search
REKLAMA
Recenzje

ZBRODNIE PO SĄSIEDZKU, sezon 4. Bardzo dziki, kryminalny ZACHÓD [Recenzja 1. odcinka]

Świetnie rozegrany finał 3. sezonu zapewnił widzom sporo materiału do rozważań, co się stanie w kolejnym. 1. odcinek 4. sezonu niewiele jednak zdradza.

Odys Korczyński

28 sierpnia 2024

REKLAMA

Świetnie rozegrany finał 3. sezonu Zbrodni po sąsiedzku zapewnił widzom sporo materiału do rozważań, co się stanie w kolejnym. Jak przystało na rasowy kryminał, pojawił się nowy trup w postaci Sazz Pataki, a widzowie z pewnością będą przebierać nogami z niecierpliwości, kiedy Charles (Steve Martin), Oliver (Martin Short) i Mabel (Selena Gomez) w końcu się zorientują, że została ona zamordowana. A miał to być właśnie Charles. Niezły był więc to twist na koniec 3. sezonu, a teraz Disney+ udostępnił zaledwie jeden odcinek. Kolejne będą co wtorek. Część widzów zapewne dzięki tej formie publikacji serialu przypomni sobie stare czasy w telewizji, gdy co czwartek pojawiał się jeden odcinek Kojaka. Wtedy generalnie seriale były raz w tygodniu po jednym epizodzie. Dzisiaj już od tego chyba odwykliśmy. Miło więc będzie sobie przypomnieć ten sposób zaznajamiania widzów z fabułą. Będzie sporo czasu, żeby pomyśleć, kto zabił i kto jeszcze zginie.

Nim jednak włączycie 1. odcinek 4. sezonu, przypomnijcie sobie ostatni z poprzedniego. To ważne ze względu na scenę postrzału Sazz, która przez okno apartamentu Charlesa, więc i z punktu widzenia snajpera, wyglądała zupełnie jak on. Trudno na początku zakładać, kto miał być zamordowany, bo twórcy serialu z pewnością mają w zanadrzu szalone zwroty akcji. Bądźcie cierpliwi. Po pierwszym odcinku widać już, że dalsze wydarzenia gładko układają się w całość, a to za sprawą dobrze zaprojektowanego scenariusza i energicznej realizacji. Mam wrażenie, że jest nawet lepiej niż w 1. sezonie. Bohaterowie już okrzepli, twórcy nie muszą poświęcać czasu na ich prezentację, akcja może iść dalej, a wzbogacają ją niewątpliwie aktorzy gościnni, jak Meryl Streep, Zach Galifianakis, Eva Longoria czy też Eugene Levy. Nie zabraknie też gorzkiej refleksji na temat samej Fabryki Snów i gąszczu trudności, przez które muszą przedrzeć się młodzi aktorzy, scenarzyści, reżyserzy i pisarze. To, że grało się w teatrze, prowadziło podcasty, tworzyło dramaty, niewiele znaczy.

Myślę, że grający główne role w Zbrodniach po sąsiedzku aktorzy, czyli Steve Martin, Martin Short oraz Selena Gomez, którzy zdecydowali się również współprodukować serial, mogą o tej początkowej drodze wiele powiedzieć. Zresztą tej refleksji już w pierwszym odcinku nie brak. Bohaterowie zdecydowali się wiele o sobie powiedzieć, łącznie z pokazaniem filmów z młodości, gdy nikt o nich jeszcze nie słyszał, a już im się marzyło, że będą gwiazdami wielkiego ekranu. Może ten serial to w ich przypadku podsumowanie, gdzie dotarli i co jeszcze mogą. Nie dziwcie się, że w tym towarzystwie, wciśnięta między dwóch starych dziadów, znalazła się Selena Gomez. Wiele w życiu przeszła, co wystarcza, żeby również coś pod grubą kreską na swojej życiowej kartce umieściła.

Jaka w tym rola widzów? Niewycenialna, przeolbrzymia, bo co by było warte życie na scenie i przed kamerą, gdyby nie było widowni. Widać, że Zbrodnie po sąsiedzku są tworzone z ogromnym poszanowaniem dla szerokiego gremium widzów. Jest wieloaspektowo, rubasznie, autoironicznie, tajemniczo, kryminalnie, sensacyjnie, romansowo i metafizycznie. Każdy znajdzie dla siebie miejsce w tym serialu, niezależnie od tego, czy lubi kryminały, czy od nich stroni, gdyż woli oglądać gwiezdne bitwy. Mnie osobiście cieszy, że już w pierwszym odcinku poszerzono świat przedstawiony o Los Angeles. Wyjście z NY zapewniło serialowi powietrze oraz lepiej uzasadniło nowych bohaterów. Mam więc nadzieję, że nie będzie to jednorazowe, a nawet stanie się stałą zmianą miejsca w serialu, którego rys sitcomowy jest niekiedy zbyt widoczny, a przez to rodzi się niebezpieczna dla odbioru akcji monotonia. Wszyscy bohaterowie przecież już w 3. sezonie dostali propozycje wyjazdu do L.A. i rozpoczęcia nowego życia. Ciekawym, chociaż przejściowym rozwiązaniem byłaby akcja rozgrywająca się zarówno w NY, jak i L.A. A w finale bohaterowie ostatecznie przenieśliby się na Zachód, gdzie czekałyby ich nowe przygody. I tak w 5. sezonie Zbrodnie po sąsiedzku mogłyby się zakończyć, żeby tej struny nie przeciągać. Przekonamy się, jak będzie, 29 października.

Zostało więc jeszcze dużo czasu. Kto wie, może część z widzów na tyle poczuje zainteresowanie kryminałami, że dzięki serialowi sięgnie do pełnometrażowych produkcji, jak również literatury. A może nawet nagra jakiś własny podcast? Produkcja ma taki potencjał, że prezentuje tematykę zbrodni w bardzo przystępny sposób, wręcz podniecający, bez tej otoczni złowrogości i kryminogenności, co jest pozytywne rozrywkowo, lecz dla niektórych będzie tanią romantyzacją przemocy. Jestem po tej pierwszej, rozrywkowej stronie, mając jednak świadomość, że kryminał zawsze powinien mieć solidnie zarysowaną granicę między fikcyjnością i realnością. Np. serial o Jeffreyu Dahmerze gdzieś tę cezurę utracił i zatracił. Stał się peanem na temat mordercy. Zbrodnie po sąsiedzku są bardzo daleko od zachęcania do tak amoralnej wiwisekcji zboczenia, którą jest morderstwo. I za to, oraz za wiele innych opisanych wyżej cech, bardzo cenię ten serial. Gdyby tylko nie trzeba było aż tyle czekać na kolejne odcinki…

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA