SZYBKA PIĄTKA #130. Najlepsze filmy science fiction

Odys Korczyński
1. Łowca androidów – Na szczęście film powstawał jeszcze w czasach, gdy szanowało się inteligencję widza, a dokładniej zakładano, że jest on w stanie domyślić się więcej na temat fabuły, niż mówią o niej same filmowe postaci. Jednym z wielu przyczynków do sukcesu Łowcy androidów jest stworzenie w nim świata fantastycznego podobnego do wszystkich tych rzeczywistości istniejących w naszych czasach, które uznaliśmy za biedne i zdehumanizowane. One nie znikną jak łzy w deszczu – są realne. Owa realność przeżywana na ekranie porusza bardziej niż ta prawdziwa, jakby ograna. Sprytny ten Ridley Scott.
2. Prometeusz – Miałem tak wiele pytań na temat Ksenomorfa i mimo że upłynęło ponad 40 lat od premiery pierwszego Obcego, nie traciłem nadziei, że kiedyś jeszcze, pod koniec życia, Ridley Scott powróci do tematu. Gdyby nie powstał Prometeusz i jego kontynuacja Obcy: Przymierze, historia byłaby niekompletna. Być może spełniałaby założenia fanów horrorów science fiction, ale nie potrzebę racjonalnego umysłu człowieka. Istnienie tak doskonałego zabójcy trzeba wyjaśnić.
3. Player One – Niebezpieczny to powrót do dzieciństwa, bo szczerze przyznaję, że ulega się sztuczkom, które Spielberg opanował mistrzowsko. Sztuczki te powodują, że nie zwracamy uwagi na jakość filmu, a patrzymy przez pryzmat sentymentu. Co z tego jednak, przecież dzieło filmowe również jest subiektywną wizją reżysera, zdjęciowca, scenarzysty, producenta. Wielu krytyków chce dowalić Player One tak bardzo, jakby film naruszył jakieś tabu w ich wizji przeszłości. Właśnie przez to są wyjątkowo nieobiektywni, a Spielberg po prostu opowiada historię, która ma niezobowiązująco cieszyć nasze wewnętrzne dzieci.
4. Piąty element – Co jakiś czas wracam do tych szalonych rajdów lewitującymi taksówkami i bezkompromisowej roli Gary’ego Oldmana. Za każdym razem doświadczam mistrzowskiego balansu między kinem przygodowym, komedią i filmem science fiction. Piąty element jest dowodem na zdolność Europy do produkowania fantastycznych blockbusterów doskonałych wizualnie, ale też treściowo zadowalających nawet najbardziej wybrednych koneserów gatunku z wysokim IQ.
5. Odległy ląd – Tak rzadko można zobaczyć ten film w telewizji. Wiem, że jest tani w formie, niemal telewizyjny, ale trzyma w napięciu od samego początku, no i gra w nim Sean Connery, przełamując swoje zaszufladkowanie w roli Jamesa Bonda. Connery powinien był grać więcej w kinie science fiction. Odległy ląd jest ciekawą wizją klaustrofobicznie rozegranej sensacji w klimacie międzygwiezdnym, wartą uwagi dla miłośników kryminalnej fantastyki.
Nie wspominając o trzech czwartych wymienionych przez moich kolegów produkcji.
Dawid Konieczka
1. 2001: Odyseja kosmiczna – W mojej opinii film Kubricka to nie tylko arcydzieło gatunku science fiction, lecz także kina w ogóle. Realizacyjnie przełomowy, wieloznaczny, stawiający frapujące pytania natury filozoficznej o miejsce człowieka we Wszechświecie, wobec siebie samego i swojego rozwoju. 2001: Odyseja kosmiczna nie porywa może tempem narracji, ale pasuje ono doskonale do egzystencjalnego i metafizycznego wymiaru dzieła. I niezależnie od tego, jak będziemy film odczytywać, zawsze będzie to wymagało wspaniałej intelektualnej podróży przez doprowadzone do technicznej perfekcji, ponadczasowe dzieło.
2. Zakochany bez pamięci – Tu ponownie film realizacyjnie wybitny, z jak zwykle mistrzowskim scenariuszem Charliego Kaufmana, kapitalną reżyserią Michela Gondry’ego i niezapomnianymi rolami Kate Winslet oraz Jima Carreya. W przeciwieństwie jednak do Odysei kosmicznej Zakochany bez pamięci jest znacznie bliższy codzienności, mimo orbitowania wokół tematu wymazywania wspomnień z pomocą technologii. Ten fantastycznonaukowy sznyt służy przeprowadzeniu wiwisekcji związków i relacji międzyludzkich w ogóle, a czyni to w sposób niezwykle przejmujący, bezpretensjonalny, ludzki, a przy tym niesamowicie kreatywny. Film Gondry’ego jest nie tylko warsztatowo imponujący, ale przede wszystkim inteligentny i pouczający.
3. Obcy – ósmy pasażer Nostromo – Dzieło Ridleya Scotta było już wspomniane w tym tekście, więc w skrócie – kapitalne połączenie science fiction z horrorem, rozgrywające się w klaustrofobicznych, przepięknych przestrzeniach prosto od Hansa Rudolfa Gigera, z napięciem, które chwyta za gardło i nie puszcza ani na moment. No i dwójka niezapomnianych głównych bohaterów Obcego — przerażający ksenomorf i nieustraszona heroina o twarzy Sigourney Weaver, czyli Ellen Ripley. Doskonałość.
4. Stalker – Film chyba najmniej jednoznaczny gatunkowo w tej piątce. Stalker to kino równie metaforyczne i hipnotyzujące co 2001: Odyseja kosmiczna, z tym że w pewnym sensie mniej majestatyczne. Dzieło Andrieja Tarkowskiego pod względem realizacyjnym jest jednak równie imponujące, bo korzystając niemal wyłącznie z realistycznej scenerii, potrafi wykreować atmosferę tak tajemniczą i odrealnioną. Za pomocą onirycznej sugestywności Zony Stalker drąży w samym człowieku, w jego pragnieniach, potrzebach i słabościach. Arcymistrzostwo kameralnej filmowej poezji.
5. Metropolis – Mimo że od premiery filmu Fritza Langa minęło już niemal sto lat, to wciąż zachwyca on rozmachem inscenizacyjnym, który jak na rok 1927 po prostu zwala z nóg. Gigantyczna, tętniąca życiem metropolia, setki postaci, tematy transhumanistyczne i społeczne — Metropolis to nie tylko jedno z największych osiągnięć filmowej fantastyki naukowej, lecz również kina jako takiego. Pewne elementy, jak choćby aktorstwo, oczywiście zdążyły się już trochę zestarzeć, ale film tak przemyślany, dopieszczony, niezmiennie skłaniający do refleksji i zachwycający poziomem realizacji nadal ogląda się z niekłamanym zachwytem.