W KRZYWYM ZWIERCIADLE: WITAJ, ŚWIĘTY MIKOŁAJU (1989)
– Tato, ta choinka nie zmieści się w ogródku…
– W jakim ogródku? Stanie w salonie!
Boże Narodzenie. Najbardziej ukochane święto ludzkości. Czas radości i pojednania. Nierzadko jedyny moment w roku, kiedy można zobaczyć całą rodzinkę w komplecie przy odświętnie przystrojonym, wigilijnym stole. Ta idea od dawna przyświecała Clarkowi Griswoldowi. Po wielkiej wyprawie do zamkniętego parku rozrywki na drugim końcu Stanów i zwiedzeniu najbardziej urokliwych zakątków Europy, Griswold postanowił zorganizować dla swej rodziny święta Bożego Narodzenia z prawdziwego, uświęconego tradycją zdarzenia. Etap pierwszy – znaleźć głęboko w lesie odpowiednią choinkę i z braku piły wykopać ją własnymi rękami. Etap drugi – umieścić kilkumetrowego iglaka w pokoju gościnnym, choć nawet ogródek byłby dla niej za mały. Etap trzeci – z narażeniem życia przystroić dom w 25 tysięcy choinkowych światełek. Etap czwarty – zaprosić całą rodzinę do wspólnego przeżywania tajemnicy Narodzenia Pańskiego. Etap piąty – oczekiwać na grubą premię z pracy, celem sprezentowania rodzinie Griswoldów upragnionego basenu. Zapowiadają się cudowne święta…
Na tydzień przed Wigilią w sielankowym domu Griswoldów rozlega się mrożący krew w żyłach dźwięk dzwonka. Policja czy komornik? Nie – za progiem już czekają kochani rodzice Clarka i Ellen! Jak zwykle narzekający na zdrowie, kłócący się o miejsce do parkowania i nadający na siebie niewybredne teksty. Niczym nie zrażony Clark, po perypetiach z uwięzieniem na strychu i walce ze światełkami, które za nic nie chciały świecić, wreszcie jednoczy całą rodzinę z okazji włączenia efektownej iluminacji całego domu. Lecz tej wzruszającej chwili za nic nie mógł przegapić kuzyn Eddie, który niespodziewanie dla przerażonych Griswoldów przygramolił się do Chicago na pokładzie zardzewiałego samochodu kempingowego, z całą swą malowniczą familią i zasmarkanym czworonogiem rottweileropodobnym…
Dni które pozostały do świąt, przebiegają bez większych kłopotów. Jedynie na ulicy kuzyn Eddie z puszką piwa w ręku beztrosko spuszcza do kanału śmierdzącą zawartość swego objazdowego kibelka, a jego córka skarży się wujkowi Clarkowi, jaki to kawał świni z tego św. Mikołaja, który co roku niczego im nie zostawia pod choinką. Griswold postanawia pomóc biednemu Eddiemu w zakupie prezentów świątecznych, a zaskoczony i wzruszony kuzyn wręcza mu własnoręcznie sporządzoną szczegółową listę prezentów dla jego rodziny. Wreszcie nadchodzi długo oczekiwany wieczór wigilijny. Komplet gości uzupełnia stare i sklerotyczne wujostwo z prezentami: zapakowanym w pudełko kotem i gustownie oprawioną galaretką owocową. Przy wspólnym stole seniorka rodu, ciotka Edna, zamiast modlitwy wygłasza rotę lojalności fladze Stanów Zjednoczonych, pies Eddiego walczy pod stołem z kłopotami żołądkowymi, zainteresowany instalacją elektryczną kot wybuchowo zamienia się w plamę spalonego futra, wujek Lewis podczas zapalania cygara, puszcza z dymem wielką choinkę, a kulinarna ozdoba stołu, wielki i smakowicie wyglądający indyk, skrywa w sobie wysuszone i śmierdzące wnętrzności. Doprowadzonemu do kresu wytrzymałości psychicznej Clarkowi może pomóc tylko jedno – spóźniona przesyłka pocztowa, informująca o premii. W ostatniej chwili w drzwiach staje kurier z kopertą. Pełen nadziei Clark otwiera przesyłkę…
Podobne wpisy
Scenarzysta i producent John Hughes wymyślił Clarka Griswolda i jego rodzinę już na początku lat 80., na potrzeby kolejnego filmu z luźnej serii W krzywym zwierciadle. Były to Wakacje Harolda Ramisa (1983), zwariowana komedia o rodzinie Griswoldów z Chicago, która heroicznie przebyła tysiące kilometrów, by zabawić się w parku rozrywki Wolly World. Kolejne spotkanie z Griswoldami w filmie Europejskie wakacje Amy Heckerling (1985) już znacznie odstawało od znakomitego pierwowzoru. Cztery lata później John Hughes przy pomocy reżysera Jeremiaha Chechika po raz trzeci wezwał na plan Chevy’ego Chase’a, Beverly d’Angelo, Randy’ego Quaida i Miriam Flynn (role dzieci w każdym filmie grali inni aktorzy), by stworzyć zdecydowanie najlepszą część serii. Ciągotki Hughesa do niewybrednych żartów, obecnych w poprzednich filmach, tutaj zostały poskromione bardziej grzeczną, świąteczną tematyką. To wyszło filmowi zdecydowane na dobre. Oczywiście Clark Griswold, w doskonałym wykonaniu dawnej gwiazdy programu Saturday Night Live, Chevy’ego Chase’a, to nadal człowiek niefrasobliwy i momentami szalony, lecz w Witaj, święty Mikołaju Hughes wydobył romantyczny pierwiastek osobowości Clarka Griswolda, który jako wzorowy mąż i ojciec chce na przekór wszystkiemu urządzić dla rodziny perfekcyjne święta Bożego Narodzenia. Lecz pomimo jawnych nawiązań do filmu To wspaniałe życie (1946) Franka Capry z Jamesem Stewartem, komedia Chechika (co za nazwisko…) to nie ciepłe, świąteczne kluchy. Witaj, święty Mikołaju aż skrzy się od dowcipu i piętrowych gagów, dając wyborne pole do popisu komediowemu talentowi Chevy’ego Chase’a.
Obok słynnego komika, na ekranie widzimy także wieloletnią partnerkę Ala Pacino, Beverly d’Angelo, tutaj po raz trzeci w roli pani Griswold. Ich córkę zagrała Juliette Lewis (Urodzeni mordercy), dla której była to dopiero trzecia rola w filmie kinowym. Do łez rozśmiesza doskonały Randy Quaid (starszy brat Dennisa Quaida – ale oni niepodobni…), który wydaje się być stworzony do tego typu ról. Drugi plan to gwiazdy starszego pokolenia: William Hickey, Dianne Ladd (wspólnie z córką Laurą Dern zagrała w Dzikości serca Davida Lyncha), Brian Doyle-Murray (z młodszym bratem Billem Murrayem wystąpił w Dniu świstaka Harolda Ramisa) oraz E.G. Marshall (jeden z Dwunastu gniewnych ludzi Sidneya Lumeta). Duch wspomnianego Franka Capry był obecny w czasie zdjęć pod postacią jego wnuka, Franka Capry III, asystenta reżysera Jeremiaha Chechika. Fanów kina akcji zapewne zainteresuje fakt, że obrzydliwie nowocześni sąsiedzi Griswoldów mieszkają w tym samym domu, który zagrał siedzibę rodziny Rogera Murtaugha we wszystkich częściach Zabójczej broni. Skąd ta zbieżność? Otóż stąd, że ulica, na której stoją oba domy i wiele innych, jest własnością wytwórni Warner Bros, która chętnie korzysta z tej naturalnej scenografii. Natomiast tajemnicą scenarzysty Johna Hughesa pozostała odwrócona różnica wieku pomiędzy dziećmi Griswoldów. Syn Rusty, na przekór poprzednim częściom, jest ewidentnie młodszy od swej siostry…
W okresie bożonarodzeniowym każda stacja telewizyjna stara się z lepszym lub gorszym skutkiem nagiąć repertuar filmowy do tradycji świątecznej. Witaj, święty Mikołaju, obok Kevina samego w domu (notabene również zrodzonego w wyobraźni Johna Hughesa), to chyba idealny prezent dla telewidzów. To ciepła i serdeczna opowieść gwiazdkowa, dla rozruszania przepony wyposażona w potężny ładunek komediowy, którym nie sposób się znudzić. To także prześmiewcza i bardzo inteligentna satyra na naiwne wyobrażenie świąt idealnych, których nie sposób zrealizować z dalszą rodziną na karku. Do cna wyświechtany zwrot „wesołych świąt” zamienia się w bezlitosną, lecz na swój sposób pogodną kpinę ze wszystkich Griswoldów na świecie, którzy nie bacząc na ułomny czynnik ludzki, pragną przeżyć święta jak z kolorowego, prorodzinnego i często mamiącego fałszywą sielanką folderu. Albo jak z amerykańskiego filmu. Przecież mimo wszystko, Clark na końcu mówi „udało mi się”. Wesołych świąt!
Tekst z archiwum film.org.pl.