search
REKLAMA
Zestawienie

12 GŁUPICH filmów, które OBRAŻĄ WASZĄ INTELIGENCJĘ

Rafał Donica

31 stycznia 2019

REKLAMA

Podnieść Titanica (1980 r.)


Wyobraźcie sobie, że ktoś wpada na pomysł filmu, w którym np. Lex Luthor musi dostać się do wieży World Trade Center, zanim ta się zawali, żeby wykraść z niej jedyny kawałek kryptonitu, jaki pozostał na Ziemi… Raczej nikt nie wpadłby na pomysł takiego wykorzystania tragedii z 2001 roku, prawda? Co zatem powiecie na fabułę Podnieść Titanica? Zimna wojna. Związek Radziecki ściga się z USA, kto pierwszy wyciągnie spod wody wrak Titanica, na którego pokładzie (i tylko tam!) znajduje się pierwiastek bizantium, stanowiący bazę do wybudowania… broni przyszłości. “Ło Panie… kto panu tak spi…lił scenariusz!?” O dziwo, film z tak bezsensownym punktem wyjścia, godzącym w zdrowy rozsądek oraz pamięć o ofiarach katastrofy z 1912 roku, powstał na bazie jednej z serii książek o przygodach Dirka Pitta, w której ponoć (nie czytałem) Titanic jest zaledwie tłem dla całej intrygi. Autor książki, Clive Cussler, był zresztą tak zażenowany poziomem filmu, że na długie lata wstrzymał dalszą odsprzedaż praw do swoich dzieł. Dopiero po latach zdjął bana na postać Dirka Pitta i tak powstała Sahara z Matthew McConaugheyem, którą zresztą też był zażenowany. Wracając do tematu, nie sposób oglądać Podnieść Titanica na poważnie i bez trzymania się za czoło w geście zażenowania. Przyznaję jednak bez bicia, że moment wynurzenia słynnego statku (w jednym kawałku, ale to wybaczam, bo dopiero pięć lat później odkryto wrak podzielony na dwie części) wyszedł przy całej swojej irracjonalności całkiem imponująco i widowiskowo, podobnie jak późniejsza sekwencja wpłynięcia kolosa do portu. Ale nie pozwólmy, żeby te dwa plusy przesłoniły nam wszystkie minusy tego po prostu głupiego, a przy tym niezmiernie nudnego filmu. Ciekawostką pozostaje fakt, że do głównej roli przymierzano samego Steve’a McQueena, ale ten odrzucił propozycję, stwierdzając, że scenariusz jest do bani. Prorok jakiś czy co?

Prometeusz (2012 r.)


Film Ridleya Scotta z 2012 roku, choć myśli, że opowiada wielce poważną historię o spotkaniu człowieka ze swoim stwórcą, w rzeczywistości jest historią najbardziej amatorskiej wyprawy kosmicznej wszech czasów. Ekipa Prometeusza to przypadkowa zbieranina specjalistów, wróć!, indywiduów, niczym z łapanki do Big Brothera. Jej członkowie średnio dogadują się między sobą, a zaraz po lądowaniu na obcej planecie podejmują mało dojrzałą decyzję o zdjęciu hełmów, no bo “chyba powietrze jest ok”. Co tam jakieś nieznane formy życia, ewentualne bakterie itd. Cały film niedorzecznościami stoi; zamiast po spotkaniu jakiegoś pełzającego w wodzie gówna uciekać gdzie pieprz rośnie, nasi odkrywcy wołają do niego “Gili, gili ślicznotko” i chcą pogłaskać. No, to se pogłaskali… I ta żałosna próba wplecenia w to wszystko kultowego Space Jokeya z Obcego; jacyś bogowie, biegające po korytarzach hologramy z przeszłości, martwa głowa ożywająca tylko po to, żeby zaśmierdzieć i eksplodować. No i danie główne, czyli samodzielnie wykonane cesarskie cięcie, rana pospinana zszywaczem biurowym i natychmiastowy wypis do domu, pacjentka zdrowa jak koń! – tagline filmu mógłby brzmieć: “W kosmosie nikt nie usłyszy twojego narzekania na NFZ”. Na deser szyby w kaskach wytrzymujące burzę krzemionkową, ale nie cios z pięści, ucieczka przed toczącym się stalowym donatem uparcie do przodu, zamiast w bok, oraz gigantyczna ośmiornica, która rośnie o kilka metrów w trakcie kilku godzin. No ale ekspresowe pompowanie Obcych z rozmiaru wiewiórki do rozmiaru konia to przypadłość wszystkich odsłon cyklu, więc choć się czepiam, to się nie czepiam.

Port lotniczy ’77 (1977 r.)


Boeing 747 przewożący na pokładzie dzieła sztuki staje się łupem złodziei, którzy usypiają wszystkich na pokładzie i sami siadają za sterami maszyny. Niedoświadczony pilot leci jednak za nisko i na cholernym środku (!) oceanu zawadza skrzydłem akurat o platformę wiertniczą; z takim fartem gość powinien kupić kupon Lotto. Boeing wpada do wody i idzie na dno. Ale nie, że na kilkaset czy kilka tysięcy metrów wgłąb (średnia głębokość oceanów to ponad 3 000 metrów), tylko tak troszkę pod wodę, żeby było widać wrak z góry. Zaczyna się wyścig z czasem, czy woda wedrze się do wnętrza i zatopi ocalałych, czy wojsko, poinformowane przez kapitana, który wydostał się z wraku, zdoła wydostać samolot, przyczepiając do niego kilka… balonów? Żeby było niedorzeczniej, kapitan samolotu (Jack Lemmon) okazuje się nurkiem amatorem i schodzi na dno wraz z nurkami zawodowymi, by narysować im znaczki X na kadłubie Boeinga w tych miejscach, gdzie należy zamocować balony – jakby nie mógł im wskazać tych punktów na schemacie. Zupełnym milczeniem, podobnie jak głębokość, na jakiej osiadł wrak, pomija się takie drobiazgi, jak sposób przeciągnięcia specjalnych uprzęży pod kadłubem samolotu, ale kto by się takimi szczegółami przejmował.

Jądro Ziemi (2003 r.)


Matka nasza Ziemia przysnęła i zwolniła, bo jej jądro postanowiło iść na L4. Ptakom się przez to rozregulowały GPS-y, a ludziom stanęły… rozruszniki w sercach. Biorąc więc przykład z jednej z ksiąg Tytusa, Romka i A’Tomka, ekipa dzielnych ziemio(?)nautów wskakuje do wkrętacza nowej generacji i śmiga pod ziemię, żeby rzucić w okolice jądra sole trzeźwiące w postaci bomby atomowej, co by jądro zmobilizować do szybszego kręcenia się w kółko. Pokażcie mi twardziela, na którym nie zrobi wrażenia solidny kop w krocze. Nasza planeta nie jest tu wyjątkiem i zgodnie z założeniami po atomowym ciosie w jądro, choć po eksplozji mogło wydarzyć się milion nieprzewidzianych reakcji, grzecznie rusza z miejsca i wraca do pracy.

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA