Pirania II to w niniejszym zestawieniu przypadek szczególnie ciekawy. O ile pozostałe omawiane tu horrory były w większości niezależnymi projektami autorskimi, w ramach których początkujący reżyserzy mieli pełną swobodę artystyczną (ograniczaną co najwyżej kwestiami budżetowymi), o tyle oficjalny debiut Camerona w rzeczywistości nie jest nawet jego filmem. Owszem, nigdy nie pomija się go w filmografiach twórcy Terminatora, a fani wyłuskują z fabuły powiązania z jego późniejszymi dziełami; istnieje nawet zmontowana przez Mistrza „wersja reżyserska”. Ba, wraz odkrywaniem na nowo starych filmów klasy B coraz częściej można spotkać się z opinią, iż jest to najlepszy film Camerona. Osobiście uwielbiam Piranię II i stawiam wysoko w rankingu dzieł podpisanych przez „Króla Świata”. Prawda jest jednak taka, że w tej półtoragodzinnej produkcji znajdują się raptem… dwie sceny wyreżyserowane przez Camerona.
Jakim cudem? Otóż po sukcesie wyprodukowanej przez Rogera Cormana Piranii (1978) Joe Dantego Warner Bros zamówił u włoskiego producenta, Ovidia Assonitisa, kontynuację z budżetem 500 tysięcy dolarów. Assonitis, który postawił sobie za cel zamknięcie budżetu w 300 tysiącach, zdecydował się obsadzić na reżyserskim stołku debiutanta zamiast „przepłacać” za angaż doświadczonego reżysera. Wybór padł na Camerona – twórcę scenografii do Cormanowskiej Galaktyki grozy, która przypadła Assonitisowi do gustu. W rzeczywistości Cameron spędził na planie Piranii II zaledwie cztery dni, po czym został z hukiem wyrzucony przez Włocha, który po tej roszadzie sam przejął reżyserską pałeczkę. W rzeczywistości więc Pirania II to film Assonitisa, zaś umieszczenie w czołówce nazwiska Camerona było klasycznym zabiegiem marketingowym, mającym zamaskować włoski rodowód filmu po to, aby lepiej sprzedać go na rynku amerykańskim. Ostatecznie największym realnym wkładem Camerona w film były efekty specjalne (własnoręcznie wykonał animatroniczne modele fruwających piranii).
A co z wersją określaną szumnie jako „reżyserska”? Otóż Cameron, świadom, że ukończony film będzie firmowany jego nazwiskiem, zakradł się nocą do montażowni, gdzie podstępnie powycinał rozbierane sceny, nakręcone przez Assonitisa z myślą o lepszym efekcie handlowym (w sumie ponad 10 minut materiału). Włoch jednak wykrył spisek i przywrócił usunięte partie. Warto wspomnieć, że odpowiedzialny za całe zamieszanie Warner ostatecznie odmówił dystrybucji filmu na terenie USA i dopiero po upływie dwóch lat Assonitisowi udało się sprzedać film niewielkiej firmie Saturn International, skupującej erotyki i tanie horrory. Krótsza wersja Camerona ukazała się na kasetach i dopiero kilka lat później, po sukcesie Terminatora i Aliens, gdy jego autorytet (a co za tym idzie, możliwość wpływania na decyzje dystrybutorów) bezwzględnie przyćmił Assonitisa.
Rozpoczynając zdjęcia do Martwego zła, Raimi nie miał nawet ukończonych 20 lat. Tym samym jest on najmłodszym debiutantem przytoczonym w niniejszym zestawieniu. A jednocześnie jego film jest ze wszystkich bodaj najbardziej efektowny, szalony i pomysłowy – niezaprzeczalne arcydzieło gatunku, które bogactwem pomysłów mogłoby obdzielić niejedną profesjonalną produkcję. Tak też się zresztą stało: kultura popularna szybko nasiąkła wpływami Martwego zła, a agresywnie ucharakteryzowane, złośliwe „demony” na pewien czas zadomowiły się w horrorach niemal równie skutecznie jak zombie. Dwie kontynuacje, słabiutki remake, serial telewizyjny Ash kontra martwe zło – to najbardziej rozpoznawalne skutki zamieszania, jakiego narobił młody Raimi wraz z grupą równie nieopierzonych rówieśników. Pozostałe to szeroka recepcja filmu, z jednej strony poddawanego psychoanalitycznym analizom, z drugiej – wyklinanego od czci i wiary, wielokrotnie cenzurowanego, figurującego na liście video nasties. Filmu karnawałowo zabawnego, ale też mrocznego i przerażającego jak diabli, budzącego fascynację kolejnych pokoleń widzów.