REKLAMA
Szybka piątka
Niekoniecznie z TOPU wszech czasów. Nieoczywiste filmy, które uważamy za ARCYDZIEŁA
REKLAMA
Szybka piątka #151
Skazani na Shawshank czy Ojciec chrzestny to filmy powszechnie uznawane za arcydzieła i takie ich postrzeganie nikogo nie dziwi. My tymczasem wymieniamy mniej oczywiste tytuły, które można według nas określić tym mianem. Zachęcamy do podawania własnych typów!
Dawid Konieczka
- Człowiek-scyzoryk – film, który po dłuższym czasie od pierwszego seansu uważam za jedno z największych pozytywnych zaskoczeń w całym swoim życiu. Człowiek-scyzoryk jest idealnym przykładem tego, czego w kinie poszukuję najbardziej – nieskrępowanej kreatywności. To dzieło po prostu doskonałe w swoim bezkompromisowym, szalenie pomysłowym podejściu do starego jak świat tematu samoakceptacji. Arcydzieło pełne kontrowersyjnego, acz niegłupiego humoru, kapitalnych rozwiązań, emocjonalnego zaangażowania i przede wszystkim – będę to podkreślał na każdym kroku – niebanalnego, niepowtarzalnego pomysłu na siebie. Najlepszy dowód na to, że kino wciąż potrafi zaskoczyć.
- Zbliżenie – moje najnowsze odkrycie, bo zaledwie sprzed kilku dni, a przecież do dzieła Abbasa Kiarostamiego zabierałem się już od dawna. Zbliżenie reprezentuje sobą wszystko to, co kocham w kinie irańskim i w kinie w ogóle – szczerość i bezpretensjonalność zorientowane przede wszystkim na człowieka, nieobecne niemalże w żadnej innej światowej kinematografii. Kiarostami przeplata film stricte dokumentalny z fabularyzowaną inscenizacją, by pokazać desperackie poszukiwanie ludzkiej godności, co porusza do głębi przede wszystkim dlatego, że ta niewiarygodna opowieść dzieje się naprawdę, na naszych oczach. A przy tym Zbliżenie pokazuje wiele aspektów tego, kim jest reżyser filmowy. Głosem niesłyszanych? Idolem, który może zażądać wszystkiego? Natchnionym artystą wyrażającym swoje wnętrze? A może każdym po trochu?
- Wanda Gościmińska. Włókniarka – tu opinia szalenie niepopularna (a wręcz mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że nikt inny nie myśli tak o tym dziele), bo w moim odczuciu Wanda to najwybitniejszy film w historii polskiego kina. To popis artystycznej maestrii Wojciecha Wiszniewskiego, potok niczym nieskrępowanej kreatywności zacierającej granice między dokumentem a fikcją. Wiszniewski korzysta z zaskakujących, wieloznacznych środków, by stworzyć kolaż, który bardziej oddziałuje na zmysły i podświadomość, niż pobudza do intelektualnej interpretacji. A i ta się przecież tutaj sprawdza, bo to film szalenie symboliczny, wywracający formułę prokomunistycznej agitki. Strumień artystycznej ekspresji ponad wszystkim.
- Usłyszcie mój krzyk – jeśli miałbym jednym słowem określić film Macieja Drygasa, brzmiałoby ono: wstrząsający. Wstrząsające jest to, jak władza komunistyczna zamiotła pod dywan dramatyczny protest Ryszarda Siwca, szarego człowieka, który na oczach setek tysięcy ludzi podpalił się podczas dożynek w 1968 roku. Jak ten przerażający sprzeciw przeszedł bez żadnego echa, a dożynkowe tańce kontynuowano jak gdyby nigdy nic, co Drygas podkreśla, nadając imprezie odrealniony charakter poprzez spowolnienie obrazu i niepasującą muzykę. Ale równie wstrząsający jest sam protest Siwca, którego reżyser nie pokazuje aż do samego końca. Krążymy wokół tego wydarzenia, słyszymy opowieści bliskich i świadków mężczyzny, oglądamy nagrania zszokowanych ludzi obecnych wtedy na stadionie, a nasza wyobraźnia działa na pełnych obrotach. Kiedy zaś Drygas w końcu pozwala nam usłyszeć krzyk Siwca i zobaczyć jego tragedię, jest to jak emocjonalne zderzenie z ciężarówką.
- Człowiek na torze – oglądając arcydzieło Andrzeja Munka po raz pierwszy, byłem zaskoczony, że w Polsce drugiej połowy lat 50. mógł powstać film tak dojrzały, na poziomie największych ówczesnych dzieł światowego kina artystycznego, a jednocześnie odżegnujący się od romantyzmu à la Wajda. A przecież Człowiek na torze wyrasta z nieznośnej poetyki socrealistycznej i jest filmem bardzo minimalistycznym. Wykorzystując tzw. efekt Rashōmon, trzyma za gardło od pierwszej do ostatniej minuty niczym rasowy thriller, mimo że opowiada bardzo ludzką, przyziemną historię pełną niejednoznaczności i chybionych ocen moralnych (także tych dokonywanych przez widza).
Odys Korczyński
- Wszystko, co kocham – za nieoczywistą miałem zawsze w tym filmie atmosferę oraz pogoń młodych za nowymi wrażeniami. Mimo że miejscami trzeba było mocno wysilać wyobraźnię, żeby wczuć się w klimat produkcji, jest to jeden z najlepszych polskich filmów, jakie widziałem.
- Drive – nieoczywista osobowość kierowcy, nieoczywista muzyka, nieoczywista motywacja głównego bohatera, nieoczywiste dosłownie wszystko, a jednak film nie popada w zbytnią tajemniczość ani tak znany z artystycznych produkcji surrealistyczny bezsens. Wszystko w Drive ma sens. Można go rozpoznać za pomocą tzw. szóstego zmysłu, intuicji lub intelektualnej mądrości.
- Polar – z tego, co widzę, mało kto traktuje ten film jako nieoczywisty. Moje wrażenia są jednak zgoła inne, przede wszystkim z powodu sposobu przedstawienia przemocy. Jest krwawo, soczyście, mięsiście, ale z drugiej strony nagromadzenie tych wszystkich kolorowych wodotrysków tworzy niesamowitą formę, która doprawdy zachwyca. Na dodatek psychologia bohaterów przypomina gabinet osobliwości.
- Grobowiec świetlików – zastanawiam się, co by się stało, gdyby kiedykolwiek powstała wersja fabularna (aktorska). Może byłby to jeden z najbardziej antywojennych filmów, jaki kiedykolwiek nakręcono? Dzisiaj już wiem (dzięki “smigi”), że taką nakręcono, niestety nigdzie nie mogę jej obejrzeć, a i nie zapisała się jakoś jako pacyfistyczny wzorzec. Niedawno minęła kolejna rocznica zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Niedawno mieliśmy również naszą własną rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wszystkie te wydarzenia zostały okupione niepotrzebną śmiercią niewinnych, w tym dzieci. Świetliki to symbol nadziei i szczęścia, ale czasami nie dla tych, wokół których się pojawiają, a dla kolejnych pokoleń, żeby wyciągnęły wnioski i przestały wreszcie uczyć dzieci, że jest coś takiego jak zaszczytny udział w wojnie; że idąc na nią, zostanie się bohaterem. Podczas wojny można co najwyżej zostać mordercą.
- Nausicaä z Doliny Wiatru – nieoczywiste dla widzów będzie zapewne nagromadzenie ludowych motywów obcych naszej kulturze. Stosunek do naszej planety również co poniektórym wyda się osobliwy, ale gdy już widz przebije się przez z pozoru skomplikowaną intertekstualnie fabułę, odkryje doskonałość tej opowieści, która dla każdego z nas powinna być jednym z wyznaczników ludzkiej mądrości w poszanowaniu otoczenia.
Michalina Peruga
- Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela – trwające ponad trzy godziny arcydzieło belgijskiej reżyserki Chantal Akerman to zapis kilku dni z życia tytułowej Jeanne Dielman, samotnej matki zajmującej się domem. Chociaż reżyserka w realistyczny sposób ukazuje nam wszystkie monotonne czynności – jak sprzątanie czy gotowanie – które na co dzień wykonuje bohaterka, film zamiast się dłużyć, hipnotyzuje i prowadzi do zaskakującego finału. Oszczędność środków wyrazu sprawia, że zakończenie filmu staje się prawdziwym trzęsieniem ziemi, a sam film – komentarzem na temat płci kulturowo-społecznej.
- Ostatni seans filmowy – to słodko-gorzka opowieść o przyjaźni grupy nastolatków mieszkających w małym teksańskim miasteczku i ich wchodzeniem w dorosłość na początku lat 50. Ekran kradną młody Jeff Bridges i prześliczna Cybill Shepherd, a serca widzów – szczerość i autentyzm przekazu. Film Petera Bogdanovicha wypełniony jest nostalgią, żalem za utraconą epoką oglądaną przez bohaterów na kinowych ekranach, za minionym dzieciństwem i beztroską, a także strachem przed niepewną przyszłością i wszechogarniającym marazmem.
- Waleria i tydzień cudów – perełka czechosłowackiej Nowej Fali w reżyserii Jaromila Jiresa. To oniryczna, surrealistyczna i pełna grozy opowieść o dorastaniu nastolatki – tytułowej Walerii. W odrealnionej, magicznej rzeczywistości bohaterka odkrywa swoją kobiecość i seksualność. Reżyser łączy ze sobą elementy, które w kinie doskonale współgrają od dawna – seks i grozę, serwując widzom mroczną baśń pełną czarów i dziwów.
- Kucharz, złodziej, jego żona i jej kochanek – Peter Greenaway opowiada o pospolitym bandycie (Michael Gambon) strachem i siłą rządzącym restauracją, swoimi poplecznikami i piękną, wrażliwą żoną. Ogromną siłą tego filmu, poza wspaniałą kreacją królowej Helen Mirren, są użyte w filmie środki wyrazu. Reżyser wprost nawiązuje na ekranie do historii sztuki, kreując baśniowy, teatralny świat za pomocą oświetlenia i kolorystyki zmieniającej się wraz z pomieszczeniami, przez które przechodzą bohaterowie, lub ich stanami emocjonalnymi.
- Kieł – pomimo późniejszych sukcesów Yorgosa Lanthimosa na arenie międzynarodowej to właśnie zrealizowanego jeszcze w Grecji Kła uważam za najlepszy film reżysera. Minimalistyczny thriller psychologiczny o rodzinie, która wychowuje trójkę swoich dorosłych już dzieci w całkowitej izolacji od świata zewnętrznego, tworząc hermetyczny świat rządzący się własnymi zasadami. Świat, gdzie słowo “autostrada” oznacza silny wiatr, a “cipka” – dużą lampę w jadalni. Nagromadzenie absurdu i groteski widoczne w każdej sekundzie filmu Lanthimosa stało się wspólnym mianownikiem nurtu, który dzięki temu filmowi zaczęto nazywać “grecką Nową Falą”.
REKLAMA