RED ROCK WEST, czyli Nicolas Cage udaje płatnego zabójcę

Dahlowi wystarczą zaledwie 3–4 początkowe sceny, aby pokazać, w jak złej sytuacji jest grany przez Cage’a Michael, a zarazem jak kurczowo trzyma się uczciwości, która go definiuje. Mógłby nie mówić o problemach z kolanem, dzięki czemu dostałby pracę, na której tak bardzo mu zależy, ale wie, że w końcu prawda wyszłaby na jaw. Od kumpla pieniędzy nie weźmie, również nie zamierza ich kraść. Ktoś jednak myli się na jego korzyść i kiedy Wayne pyta go, czy jest Lyle’em z Dallas, Michael potwierdza. Początkowo myśli, że chodzi o pracę przy barze, lecz kiedy jego nowy pracodawca wyjawia opis faktycznej roboty, główny bohater postanawia wykorzystać sytuację na łatwe wzbogacenie się, zwłaszcza że może to traktować jak oszukanie oszusta. To jedno jedyne kłamstwo Michaela wcale nie zmienia jego szlachetnej natury – pierwsze, co przecież robi, to ostrzega potencjalną ofiarę oraz pisze do szeryfa Red Rock list, w którym tłumaczy mu „małżeńskie problemy” Wayne’a i Suzanne. Czarny kryminał to jednak bardzo specyficzny gatunek, wykorzystujący chwilę słabości swoich bohaterów, aby następnie pokarać ich za naiwność i krótkowzroczność. Dlatego kolejne czyny Michaela, choć potwierdzające jego moralność, obracają się przeciwko niemu. Na przestrzeni całej historii wyjeżdża on z Red Rock kilkukrotnie, po czym szybko i mimowolnie wraca do pechowej miejscowości, tak jakby los nie pozwalał mu na ucieczkę, dopóki nie odpowie za swój grzeszek. Tablica powitalna miasta staje się bardzo ironicznym symbolem, śmiejąc się w twarz Michaelowi za każdym razem, gdy ten wjeżdża do Red Rock.
Filmowi nie brakuje humoru, często czarnego, który bierze się z precyzji, z jaką Dahl wraz ze swoim bratem, Rickiem, konstruują intrygę. Najeżona licznymi niespodziankami, najczęściej związanymi z prawdziwymi tożsamościami i charakterami postaci, początkowo obraca się wokół pomylenia zwyczajnego człowieka z mordercą, oczywiście do momentu, w którym pojawia się prawdziwy Lyle z Dallas. Gra go Dennis Hopper, kilka lat po diabolicznej kreacji w Blue Velvet, i na chwilę przed rolą genialnego szaleńca w Speed: niebezpiecznej szybkości. Jego Lyle jest wręcz wypadkową tamtych ról – psychopatą o wybuchowym charakterze, który pozuje na dużo bardziej cywilizowanego, niż jest w rzeczywistości. Hopper miał ewidentnie frajdę, wcielając się w takie postaci, i również w Red Rock West sprawia, że widz nie ma pojęcia, jak daleko postać płatnego zabójcy z Dallas posunie się w realizacji swych celów. Jako Wayne’a oglądamy J.T. Walsha, który w latach 90. był jednym z najbardziej charakterystycznych aktorów amerykańskich drugiego planu (niestety zmarł przedwcześnie w 1998 roku), wcielając się najczęściej w różnego rodzaju szuje, biurokratów i dwulicowców, by wymienić tylko role w Ognistym podmuchu, Nixonie, Incydencie oraz Negocjatorze. Jego bohater jest pozornie jednowymiarowym złoczyńcą, łasym na pieniążki żony, ale to właśnie w przypadku Wayne’a scenarzyści przygotowali masę niespodzianek, stopniowo serwowanych przez cały seans. Jedynie Suzanne wydaje się najbardziej przewidywalną postacią, choć grająca ją Lara Flynn Boyle (Miasteczko Twin Peaks), ze swoim przypominającym szept głosem i przenikliwym spojrzeniem, udanie nawiązuje do najlepszych wzorców kobiety fatalnej.
A jaki jest Nicolas Cage w tym filmie? Powściągliwy, zwyczajny, wydawać by się mogło, że najmniej efektowny z całej aktorskiej stawki, ale właśnie dlatego łatwo się identyfikować z jego bohaterem. Swoim kłamstwem nie tyle wprawia w ruch lawinę krwawych wydarzeń, ile całkowicie zmienia jej tor; swoją rolą zaś Cage wprowadza perspektywę zwyczajnego, popełniającego błędy, ale w gruncie rzeczy uczciwego człowieka, zderzającego się z sytuacją, która go przerasta, i ludźmi o paskudnych duszach. Jeszcze nie Nicolas heros, jakiego znamy z filmów akcji powstałych później, dzięki czemu możemy autentycznie bać się o jego Michaela. Jeszcze nie ten Cage, który gwarantuje niezapomniane, choć wątpliwej jakości występy w trzeciorzędnych produkcjach. Tutaj nawet nie próbuje dorównać szarżującemu Hopperowi, co wydaje się wręcz nie do pomyślenia, jeśli ktoś zna jedynie obecne występy aktora.
Podobne wpisy
Po 25 latach od premiery Red Rock West można spokojnie postawić w jednym rzędzie obok innych pierwszorzędnych współczesnych czarnych kryminałów – Żaru ciała Lawrence’a Kasdana, Śmiertelnie proste braci Coen oraz wspomnianego wcześniej Ostatniego uwiedzenia. Jest być może skromniejszy, nie tak przebojowy jak pozostałe tytuły, ale specyficzna aura, podkreślona gitarową muzyką Williama Olvisa i stylowymi zdjęciami Marca Reshovsky’ego, wciąga widza w koszmarny świat, w którym za milion dobrych uczynków nie dostaje się nic, ale za jeden zły los zsyła nieporównywalną karę. Dlaczego zatem o dziele Dahla dziś się nie mówi? Z drugiej strony, czy pamięta się o tamtych filmach? Noir najwyraźniej odszedł w niepamięć, pozostawiając po sobie wspaniałe wspomnienie, trochę jak spokojniejsza, nie tak krzykliwa wersja Cage’a. Może kiedyś jeszcze raz się odnajdą. Adios, Red Rock.