STAN ZAGROŻENIA. Nowy dokument o pandemii COVID-19 od HBO
Okres od marca do czerwca 2020 roku wydaje się już tak odległym czasem. Zaczynamy przyzwyczajać się do izolacji i gdyby nie miała ona tak daleko idących reperkusji finansowych dla ludzi i ich działalności zawodowej, zapewne na stałe pozamykalibyśmy się w domach. Ta skłonność była już widoczna przed pandemią Covid-19. Wirus dał nam tylko kolejny pretekst, żeby odsunąć się jeszcze bardziej w sferę wirtualną. Kolejne lata pokażą, jak bardzo nas ta sytuacja zmieni, na lepsze lub na gorsze. Na razie oglądając dokumenty typu Stan zagrożenia, możemy uświadomić sobie, że są ludzie (np. personel medyczny), którzy muszą być tam, gdzie tętni samo źródło Covid-19 i nie mogą się zamknąć jak my w czterech ścianach. Nie mogą uciec. Muszą ciągle przeżywać ów „stan zagrożenia”. Jeśli dopisze nam „szczęście”, trafimy do ich świata i jako pacjenci będziemy mogli doświadczyć całego tego kłopotliwego obowiązku, jaki obcy ludzie będą musieli wobec nas wypełnić, narażając własne życie.
Stan zagrożenia był kręcony od marca do czerwca poprzedniego roku, głównie w szpitalu mieszczącym się w Sabadell, 200-tysięcznym mieście należącym do zespołu miejskiego Barcelony. Dokument jest historią pacjentów Eduarda, Cèsara, Jesúsa, Josefine i kilku innych, których ciężki przebieg COVID-19 połączył bardzo osobistymi więzami z pielęgniarkami Silvią i Isą (to te dwie cyklistki), Sandrą i Noe oraz z lekarzami i całą hiszpańską służbą zdrowia. Opowiada mniej o wirusie, medycznych faktach związanych ze zdrowiem pacjentów czy też rozwoju światowej pandemii, za to skupia się na relacjach międzyludzkich, które Covid-19 brutalnie i nagle rozerwał, a także spowodował, że paradoksalnie narodziły się nowe między zupełnie obcymi ludźmi.
Podobne wpisy
Narratorkami dokumentu są dwie pielęgniarki od dziesięciu lat jeżdżące do pracy na rowerze. Zapewne ich wybór został podyktowany tym, że są zaangażowane w swoją pracę bardziej niż przeciętna osoba na ich stanowisku, a dodatkowo na tyle otwarte, że zgodziły się odkryć przed widzami spory fragment swojego osobistego życia w okresie lockdownu – trudnego, pełnego intymnych emocji życia. Ich podróż skonstruowana została tak, że trwa trzy odcinki, w czasie których spotykają się na odludnych ulicach miasta i jadą do szpitala, komentując to, co dzieje się w czasie lockdownu zarówno w ich miejscach pracy, jak i rodzinnych domach. Potem następuje realna konfrontacja ich myśli z sytuacjami zdarzającymi się przy łóżkach pacjentów. Naturalność pielęgniarek pomaga w rozeznaniu się, co Stan zagrożenia chce nam powiedzieć. Nakreśla fabularne ramy, prowadząc nas, widzów, coraz głębiej w historię walki z wirusem przeżywaną na poziomie bezradnych pacjentów i często zupełnie bezsilnych medyków, starających się z jednej strony ocalić życie swoich podopiecznych, a z drugiej ochronić siebie i bliskich przed zakażeniem.
W tego typu dokumentach trzeba postępować bardzo delikatnie z filmowanymi postaciami, żeby pozwolić rozwinąć się badanej relacji. Niczego nie przyspieszać ani nie spowalniać. Po prostu być obok z kamerą, która po jakimś czasie staje się dla bohaterów coraz mniej widoczna, aż całkiem znika, a oni mówią o swoich najgłębszych emocjach tak, jakby dzielili się nimi z najbliższymi. Jak zobaczymy w dokumencie, tzw. stan permanentnego zagrożenia odseparował w jakimś sensie pielęgniarki i lekarzy od rodzin, nie tylko za pomocą kwarantanny, ale i wewnętrznych konfliktów, niezrozumienia, które okazywały dzieci, mężowie, żony i przyjaciele z powodu ciągłego napięcia, zmęczenia i zamknięcia w sobie bohaterów. Stanie na pierwszej linii wykańcza psychicznie i kiedy wraca się do domu, niejednokrotnie nie chce się już rozmawiać, a wtedy inni mają pretensje. Tę osobistą stronę życia również sugestywnie pokazał Fèlix Colomer Vallès, jakże młody jeszcze twórca, a już tak wyważenie potrafiący sfilmować balansowanie na granicy życia i śmierci pacjentów w szpitalu Sabadell.
Ich historie są przeciwwagą dla sytuacji medyków. Pacjentów poznajemy dość wielu, lecz jedynie kilkoro z nich jest przedstawionych wyraźniej. Jedni przychodzą i odchodzą, albo zdrowi, albo martwi, lecz dokument mino całej grozy pandemii skupia się na tych wciąż żywych, na ich rozterkach, sytuacji fizycznej i szansach na przeżycie. Niektórzy są w stanie krytycznym, podłączeni do respiratorów, z odleżynami, gorączką, ogólnym wycieńczeniem organizmu, w pampersach. Czasami ma się wrażenie, że nie przeżyją, że Stan zagrożenia właśnie na tym się skupi. Na szczęście nie. Jak powiedział jeden z chorych – Trzeba żyć dla tych, co zostali. Trzeba również opowiadać o tych, którzy przeżyli, a nie podporządkowywać życie utracie. Na tym polega właśnie nadzieja, że kiedy się straci ukochanego partnera, nie można się załamać, bo zostają jeszcze dzieci i wnuki. To oczywiście wąska perspektywa utraty, gdyż podczas pandemii można doświadczyć i straty dzieci. Co wtedy? Takiego przykładu akurat nie ma w dokumencie. Być może byłby zbyt drastyczny i faktycznie pozbawiający nadziei. Stan zagrożenia skupił się raczej na pacjentach w starszym wieku, czyli tych najbardziej zagrożonych śmiercią z powodu Covid-19.
Większość bohaterów wyszła z choroby i zawiązała ze sobą długotrwałe przyjacielskie więzy. Ani Cèsar, ani Jesús nie wyglądali na szpitalnych statystów. Polecam więc Stan zagrożenia wszystkim kwestionującym istnienie Covid-19. Może w swojej ignorancji odnajdą jakąś iskierkę wiedzy i przestaną się intelektualnie i moralnie kompromitować. Stan zagrożenia prócz wzruszającej opowieści o emocjach jest również jednym z tych obrazów, która mają za zadanie oddziaływać wychowawczo. Namawia nas do przestrzegania zasad izolacji, noszenia maseczek, trzymania dystansu społecznego, gdyż jedynie to zwiększy naszą szansę przetrwania w sytuacji, kiedy nie ma skutecznego leku na wirusa. Dzisiaj już możemy powiedzieć – nie bądź samolubnym idiotą. Chcesz być odpowiedzialny, to się zaszczep. Uratuj siebie, ale i przyczyń się do ratowania innych. Pytanie tylko, czy zdążymy, nim wirus zmutuje na tyle, że będzie potrzebna kolejna wersja szczepionki. Jak na razie nie martwmy się tym zbytnio. Każde zaszczepienie dodaje przecież siły, chociażby na tzw. krzyżowych zasadach. Gdyby bohaterowie dokumentu mieli taki wybór, co by zrobili? Zaszczepiliby się czy czerpaliby przyjemność z obecności rurki w tchawicy, a może oddawania kału do pampersa?