REKLAMA
Szybka piątka
Filmy, w których chcielibyśmy WYSTĄPIĆ
REKLAMA
Jacek Lubiński
- Seria o Jamesie Bondzie jako… wait for it… James Bond – mokry sen każdego faceta, te wszystkie dziewczyny, samochody, gadżety, martini…, a do tego skuteczne i radosne kopanie tyłków wrogom i swoista niezniszczalność. Żyć nie umierać (i pozwalać umrzeć)!
- Tańczący z wilkami jako porucznik John Dunbar – bo też chciałbym zobaczyć nieskalane cywilizacją pogranicze, zanim zniknie.
- Szklana pułapka jako John McClane – nacierpiał się, napocił i nakrwawił, ale warto było. Poza tym jak tu się dobrze nie bawić, gdy możesz demolować wieżowiec i likwidować niemieckie dziubaski w imię sprawiedliwości. Tylko te bose stopy… myślę, że w mojej wersji bohater zdołałby pochwycić jeszcze swoje kamaszki.
- Watchmen. Strażnicy jako Doktor Manhattan – mógłbym łazić z gołą pałą jak mi się podoba, robić 300 (get it?) rzeczy jednocześnie, powiększać się na życzenie, polecieć sobie na Marsa i, przede wszystkim, zdystansować się od tego całego pierdolnika jaki nazywamy Ziemią (a przy okazji może ją także naprawić?). No i nikt nie mógłby mi podskoczyć.
- Obcy – decydujące starcie jako Królowa Obcych – bo mógłbym rozkazywać tym całym motłochem i robić tak:
Bonus: Boba Fett w Imperium kontratakuje i Powrocie Jedi – stylówa jak się patrzy, anonimowa sława i ograniczone linie dialogowe. I’m in!
Szymon Skowroński
- Harry Potter i… – chciałbym być statystą w jakiekolwiek scenie dziejącej się w zamku Hogwart! Ta niesamowita scenografia przygotowana we wnętrzu prawdziwej twierdzy sprawia, że czuję się jak mały chłopiec, który wciąż czeka na list z zaproszeniem do szkoły magii. Wysokie stropy zamku, kamienne ściany udekorowane chorągwiami, obrazami, magiczne rekwizyty… nigdy na dobre nie wyrosłem z miłości do przygód Pottera!
- Wilk z Wall Street jako Donnie Azoff – wciąganie sproszkowanej witaminy C na luksusowym jachcie i możliwość wariackiego szarżowania pod okiem Martina Scorsese? Czego więcej człowiek może chcieć od życia?
- Rocky – uwielbiam przełomowy w film w karierze Slya Stallone’a z wielu powodów. Oscarowa, kultowa i ponadczasowa produkcja nie od początku układała się po myśli twórców. Chciałbym być chociażby statystą w scenach grupowych, by zobaczyć, jak w niskim budżecie, bez potężnych środków, powstaje film pełen szczerości, prawdy i pasji.
- Noc żywych trupów – lub jakikolwiek inny film z serii. Chętnie zasiadłbym na krześle charakteryzatora, dał się pomalować i przerobić na półżywego ghoula z wypadającymi flakami. Postać kilka godzin na planie, pobuczeć, zgarnąć piętnaście dolarów i dostać koszulkę z napisem „Ekipa Żywych Trupów”!
- Wielki sen – jako Philip Marlowe. Jeśli już puszczamy wodze fantazji, to dlaczego nie? Z prochowcem i kapeluszem, ciętą ripostą i rewolwerem kalibru .38 w kieszeni mógłbym wyglądać niewiele gorzej od Humphreya Bogarta. Poza tym chciałbym zobaczyć od środka produkcje starego, klasycznego Hollywoodu, pod czujną reżyserską komendą Howarda Hawksa.
REKLAMA