M – MORDERCA. Ogień, głosy, udręka
Lang uważał M – Mordercę za swoje opus magnum, ale zapewne nie przewidział, że ten powalający film stworzy podwaliny pod współczesne kino z pogranicza thrillera, kryminału i kina policyjnego.
Berlin, jesień 1930 roku. Grupka dzieci bawi się na podwórku kamienicy, ktoś gotuje obiad, ktoś inny rozwiesza pranie. Dziewczynka wychodzi ze szkoły i spotyka eleganckiego mężczyznę, który kupuje jej balonik u ulicznego sprzedawcy. Elegancki mężczyzna to seryjny morderca Hans Beckert, który od pewnego czasu terroryzuje miasto. Po kolejnej zbrodni wysyła anonimowy list do prasy, w którym przyznaje się do morderstw i zapowiada następne ofiary. W mieście wybucha panika, rozjuszeni mieszkańcy są gotowi oskarżyć o zbrodnie każdego, kto choćby nawiąże rozmowę z dzieckiem na ulicy. Policja wpada na trop Beckerta dzięki zastosowaniu najnowszych technik śledczych: daktyloskopii, badania pisma odręcznego i analizy akt pacjentów szpitali psychiatrycznych. Funkcjonariusze pracują na zmianę przez całą dobę pod presją rządu Republiki Weimarskiej, a do poszukiwania mordercy włączają się też przedstawiciele podziemia przestępczego, których działalność jest zakłócana przez policyjne śledztwo.
M – Morderca był pierwszym dźwiękowym filmem Fritza Langa, twórcy Doktora Mabuse (1922) i Metropolis (1927). Reżyser napisał wraz ze swoją ówczesną żoną Theą von Harbou scenariusz pod tytułem Mörder unter uns (Morderca wśród nas), który wzbudził sprzeciw NSDAP. I chociaż w tamtym czasie partia nazistowska nie rządziła jeszcze w Niemczech, należało do niej wielu prominentnych ludzi kina, w tym dyrektorzy studiów filmowych. Dopiero kiedy Lang zapewnił szefa Staaken Studios, że jego skrypt nie ma nic wspólnego z działalnością NSDAP, mógł przystąpić do jego realizacji. Jest to szczególnie ciekawe w kontekście niektórych elementów filmu, które w pewnym sensie antycypowały III Rzeszę: samosądu wymierzonego przez wściekły tłum dowodzony przez grupę autorytarnych bandytów, policyjnej inwigilacji, przesłuchań opartych na fortelach i torturach itd. Znamienne, że herszt przestępców Schränker nosi się na modłę Gestapo (skórzany płaszcz, rękawiczki) i używa terminu „eksterminować” (ausrotten).
Inspiracji dla Beckerta dostarczyli seryjni mordercy, którzy siali terror na terenie Niemiec w latach 20. XX wieku: Peter Kürten („Wampir z Düsseldorfu”), Fritz Haarmann („Rzeźnik z Hanoweru”), Karl Denke („Kanibal z Münsterberg”) oraz Carl Großmann („Rzeźnik z Berlina”). Lang i von Harbou ukazali jednak Beckerta w sposób niejednoznaczny: nie jako zezwierzęconego zabójcę, lecz jako chorego psychicznie człowieka, który nie potrafi powstrzymać się przed zadawaniem cierpienia. W jednej z najbardziej przejmujących scen Beckert (wybitna, wstrząsająca rola Petera Lorre’a) błaga o litość i zrozumienie: „Nie mam żadnej kontroli nad tym złem, które we mnie tkwi! Ten ogień, te głosy, ta udręka! Któż wie, jak to jest być mną?”. Znać tu wpływ psychiatrii i psychoanalizy, które były w czasie kręcenia M – Mordercy bardzo popularnymi działami nauki. Według tej wykładni Beckert jest sprawcą zbrodni i zarazem ofiarą głęboko chorego społeczeństwa, w którym rządzi mentalność tłumu, a przestępcy ferują wyroki.
Od strony formalnej M – Morderca jest filmem tak niezwykle nowoczesnym, że doprawdy trudno uwierzyć, iż powstał nieomal sto lat temu. W epoce, w której film dźwiękowy stanowił novum, filmowcy zachłystywali się zaś możliwością umieszczenia w swoich dziełach dialogów i muzyki, Lang postawił na minimalizm. W jego filmie nie ma bowiem żadnej muzyki, jeśli nie liczyć gwizdanej przez Beckerta melodii W grocie Króla Gór ze suity Peer Gynt Edvarda Griega. Był to jeden z pierwszych w kinie przykładów wykorzystania leitmotivu, zapożyczonego z opery i powiązanego z daną postacią motywu przewodniego. Ponadto obraz zawiera czytaną z offu narrację, a wiele scen przebiega w zupełnej ciszy przerywanej nagłymi i niespodziewanymi odgłosami, które nierzadko dobiegają spoza kadru. Gra gęsto rozproszonym dźwiękiem posłużyła do budowania napięcia i prowadzenia narracji; reżyser pozwolił kamerze po cichu przemierzać ulice Berlina i portretować ich mrok w długich, płynnych ujęciach.
Fritz Lang nie pokazał na ekranie żadnych aktów przemocy – ani morderstw Beckerta, ani ich rezultatów – pozostawiając je wyobraźni widzów. Zamiast tego ukazał mozolną pracę policyjnych detektywów polegającą na przesłuchiwaniu podejrzanych, gromadzeniu dowodów, łączeniu faktów oraz analizie śladów pozostawionych na miejscu zbrodni i w mieszkaniu zabójcy. To właśnie w M – Mordercy należy szukać źródeł tzw. police procedural – podgatunku filmowego i serialowego, który skupia się na technicznych stronach śledztwa i dochodzeniowych procedurach policji. Milczenie owiec, Siedem, Zodiak, CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas i Mindhunter to tylko niektórzy z wielu dłużników Langa. Tytułowa postać jego filmu to z kolei antenat Normana Batesa z Psychozy, Marka Lewisa z Podglądacza, Josepha Hilditcha z Podróży Felicji i wielu innych obłąkanych morderców. To wszystko sprawia, że dziś nie sposób już przecenić przemożnego wpływu, jaki M – Morderca wywarł na światowe kino.
Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl.