REKLAMA
Szybka piątka
Filmy, w których chcielibyśmy WYSTĄPIĆ
REKLAMA
Szybka Piątka #152
Jaki miłośnik filmu nigdy nie marzył, by znaleźć się na planie ukochanego dzieła? Dzisiaj z tą wizją zmierzyli się nasi redaktorzy, przedstawiając zestawienie filmów, w których chcieliby wystąpić. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jakie tytuły znalazłyby się w waszym rankingu!
Łukasz Budnik
- Władca Pierścieni – siłą rzeczy w piątce tej umieszczę filmy, które szczególnie sobie cenię, a Władcę Pierścieni cenię sobie niezwykle. Wyobrażam sobie, że wzięcie udziału w takim przedsięwzięciu musi być niezwykłym doświadczeniem. Nie musiałbym nawet występować w jednej z głównych ról, dlatego nie wymieniam żadnej, wystarczyłoby mi pojawienie się w scenie batalistycznej, żebym mógł potem wskazywać palcem i mówić „byłem tam!”.
- Przed wschodem słońca i kontynuacje jako Jesse – kolejne filmy, o których pisałem na łamach tego portalu już pewnie co najmniej dziesięć razy. Myślę, że odgrywanie tak znakomitych dialogów, jakie może usłyszeć w filmach Linklatera, to sama przyjemność, w dodatku połączona ze spacerowaniem po przepięknych miejscach. Nic, tylko grać!
- Gwiezdne wojny – od małego filmy George’a Lucasa rozpalały moją wyobraźnię i zachwycały kreacją świata (mówię tu o starej trylogii). Zagranie Jedi i pojawienie się na ekranie z mieczem świetlnym w dłoni byłoby spełnieniem dziecięcych marzeń. To kolejny film, w którym wystarczyłby mi nawet drugoplanowy występ.
- Ona jako Theodore – bynajmniej nie uważam, że podołałbym zadaniu tak jak Joaquin Phoenix, ale odegranie tak melancholijnej, przejmującej postaci na pewno byłoby ciekawym i skłaniającym do refleksji doświadczeniem. Poza tym Ona to cudowny film.
- Któryś z filmów Marvela – skoro mowa o marzeniach z dzieciństwa – miło byłoby stać się ekranowym wcieleniem któregoś superbohatera. Nie będę tu wybredny!
Jakub Zalewski
- Jak ojciec i syn jako Ryota Nonomiya – jakim pięknym i strasznym doświadczeniem jednocześnie jest ten film! Takie dzieła odbieram bardzo emocjonalnie. Nikomu nie życzę, aby po 6 latach wychowywania swojej pociechy dowiedział się, że dziecko nie jest jego i zostało podmienione w szpitalu. Przemiana głównego bohatera dokonuje się powoli, ale za to z jakim piorunującym efektem! Najpierw bardzo się denerwuję, widząc rygorystycznego ojca z przerostem ambicji. Potem coś we mnie pęka. Widzę, jak bohater się zmienia i zaczyna rozumieć istotę rodzicielstwa oraz to, jakie popełnia błędy. W tej historii najważniejsze jest prawdziwe i umiejętne okazywanie miłości. Cisną mi się na usta jedne z ostatnich słów filmu. „Przez 6 lat byłem dla Ciebie tatą. Niezbyt dobrym, ale byłem twoim tatą”. Przeżycie tej roli na pewno poskutkowałoby wyciągnięciem z niej niesamowitych życiowych doświadczeń.
- Pojedynek jako Armand d’Hubert – mam jakąś słabość do filmów o tematyce historycznej. Za każdym razem, kiedy je oglądam, to chciałbym przenieść się w czasie i spędzić tam kilka dni. Poczuć klimat epoki, miejsc i ludzi z przeszłości. Tym razem było podobnie. Trudne to czasy w historii, w których spory rozwiązywało się na zasadzie walki na szable, florety czy pistolety. I choć sprzeczka pomiędzy Armandem d’Hubertem a Gabrielem Feraud wydaje się absurdalna, to kto nie chciałby walczyć o honor z Harveyem Keitelem? Ja bardzo chętnie.
- Zapach kobiety jako Frank Slade – do teraz rozbrzmiewa w mojej głowie „Por una cabeza” – czyli tango w wykonaniu Carlosa Gardela. Chęć znalezienia się w tym filmie potęguje rola Franka Slade’a w wykonaniu niezawodnego Ala Pacino. Oddałbym wiele, żeby wcielić się w postać niewidomego, ale bardzo charyzmatycznego pułkownika. Z wielką chęcią zająłbym jego miejsce na parkiecie i zatańczył tango w parze z Gabrielle Anwar.
- Tam gdzie rosną poziomki jako Isak Borg – „Marność nad marnościami i wszystko marność” – znajdziemy zapisane w Księdze Koheleta. Wielu ludzi nastawionych jest na osiągnięcie bogactwa i sławy, zapominając o tym, że życie ucieka im przez palce. A przecież nigdy nie da się osiągnąć pełni szczęścia. Profesor Isak Borg, jadąc po odbiór doktora honoris causa, rozważa nad swoim życiem. Do starości oraz myślenia o przemijaniu jeszcze mi daleko. Chętnie jednak stałbym się częścią filmu, który stawia ważne pytania natury życia, śmierci oraz relacji międzyludzkich.
- Dwunastu gniewnych ludzi jako Przysięgły nr 8 – jak ważne jest bycie asertywnym i nieuleganie wpływom innych? Ten film jest trochę o byciu odmieńcem. Przysięgły nr 8, którego zagrał Henry Fonda, nie dał się zwieść i do końca zachowywał zimną krew, bo czuł że młody chłopak, oskarżony o zabójstwo swojego ojca, jest niewinny. I miał rację! To dzieło jest ponadczasowe. Dałbym się zamknąć z tymi wszystkimi przysięgłymi w tym gorącym pokoju – a wszystko po to, żeby stanąć na straży sprawiedliwości i uczciwości.
Odys Korczyński
- Obcy – 8 pasażer Nostromo jako Ash – obok Ripley i Ksenomorfa najważniejsza postać filmu, nośnik kontrowersyjności i erotycznych konotacji, jak również transhumanizmu, który znalazł swoje doskonałe rozwinięcie w postaci Davida z Prometeusza i Obcego: Przymierze. Ash, protoplasta (chociaż nie chronologiczny) twórczego androida, zobaczył w Obcym doskonałe dzieło.
- Trzej muszkieterowie jako kardynał Richelieu – w znakomitej wersji Andersona zagrał go Christoph Waltz, niegdyś świetnie to zrobili również Tim Curry i Charlton Heston. Wszystkich ich cenię jako aktorów i uwielbiam ich kunszt przy wcielaniu się w czarne charaktery, a poza tym proza Dumasa dla mnie jako czytelnika jest bezcennym osiągnięciem ludzkiej cywilizacji, stąd wziąć udział w jej przenoszeniu na ekran, zwłaszcza w roli takiego mistrza manipulacji jak kardynał, byłoby niesamowitym wyzwaniem i przyjemnością.
- Łowca androidów jako Deckard – kiedy byłem dzieckiem, zastanawiałem się, jak to jest być replikantem, ale nie tym w stylu Briona Jamesa czy Rutgera Hauera, tylko takim dobrym, protagonistycznym, od początku do końca. Deckard był taki, mimo zagubienia, a wcielić się w jego rolę oznaczało odnaleźć własną tożsamość, gdyż sam nie był świadomy, że nie miał klasycznego, ludzkiego dzieciństwa.
- Skrzydła jako Lowell – taki wioskowy idiota wcale nie musi być bardzo głupi. Często faktycznie cechuje go osobliwe nierozgarnięcie, maksymalnie utrudniające mu życie w rzeczywistości, ale wcielenie się w jego postać z pewnością może dać ogromną wiedzę na temat stosunku ludzi do siebie nawzajem.
- Labirynt Fauna jako Faun – po pierwsze charakteryzacja, po drugie jakże symboliczna postać – zagrać Fauna to właściwie wcielić się w rolę Szatana czy też ogólnie pojętego diabła. Dla chrześcijan przecież to jakże straszna i niegodna naśladowania postać, chociaż mało kto z nich zdaje sobie sprawę, że jej tożsamość została ulepiona, a właściwie skopiowana we wczesnym średniowieczu z tradycji rzymskiej. Tak więc diabeł z rogami czy też naczelny diabeł – Szatan to stworzenie mitologiczne i niewiele ma wspólnego z chrześcijańskim rodowodem.
REKLAMA