search
REKLAMA
Recenzje

SZARLATAN. Agnieszka Holland trzyma poziom!

Karol Barzowski

29 lutego 2020

REKLAMA

Agnieszka Holland nie zwalnia tempa. W ciągu ostatnich trzech lat jej film po raz trzeci pojawił się na festiwalu Berlinale. Po Pokocie, który w 2017 roku zdobył prestiżową nagrodę za wyznaczanie nowych perspektyw w sztuce filmowej i startującym w konkursie głównym rok temu Obywatelu Jonesie, polska reżyserka powraca do Berlina z Szarlatanem – pokazywanej w sekcji specjalnej produkcji opartej na życiu czeskiego uzdrowiciela Jana Mikoláška. Holland chyba służy taki tryb pracy. Znowu bowiem zaprezentowała bardzo udany film.

Mikolášek świetnie znał się na ziołach i intuicyjnie tworzył lecznicze mieszanki. Miał dar – potrafił na przykład trafnie przepowiedzieć kiedy ktoś umrze, a dzięki pomocy innej znachorki nauczył się diagnozować choroby na podstawie wyglądu moczu. Nie uważał się za cudotwórcę, w wielu przypadkach kierował swoich pacjentów (a właściwie klientów – nie chciał, by traktowano go jak lekarza) do szpitala lub wprost mówił, że nie jest w stanie nic dla nich zrobić. Często okazywał się jednak ich jedyną nadzieją. To on uratował swoją siostrę przed amputacją nogi, a potem to samo zrobił dla prezydenta Czechosłowacji Antonina Zápotocký’ego. To właśnie dzięki tej znajomości wyższego szczebla władze komunistyczne latami traktowały go ulgowo – a nie podobała im się nie tylko sama idea medycyny niekonwencjonalnej. Problemem był też majątek Mikoláška oraz współpraca z nazistami podczas II wojny światowej. Zielarz doskonale umiał bowiem odnaleźć się w trudnych historycznych czasach – wiedział, co robić i z kim się zadawać, aby się ustawić.

Główny bohater, choć szlachetnie powtarza, że najważniejsze jest dla niego, by po prostu leczyć, nie jest jednowymiarową postacią. Absolutnie nie mamy do czynienia z nieskazitelnym mężczyzną, który poświęca się dla innych. Niby od rana do wieczora przyjmuje pacjentów, daje pieniądze matce, która nie ma za co jechać z chorym synem nad morze i tak dalej, ale jednocześnie nie potrafi zapanować nad swoją mroczną, agresywną naturą, jest nieczuły lub wręcz podły wobec bliskich, dąży po trupach do celu. Holland wspominała, że w pracy nad filmem miała w głowie Kevina Spaceya, z którym spotkała się na planie House of Cards. On również osiągnął sukces, pozycję, był szanowany, ale jego poczucie wielkości i samouwielbienie doprowadziły go w końcu do upadku.

Tym, co łączy niegdyś słynnego uzdrowiciela z hollywoodzkim aktorem jest też skrywany homoseksualizm. Publikacji na temat Mikoláška nie było tyle, aby stworzyć w pełni wiarygodny obraz tego człowieka, więc Holland wraz ze scenarzystą Markiem Epsteinem postanowiła nagiąć fakty i jednym z wątków uczyniła relację głównego bohatera z jego asystentem Frantiskiem Palkiem. To, co wiemy, to, że panowie mieszkali ze sobą, choć Palko miał żonę w innym mieście. W interpretacji Holland byli w związku, co ważne, takim, który w tamtych czasach uznawany był za przestępstwo. Trzeba otwarcie powiedzieć, że to odejście od biografii Mikoláška wyszło filmowi na dobre. To właśnie ten motyw dodaje koloru nieco zbyt klasycznie opowiedzianej historii i dobrze funkcjonuje jako nowa perspektywa dla losów tytułowej postaci. To przy Frantisku uzdrowiciel jest najbardziej ludzki, szczerze się śmieje, wykazuje pozytywne emocje. Z drugiej strony, chęć zatrzymania mężczyzny tylko dla siebie budzi w nim jego najgorszą stronę.

Szarlatan jest pierwszorzędnie zrealizowanym filmem. Doświadczony operator Martin Štrba, trzykrotny laureat najważniejszej czeskiej nagrody filmowej, tworzy klimat pięknymi zdjęciami, bardzo różniącymi się w zależności od pokazywanego w danym momencie okresu. Komunistyczna Czechosłowacja jest surowa, zamknięta, przytłaczająca, a w scenach, w których młody Mikolášek zajmuje się ogrodem i uczy się diagnozować choroby, ekran wypełnia ciepło oraz paleta barw. Widać, że ta drobna kobieta, jaką jest Holland, trzymała wszystko w ryzach twardą reżyserską ręką. Świetnie poprowadziła też aktorów. W głównego bohatera bezbłędnie wcielił się uznany Ivan Trojan. Co ciekawe,  młodszą wersję Mikoláška zagrał syn Trojana, dopiero zaczynający swoją karierę – ale już tym występem pokazuje, że stoi ona przed nim otworem. Największym odkryciem tej produkcji jest dla mnie jednak Słowak Juraj Loj. Jako Palko mimowolnie uwodzi zielarza, ale taki sam wpływ ma na widzów. Kiedy trzeba, wypełnia film radością, energią i pewnością siebie, a innym razem pokazuje zupełnie inne oblicze – kruche oraz przepełnione bólem. Wyborna kreacja.

Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że produkcji brakuje trochę życia i emocji. Są fragmenty w tej historii, które nie angażują, tak jak powinny, wszystko jest tu nieco zbyt suche. Część publiczności z pewnością będzie miała też problem z utrzymywaniem zainteresowania losami protagonisty tak kontrowersyjnego – jego naprawdę ciężko polubić. Mimo to jak najbardziej polecam Szarlatana. Nie tylko jako portret fascynującej osoby, ale i ze względu na dobrze oddaną społeczno-polityczną otoczkę oraz realizacyjny kunszt. Agnieszka Holland nie tylko nie zwalnia tempa, ale trzyma wciąż wysoki poziom. Pozostaje czekać na kolejne projekty. Może trafi się wśród nich perełka na miarę Europa Europa.

REKLAMA