search
REKLAMA
Recenzje

SPRAWCA ZERO. Niedoceniony thriller czy marna kopia filmu „Siedem”?

Psychologiczny dreszczowiec E. Eliasa Merhige’a z 2004 roku.

Maciej Kaczmarski

14 kwietnia 2024

REKLAMA

Aaron Eckhart, Ben Kingsley i Carrie-Anne Moss w filmie, który poniósł komercyjną klęskę i został zrównany z ziemią przez krytyków. Czy słusznie?

Agent FBI Thomas Mackelway zostaje zawieszony w obowiązkach służbowych za pobicie mężczyzny podejrzanego o morderstwo, a następnie przeniesiony z Teksasu do Nowego Meksyku. Przełożeni zlecają mu sprawę zagadkowego zabójstwa komiwojażera i przydzielają partnerkę Fran Kulok, z którą kiedyś łączył go romans. W tym samym czasie agent otrzymuje serię dziwnych faksów; ich nadawca nie tylko zdaje się mieć informacje o wielu niewyjaśnionych morderstwach, ale wie też sporo o samym Mackelwayu. Trop prowadzi do Benjamina O’Ryana – tajemniczego człowieka, który przed laty brał udział w nadzorowanych przez FBI eksperymentach nad ludzkim umysłem. O’Ryan był częścią grupy usiłującej opanować zdalne widzenie (ang. remote viewing), a potem opracował autorską teorię dotyczącą Sprawcy Zero: seryjnego mordercy, który jest odpowiedzialny za setki zbrodni, ale pozostaje nieuchwytny, ponieważ nie ma żadnego modus operandi, nie zostawia po sobie żadnych śladów i ciągle się przemieszcza. Dochodzi do kolejnych zabójstw, a Mackelway i Kulok odkrywają z zaskoczeniem, że ich ofiarami padli seryjni mordercy.

Zak Penn napisał scenariusz Sprawcy Zero jeszcze w połowie lat 90., ale przedsięwzięcie utkwiło w realizacyjnym piekle na niemal dekadę. Producenci uznali, że skrypt Penna wymaga przeróbek, które zlecono Benowi Affleckowi, Paulowi Schraderowi i Richardowi Friedenbergowi. Gwiazdą filmu miał być najpierw Sylvester Stallone, a następnie Tom Cruise, który zrezygnował na rzecz występu u Stanleya Kubricka w Oczach szeroko zamkniętych (1999). Dokonywano kolejnych zmian w scenariuszu: Billy Ray poszerzył pierwotny pomysł Penna o parapsychologiczne wątki dotyczące zdalnego widzenia, posiłkując się danymi z odtajnionych akt tzw. projektu Stargate (z tych samych źródeł korzystał później Jon Ronson, autor książki Człowiek, który gapił się na kozy zekranizowanej przez Granta Heslova w 2009 roku). Kiedy tekst był gotowy, reżyserię powierzono Christianowi Duguayowi [Tajemnica Syriusza (1995)], którego ostatecznie zastąpił Edmund Elias Merhige [Begotten (1989)]. Jednym z trzech producentów Sprawcy Zero była spółka Cruise/Wagner Productions, ale tuż przed premierą niedoszły gwiazdor filmu wycofał swoje nazwisko z czołówki.

Oryginalny tekst Penna był ponoć rasowym dreszczowcem w stylu police procedural i nie zawierał odniesień do koncepcji zdalnego widzenia – ta pojawiła się dopiero w wersji napisanej przez Raya. Ten zabieg zaszkodził jednak filmowi, który miał zadatki na nowe Milczenie owiec (1991) Jonathana Demme’a, a stał się czymś w rodzaju nieudanego, wydłużonego odcinka Z Archiwum X lub Millennium. Treść filmu może się też kojarzyć z Oddziałem do zadań specjalnych (1999) Jeremy’ego Hafta i świetną, choć niedocenioną Ręką Boga (2001) Billa Paxtona, ale najwięcej podobieństw Sprawca Zero dzieli z Siedem (1995) Davida Finchera. Chodzi nie tylko o tropienie mordercy dokonującego zbrodni w imię „wyższego dobra”, ale też o sam styl obydwu filmów. Już napisy początkowe obrazu Merhige’a przywołują na myśl pamiętną czołówkę filmu Finchera, tak jak zestawienie pierwszych scen w ulewnym deszczu z finałem rozegranym na spalonym słońcem pustkowiu. Nawet muzyka Clinta Mansella naśladuje zarówno ścieżkę dźwiękową Howarda Shore’a, jak i kompozycję grupy Nine Inch Nails w remiksie Coila z prologu Siedem.

Siedem – jeden z najwspanialszych thrillerów wszech czasów – wywoływał przerażenie i niemal filozoficzną zadumę, bo scenarzysta Andrew Kevin Walker ukazał czyny Johna Doe (a właściwie ich skutki) jako coś potwornego i zarazem nadał im rys moralnej ambiwalencji: trudno było nie potępiać zabójstw, lecz można było zrozumieć motywację zabójcy przytłoczonego powszedniością grzechu, od którego on sam nie był wolny. Na dodatek tę historię podano w formie wciągającego kryminału ukazującego mozolną pracę detektywów. Sprawca Zero nie ma w sobie nic z ciężaru, niejednoznaczności i realizacyjnej zręczności filmu Siedem. To film fatalnie napisany, nieudolnie wyreżyserowany i słabo zagrany (broni się tylko Ben Kingsley). Wszystko dzieje się tutaj na skutek niewiarygodnych zbiegów okoliczności, a pierwiastek parapsychologiczny odziera całość z napięcia wynikającego ze śledztwa. Twórcy na siłę komplikują zasadniczo prostą fabułę, mylą tropy, piętrzą absurdy i mnożą motywy (zupełnie zbędny wątek miłosny), ale nie są w stanie zaangażować widza, bo nie ma tu ludzi z krwi i kości, tylko szablonowe wycinanki z szeleszczącego papieru.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA