WINCHESTEROWIE. Recenzja trzech odcinków spin-offu NIE Z TEGO ŚWIATA
Ze spin-offami, czyli nowymi produktami powstałymi na bazie dużej popularności w stosunku do danego bohatera bądź bohaterów, a w niektórych przypadkach nawet wątków – jak pokazuje historia kina i telewizji – jest różnie. Czasami twórcy starają się wykorzystać niecodzienną szansę, by opowiedzieć historię przewyższającą momentami nawet sam pierwowzór; mowa w tym przypadku chociażby o genialnym serialu Zadzwoń do Saula czy filmie z cyklu Szybcy i Wściekli: Hobbs i Shaw. Czasami seriale, jak chociażby Marvelowski Loki, który de facto stanowi spin-off do filmu Avengers: Koniec Gry, wypada w ogólnym rozrachunku tylko OK (mimo wielkiej miłości fanów do tej postaci), ale daje za to nadzieję na ewentualne dalsze spin-offy z Lokigatorem (Crokim) w roli głównej, z klasycznym Lokim jako towarzyszem, w którego wcielił się Richard E. Grant. Serial Nie z tego świata lubiłam do pewnego momentu, postacie rodziców Deana i Sama zaś nigdy nie były na tyle interesujące, by prosić twórców o spin-off z tymi bohaterami w roli głównej. Ja kocham postać Johna Winchestera w wydaniu Jeffreya Deana Morgana, który – po tragicznej śmierci żony – stał się zgorzkniałym, surowym ojcem i łowcą na zewnątrz, a wewnątrz cały czas martwił się o swoich synów. Jednak serial postanawia zmienić powyższą genezę, przez co zaczęłam zadawać sobie pytanie: czy faktycznie warto sięgnąć po nową produkcję z uniwersum Nie z tego świata (ang. Supernatural)?
Profanacja czy coś ciekawego?
Będąc przez pewien czas wielką fanką produkcji, w pewnym momencie przestałam śledzić newsy na jego temat, a wróciłam do oglądania dopiero w momencie, gdy usłyszałam, że twórcy kręcą ostatni sezon; co okazało się nieprawdą. Produkcja zakończyła się na 15. sezonie i to dopiero dwa lata temu. Dlatego byłam zaskoczona, iż stacja The CW zdążyła w tym roku wypuścić ni stąd ni zowąd spin-off, o którym wiele osób dowiedziało się z Twittera, a przynajmniej tak słyszałam.
Seans pierwszych trzech odcinków utwierdził mnie w przekonaniu, że jak każdy inny serial również i ten znajdzie zarówno swoich fanów, jak i przeciwników. Nie mam zamiaru debatować z fandomem na temat kwestii tego, czy dziedzictwo oryginalnego serialu zostało permanentnie zniszczone, bo po prostu nie mam na to czasu. Kto lubi klimaty detektywistyczne, przekomarzanie się pomiędzy głównymi bohaterami czy zjawiska nadprzyrodzone ten na pewno znajdzie tu coś dla siebie. Jeśli jednak jesteście zagorzałymi fanami Nie z tego świata, to myślę, że produkcja ta nie będzie w stanie spełnić Waszych wysokich oczekiwań, gdzie przecież ostatnie sezony nie postawiły poprzeczki jakoś wysoko.
Po obejrzeniu pierwszych trzech odcinków mogę śmiało powiedzieć, że nowy serial, będący prequelem, ma do zaoferowania trochę więcej, aniżeli moglibyśmy początkowo zakładać, ale wyłącznie nowym widzom, niezaznajomionym z tematem. Jak mówiłam, fani oryginalnej produkcji znający od podszewki historię bohaterów produkcji Winchesterowie, czyli Mary oraz Johna, będą na pewno oburzeni; w końcu mamy tutaj do czynienia z profanacją. Ale tak na serio, to kwestia zmiany ich tzw. backstory – która w moim przekonaniu była zabiegiem świadomym – pozwoliła na stworzeniu odrębnego tworu, mogącego żyć własnym życiem, gdyż ramy serialowego świata w żaden sposób go już nie ograniczają.
Trzeba też pamiętać, że osoby, które początkowo zachwycały się przygodami braci Deana i Sama – była to połowa pierwszej dekady lat dwutysięcznych – dziś w natłoku dużo lepszych produkcji na platformach streamingowych autentycznie nie mają na to czasu; nawet jeżeli byli wtedy wielkimi fanami produkcji. Dlatego też nie wiem, do kogo faktycznie prequel miałby być skierowany… czy do byłych fanów, czy do nowych fanów? Jakby nie zostało to nigdzie jednoznacznie sprecyzowane. Sama historia jest napisana zupełnie od nowa, co może oburzać wieloletnich widzów Nie z tego świata, lore zaś, czyli opis wymyślonego świata, jest całkowicie obcy osobom niemającym styczności z oryginalną produkcją i ciężko będzie im nadążyć za tym, co dzieje się na przestrzeni pierwszych odcinków.
Osoby, które znają dobrze przynajmniej pierwsze sezony Nie z tego świata, mogą poczuć się dziwnie i zarazem nostalgicznie, oglądając pierwsze odcinki Winchesterów. Ot fabuła łudząco przypomina to, co już widzieliśmy, chociażby w sezonie pierwszym. Jeżeli jednak w ogóle nie wiecie nic a nic, to będzie to idealny wstęp do historii o demonach, potworach i łowcach. W żaden sposób historia ta nie łączy się z oryginalnym serialem, poza parą głównych bohaterów, ale jak mówiłam, nie jestem pewna, kto jest jej głównym odbiorcą. Ci, którzy oglądali oryginalną produkcję, doskonale zdają sobie sprawę, że Mary de facto pochodziła z rodziny łowców, a John, czyli jej przyszły mąż, ze światem łowców i spraw nadnaturalnych nie miał do czynienia do momentu, aż jego żona została zabita w tragiczny sposób przez żółtookiego demona. Twórcy prequela jakby w ogóle się tym nie przejmują, tworząc zupełnie nowy wątek. Niestety problemy, chociażby na linii fabularnej, potwierdzają tylko, to, co powiedziałam wcześniej – kim jest odbiorca? Fani Nie z tego świata już to widzieli w dużo lepszym wydaniu, więc po co w takim razie robić spin-off, a nowe osoby niezaznajomione z uniwersum tak naprawdę nie znają tych postaci, potrzebują więc dodatkowej zachęty, by sięgnąć po tę produkcję.
Podobne:
Warto czy nie warto?
W przeciwieństwie do innych recenzentów nie nazwałabym tego serialu totalną porażką, choć tak naprawdę to tylko pierwsze trzy odcinki, więc twórcy mogą nas czymś zaskoczyć. Miałam podobnie z Modyfikowanym węglem, gdzie początek mnie totalnie zniechęcił, a potem oglądałam go z wypiekami na twarzy. Warto pamiętać, że mimo wszystko dostajemy ciekawe rozwiązania, nie tylko w warstwie fabularnej, gdzie twórcy bawią się motywem klasycznym dla tzw. stereotypowej fabuły oraz typowego straszaka z elementami nadnaturalnymi w tle. Nie mam jednak zamiaru pisać peanów na jego cześć, bo nie oszukujmy się, to dalej jedna ze słabszych produkcji ze stajni stacji The CW, która jest dość przeciętna i bazuje na pomyśle wyjściowym znanym tylko osobom zaznajomionym z uniwersum Nie z tego świata. Na minus wspomnę, że to typowa procedura z potworem tygodnia w tle, gdzie najciekawsze wątki są spychane na boczny tor.
To, co jest najbardziej widoczne, to brak za sterami Erica Kripkego, który był przede wszystkim sercem całego projektu. Jego decyzja, by zająć się tylko genialnym serialem The Boys, wydaje się jak najbardziej uzasadniona. Ale odbija się to na spin-offie, który w moim przekonaniu w dobrych rękach mógł być czymś zupełnie innym; czymś, co zadowoliłoby każdą ze stron. Ostatecznie to tylko kolejna produkcja z uniwersum robiona w pośpiechu, bo Misha Collins wypiął się (kolokwialnie mówiąc) na wszystkich i powiedział, że nie robi spin-offu o Castielu. Niestety widać, że dla twórców to tylko kolejna produkcja do odhaczenia. Zdaję sobie sprawę, że pracowali oni przy Nie z tego świata, ale widać brak zaangażowania i – co ważniejsze – brak serducha. Niektóre sezony serialu były, jakie były, ale dalej było czuć, że twórcy dają z siebie 150 proc., by zadowolić widzów i fanów. Tutaj jakby tego w ogóle nie było. Nie wiem, może to tylko moje subiektywne odczucie, a kolejne odcinki dobitnie pokażą, że się jednak myliłam.
Serial Winchesterowie w takiej formie niestety nie ma – w moim przekonaniu – szansy na odniesienie większego sukcesu. Przykro mi to mówić, ale jest wiele ciekawych i bardziej intrygujących produkcji na serialowej mapie. Co prawda, nie jest ona przesadnie nudna, jak sugerowało parę osób, ale widać, że nie włożono w jej powstawanie zbyt dużego serca. Co jest szczególnie smutne, kiedy wiemy, iż pracował przy niej sam Jensen Ackles, czyli serialowy Dean, który wraz z żoną byli przecież producentami wykonawczymi prequela. Niestety spin-offu nie można również zaliczyć do kategorii „tak zły, że aż dobry”, co charakteryzuje większość produkcji stacji The CW. Na sam koniec wspomnę, że pierwsze trzy odcinki są tak pełne moralizatorstwa, iż zastanawiałam się pod koniec każdego z nich, o co w tym wszystkim chodziło twórcom. Bo widzicie, w Nie z tego świata bardzo dużo spraw zostało momentami przemilczanych, nie przez lenistwo scenarzystów, ale samych bohaterów, jak np. na temat tego, co działo się z Deanem w piekle. Tutaj wszystko musi zostać rozwiązane zgodnie z zasadą: tu teraz zaraz, byśmy my jako widzowie otrzymali wykład na temat moralności, gdzie wcale tego nie chcemy.