search
REKLAMA
Nowości kinowe

POKOT. Agnieszka Holland łączy siły z Olgą Tokarczuk

Karol Barzowski

14 lutego 2017

REKLAMA

Szkoda, że żyjemy w takich dziwnych czasach. Nowy film Agnieszki Holland, choćby nie wiem jak był dobry, i tak zostanie skrytykowany przez sporą część naszego społeczeństwa. Oczywiście bez oglądania. Bo po co oglądać produkcję anty-polskiej, sprzyjającej KOD-owi, pro-gejowskiej reżyserki, której rodzina ma (jakże by inaczej) powiązania z UB, na podstawie powieści „Żydówy” Tokarczuk, jeszcze bardziej anty-polskiej niż Holland (co to w ogóle za nazwisko, Holland – na pewno nie polskie). Co z tego, że Pokot został wybrany do konkursu głównego międzynarodowego festiwalu w Berlinie. Żadne to osiągnięcie – jak to stwierdził kiedyś jeden z posłów partii rządzącej, nie warto wzorować się na Niemcach, bo to kraj, w którym legalnie zabija się bezbronne dzieci oraz starszych ludzi.

Nic dziwnego, że w Berlinie takie filmy się podobają. Pokot na pewno szkaluje dobre imię Polski, jest anty-patriotyczny, pro-żydowski, więc na „zachodnim” festiwalu został przywitany z otwartymi ramionami. Niechby się ta Holland już odczepiła od nas, prawdziwych Polaków i przestała szkodzić naszej ojczyźnie.

Nie, nie poniosła mnie wyobraźnia. To prawdziwe komentarze internautów. Do ich znalezienia wystarczyły jakieś dwie minuty. Po tym czasie odechciało mi się czytać. Taki właśnie wyłania się obraz kolejnego dużego sukcesu polskiego kina.

Uff. To może, dla odmiany, jednak o filmie. Tych, których niezbyt on sam interesuje, a obchodzą ich jedynie właśnie takie „ideologiczne” wojenki, nie będę zachęcał do dalszej lektury.

Pokot na podstawie uznanej powieści Olgi Tokarczuk pt. „Prowadź swój pług przez kości umarłych” opowiada o Janinie Duszejko – około 60-letniej kobiecie mieszkającej w Kotlinie Kłodzkiej. Duszejko nie lubi, jak ktoś zwraca się do niej po imieniu, jest miłośniczką zwierząt, fascynuje ją astrologia, każdego pyta o datę urodzenia, aby wyrobić sobie o nim zdanie na podstawie horoskopu. Niegdyś budowała mosty w Syrii i Libii, teraz pracuje na pół etatu w podstawówce. Prowadzi spokojne, samotne życie, jednak ta sielanka kończy się, gdy w okolicy znalezione zostają zwłoki myśliwego. Potem jeszcze jednego. I jeszcze. Sprawy pozostają nierozwiązane, bo wokół ciał jedynymi śladami są odciski racic.

Ten opis brzmi jak dość klasyczny thriller. Ale Pokotowi daleko do czegokolwiek klasycznego. Twórcy jedynie wykorzystują konwencję kryminału do zaprezentowania nam zaskakującej filmowej hybrydy. Holland, podobnie jak robił to niedawno przewodniczący jury festiwalu, Paul Verhoeven, w swoim Elle, wybiera niepopularne drogi, gwałtownie skręca, ciągle igra z przyzwyczajeniami widza. I choć Holender stworzył film wybitny, a polskiej reżyserce trochę do tego brakuje, absolutnie nie mamy się czego wstydzić.

REKLAMA