search
REKLAMA
Kino europejskie

SEKS, NARKOTYKI I PINK FLOYD. O “More” Barbeta Schroedera

Tomasz Raczkowski

26 sierpnia 2018

REKLAMA

Nazwisko Barbeta Schroedera nigdy nie przynależało do czołówki najbardziej uznanych filmowców francuskiego kina, dziś zaś jest chyba niemal zapomniane. Prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny jest on wśród melomanów obeznanych z dyskografią legendarnej grupy Pink Floyd, z którą Schroeder dwukrotnie współpracował. Pierwszym wspólnym projektem szwajcarskiego reżysera i brytyjskich rockmanów był jego debiutancki film More z 1969 roku.

Urodzony w Teheranie Schroeder od początku lat 60. związany był ze środowiskiem paryskich nowofalowców, współpracując przede wszystkim jako producent oraz aktor z Érikiem Rohmerem. Jako autor zadebiutował jednak już praktycznie po wytraceniu przez falę impetu, a także co warto zauważyć, po burzliwych wydarzeniach roku 1968. Jako reżyser odniósł umiarkowany sukces, zapisując się w szerszej świadomości przede wszystkim Ćmą barową z Mickeyem Rourkiem (1987), nominowaną do prestiżowych nagród Drugą prawdą (1990) oraz nieźle przyjętymi Matką boską morderców (2000) i Adwokatem terroru (2007). W More pełen młodzieńczego zapału Schroeder spróbował zmierzyć się z niełatwym tematem hippisowskich marzeń i zagrożenia ze strony narkotyków, tworząc film dość ciekawie balansujący pomiędzy uwodzicielskimi obrazami lata, młodości i seksu a posępną przypowieścią antyuzależnieniową.

Głównym bohaterem filmu Schroedera jest młody Niemiec Stefan, absolwent uniwersytetu, który wybiera się autostopem do Paryża. Tam poznaje piękną Amerykankę Estelle, która wprowadza go w świat narkotyków i wolnej miłości, a następnie namawia do wspólnego wyjazdu na Ibizę. Wiedziony erotyczną fascynacją Stefan podąża za dziewczyną na południe, a także w głąb narkotykowego uzależnienia. Rozwojowi ich toksycznego związku, na którym cieniem kładą się przeszłość dziewczyny oraz demoniczna postać rządzącego śródziemnomorskim kurortem Wolfa, towarzyszy eskalacja uzależnienia obydwojga od narkotykowych odlotów. Fabuła skonstruowana jest w sposób przywodzący na myśl tworzone przez Érica Rohmera konfiguracje psychologiczno-moralne, w których każda z postaci dramatu jest zarówno winna, jak i ma swoje racje. Podobnie też jak w ówczesnym kinie Rohmera – wyjściowo banalna historia wykorzystana jest do poruszenia szerszych problemów egzystencjalnych.

Nakręcone u schyłku hippisowskiego szaleństwa More to dzieło w pewnym sensie pokrewne późniejszemu o rok Zabriskie Point Michelangelo Antonioniego. Podobnie jak włoski reżyser, Schroeder dokonuje dość bolesnej wiwisekcji i rozliczenia kontrkulturowych ideałów pokolenia Woodstocku. Przemieniające pełnych zapału młodych marzycieli w znerwicowanych nałogowców, narkotyki w More to katalizator upadku dążeń do wolności i wyzwolenia z szarej rzeczywistości. Sedno historii Stefana tkwi w ukazaniu jego ucieczki – niemalże za wszelką cenę – od nudnego, ułożonego życia europejskiej klasy średniej ku uosabianej przez Estelle pogodnej swobodzie, która ostatecznie okazuje się drogą do jądra ciemności. W filmie Schroedera piękna dziewczyna przedstawiona jest jako współczesna inkarnacja zwodniczej syreny, ucieleśniającej erotyczny urok hippisowskiej swobody, ale także katalizującej w mężczyznach zazdrość i wciągającej ich w zgubne odmęty nałogu. Postać Estelle, zagrana z klasą przez Mimsy Farmer, skupia tanatyczno-erotyczny klimat filmu, w którym wolny seks i szukanie kolejnych doznań pozbawione zostają kontrkulturowego romantyzmu i sprowadzone do brutalnie banalnego atawizmu.

Upadek bohaterów wynika przede wszystkim z ulegania pokusie coraz częstszych i mocniejszych odlotów oraz przecenienia własnej odporności, nie tylko na narkotyki, ale i społeczną presję. Silnie w filmie Schroedera obecne jest widmo materializmu, weryfikującego niejednokrotnie idealistyczne plany młodych hippisów. Paradoksalnie najmocniej w szpony konsumpcjonizmu popycha ich jeden ze głównych symboli wyzwolenia – dystrybuowane przez cynicznych kapitalistów, strażników starego porządku narkotyki. Tutaj może niezbyt subtelną, ale znamienną figurą jest pociągający za sznurki na rajskiej Ibizie Wolf, stary biznesmen otoczony nazistowskimi gadżetami, zaopatrujący łaknących więcej narkomanów. Jeśli w mitycznej symbolice More Estelle odgrywa rolę syreny, zwodzącej naiwnego podróżnika Stefana obietnicą rozkoszy, to przywołującego negatywne skojarzenia historyczne Wolfa można porównać do złego króla, czerpiącego korzyść z nieszczęścia uzależnionych od jego zasobów upadłych poszukiwaczy wolności.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA