search
REKLAMA
Berlinale 2020

THERE IS NO EVIL. Twarzą w twarz ze śmiercią

Tomasz Raczkowski

1 marca 2020

REKLAMA

W Iranie karę śmierci wykonuje się kilkaset razy rocznie. Według ostatniego raportu Amnesty International w roku 2018 w państwie tym na podstawie wyroku sądu pozbawiono życia ponad 250 osób (rok wcześniej liczba ta przekroczyła nawet 500), co czyni z perskiego kraju drugie po Chinach miejsce na świecie pod względem odsetka legalnych egzekucji. Ta okrutna statystyka staje się jeszcze bardziej przerażająca, gdy z poziomu tabelek i liczb sprowadzimy ją do doświadczeń indywidualnych ludzi, i to nie tylko tych, których pozbawia się życia, ale i tych, którzy zmuszeni są ów czyn wykonać. Taką perspektywę oferuje Mohammad Rasoulof w nagrodzonym Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie There Is No Evil.

Choć Rasoulof nie ma w światowym kinie mistrzowskiego statusu, takiego jak chociażby reprezentant tej samej generacji irańskiego kina Asghar Farhadi, w ciągu ostatniej dekady dał się poznać jako wyrazisty twórca, wpisujący się jakościowo w tradycję ambitnego kina znad Zatoki Perskiej. Twórca Rękopisy nie płoną odznacza się w tej kinematografii wyraźnym rysem politycznym – nawet jak na i tak mocno determinowane przez problematykę społeczną kino irańskie. There Is No Evil to jego kolejna i być może jak dotąd najmocniejsza wypowiedź utrzymana w tonie zaangażowanym, otwarcie krytykująca teherański reżim, jego brutalność i destrukcyjny wpływ na obywateli, zarówno w sferze materialnej, jak i psychicznej. Nowy film Rasoulofa to projekt ambitny przede wszystkim w sferze politycznej i to z tej perspektywy należy go w pierwszej kolejności analizować oraz oceniać – artystyczna forma jest tu z definicji służebna względem przekazu, mając za zadanie nie tyle olśniewać filmową maestrią, co tworzyć nośny wehikuł dla światopoglądowego manifestu reżysera.

Na There Is No Evil składają się cztery odrębne opowieści, których bohaterowie związani są na różny sposób z ostatecznym, najbardziej brutalnym elementem irańskiej autorytarnej machiny. Zaczynając od szeregowego pracownika zakładu penitencjarnego, przez „liniowych” wykonawców wyroków (czyli żołnierzy odbywających obowiązkową służbę wojskową), aż po wyplutego przez system represji umierającego doktora, w filmie obserwujemy sukcesywnie rozwijaną panoramę uwikłania w okrutną praktykę. Rasoulof przedstawia bohaterów w zróżnicowanych sytuacjach – jeden spędza zwyczajne popołudnie z rodziną, drugi mierzy się z koniecznością wykonania rozkazu egzekucji, kolejny wymyka się z jednostki, by oświadczyć się ukochanej, inny gości w odludnym gospodarstwie siostrzenicę z Niemiec. Wszystkich łączy ciążące nad nimi brzemię wtłoczenia w najbardziej mordercze ramię teokratycznego systemu. Niezależnie od tego, czy próbują się sprzeciwić, czy przyjmują swój obowiązek z chłodną obojętnością, zadawana karnie śmierć odciska piętno na życiu ich oraz ich najbliższych.

Konstruując swoją opowieść nie wokół represjonowanych i skazanych na śmierć, ale wokół realizujących wyroki jednostek, irański reżyser omija pułapkę emocjonalnego szantażu, pokazując zamiast tego drugą stronę działania reżimu – postawionych przed nieludzkimi obowiązkami szeregowych funkcjonariuszy, dla których wybór najczęściej sprowadza się do zabicia nieznajomego więźnia lub złamania życia sobie i swojej rodzinie. Cztery epizody układają się zstępująco pod względem psychologicznym, zaczynając od pragmatycznego odseparowania, przez bezpośrednią konfrontację z aktem mordu, aż po konieczność zmierzenia się z konsekwencjami dokonanego wyboru. To stopniowe skracanie dystansu do wnętrza bohaterów pozwala Rasoulofowi na kompleksowe naszkicowanie kontekstu społecznego dzisiejszego Iranu i scharakteryzowania spektrum przyjmowanych wobec reżimu postaw, problematyzujących stereotypowe podziały na tych “dobrych” oraz tych “złych”. Powstaje w ten sposób niepokojące zbiorowe studium tożsamości kata, równocześnie będącego ofiarą, i bezpośredniego doświadczenia sankcjonowanej prawnie śmierci, tym bardziej okrutnej i degenerującej, że jej zadawanie jest kolejnym szczeblem opresji.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA