opowieści fantasy niż ta o wiedźminach, pióra Andrzeja Sapkowskiego. Mam na myśli styl. Na pewno to, czego mi brakowało, to zdolność lapidarnego podsumowywania myśli, w stylu, powiedzmy, że nieco bardziej aforystycznym. Ma tu na myśli wystarczająco sugestywny fragment o relacji Geralta z ludźmi, o tym, co on sobie o nich myślał. Niespodziewanie w sukurs przyszedł mi niemniej wyklęty w religijnych środowiskach autor o zdolności, jakiej Sapkowski nie posiada – Aleksander Dumas. W Hrabim Monte Christo napisał:
Przyjrzyjcie się dokładnie, bo na mą duszę, to rzecz nader ciekawa: oto człowiek, który poddał się już swemu losowi, spokojnie szedł na szafot i miał umrzeć tchórzliwie, ale za to spokojnie, bez skargi. A wiecie, co mu dawało siłę, co go pocieszało, dlaczego tak cierpliwie gotów był przyjąć kaźń? Dlatego że ktoś inny bał się tak samo jak on, dlatego że ten inny miał umrzeć tak samo jak i on; dlatego że ten inny miał umrzeć przed nim! Spróbujcie zaprowadzić dwa barany albo dwa woły do rzeźni i dajcie jednemu do zrozumienia, że drugi nie umrze: baran zabeczy wtedy z radości, wół zaryczy. Ale człowiek, którego Bóg stworzył na swoje podobieństwo, człowiek, któremu Bóg pragnął zaszczepić miłość bliźniego jako pierwszy, jedyny i najświętszy obowiązek, człowiek, któremu Bóg dał mowę, aby wyrażał swoje myśli – cóż powie ów człowiek, dowiedziawszy się, że jego towarzysz jest ocalony? Będzie złorzeczył. Chwała człowiekowi, arcydziełu natury, chwała panu stworzenia!
W świecie takich ludzi żył Geralt, ale był na tyle silny, żeby go rzyć nie bolała, jak ich na jego widok. Byłoby dobrze, gdyby drugi sezon serialu Netflix zrobił z takim przytupem, żeby malkontenci poczuli ten ból.