POZŁACANY WIEK 2. Życie jest nowelą [RECENZJA]
Miłośnicy kolejnego serialu autorstwa Juliana Fellowesa, twórcy Downton Abbey, z radością powitali na platformie HBO drugi sezon Pozłacanego wieku. Dalsze losy niezłomnej lady Russell i równie mocno broniącej swoich wartości Agnes van Rhijn przyciągnęły przed ekrany wiernych fanów. Czy warto było czekać?
Gry salonowe
W pierwszym sezonie Pozłacanego wieku nowobogacka rodzina Russellów wprowadza się do olbrzymiego, równie świeżego jak oni sami domu, stając się solą w oku i cierniem w słabiźnie przedstawicieli starych rodów Nowego Jorku. Pretendująca do miana bez mała szlachty elita stara się nie pamiętać, że sama nie zajmuje tych terenów od niepamiętnych czasów i tym bardziej zazdrośnie i zdecydowanie broni swojej pozycji. Państwo Russell jednak – głównie dzięki pieniądzom pana i determinacji pani – powoli wygrywają kolejne potyczki.
Drugi sezon to czas, kiedy lady Russell może już pochwalić się znajomością z panią van Rhijn, lady Astor i innymi gwiazdami starej socjety. Nadal jednak podchodzą oni do niej z rezerwą, odmawiając jej na przykład loży w operze nowojorskiej – jednego z podstawowych wyznaczników pozycji we właściwej warstwie społecznej. Na szczęście lady Russell jest osobą równie inteligentną, co majętną i wie, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Skoro opera nowojorska jej nie chce, pani Russell otworzy sobie własną…
Stary i nowy porządek
Niewątpliwą zaletą produkcji Fellowesa jest tło społeczne. Podczas gdy w Downton Abbey główny nacisk położony był jednak na relacje wewnątrz tytułowej posiadłości, tutaj otwieramy się na cały Nowy Jork. Powstaje Metropolitan Opera, budowany jest Most Brookliński (Czy wiedzieliście, jak duży udział w jego ukończeniu miała kobieta – Emily Warren Roebling? Z polskiej wersji Wikipedii się tego nie dowiecie, notka na temat mostu wspomina wyłącznie jej męża i teścia…). W wielkich zakładach przemysłowych tworzą się związki zawodowe, które utrudniają życie ich robiącym fortuny na ucisku robotników właścicielom. Zmiany przechodzą przez kraj jak huragan, a jednocześnie stary porządek trzyma się mocno, wciąż ważne jest, kto się komu i gdzie kłania, kto ma ile i jak pozyskanych pieniędzy, kto ma jaki kolor skóry.
Fellowes prezentuje nam przedstawicieli wszystkich grup. Agnes van Rhijn i jej siostra Ada (Christine Baranski i Cynthia Nixon) tkwią w gorsetach konwenansów i jakiekolwiek odstępstwo od zastanych reguł wywołuje u nich niezdrową ekscytację. Bertha Russell i jej mąż (Carrie Coon i Morgan Spector) to nowa krew, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć cel. Podczas kiedy on skoncentrowany jest na biznesie i solidnym zysku, jej zależy głównie na uznaniu takich osób jak sąsiadki z naprzeciwka czy niekwestionowana królowa socjety, czyli pani Astor (Donna Murphy). Młode pokolenie, które nie czuje zagrożenia i, wychowane we względnym spokoju, nie ma też większych ambicji, przygląda się temu z pełnym politowania pobłażaniem, koncentrując się bądź na rozwoju zawodowym, jak Marian Brook (Louisa Jacobson) czy Larry Russell (Harry Richardson), bądź osobistym, jak Oskar van Rhijn (Blake Ritson) czy Gladys Russell (Taissa Farmiga). Peggy Scott, czarnoskóra dziennikarka z problemami osobistymi (Denée Benton), nadal próbuje znaleźć dla siebie miejsce w tym kalejdoskopie.
Za szybko, za dużo
Trzeba przyznać twórcom Pozłacanego wieku, że postacie serii są skonstruowane doskonale. Są wiarygodne, pełnokrwiste, ludzkie. Nieco mniej wyraźne są być może warstwy pracujące, tutaj – i to też odróżnia Pozłacany wiek od Downton Abbey – zdecydowany nacisk położony jest na napięcia wewnątrz sfer wyższych, niemniej jednak nie jest to jednolita masa, ale zbiór ciekawych indywidualności. Niestety, niektórym z nich nieco szkodzi scenariusz.
W tym sezonie bowiem twórcy serialu postanowili uśmiechnąć się do zasad typowej telenoweli (na myśl automatycznie nasuwa mi się podobnie skonstruowana nowa Dynastia) i obdarzyć swoje postacie ckliwymi perypetiami, które pojawiają się równie szybko, jak znikają. Peggy, o której nieślubnym synu dowiadujemy się w końcówce pierwszego sezonu, otrzymuje wygodną dla rozwoju postaci wieść, że dziecko nie żyje. Marian, która wplątuje się w niezbyt przez nią pożądane zaręczyny, wyplątuje się z nich z anielskim uśmiechem na ustach i natychmiast wpada w objęcia nowej miłości. Ada, Agnes i Oskar wdają się w gmatwaninę romantyczno-ekonomicznych wątków, które rozwiązują się bez mała same w ciągu dwóch ostatnich odcinków. Materiału, gdyby go potraktować rozsądnie, wystarczyłoby tu na dobre trzy 8-odcinkowe sezony. Jeśli nadal tak to będzie wyglądało, Pozłacany wiek wkrótce zacznie gonić w piętkę.
I na bogato
A szkoda by było, bo na innych polach widać nie tylko utrzymanie poziomu pierwszego sezonu, ale i znaczną poprawę. Poziom zdecydowanie trzymają kostiumy – Kasia Walicka-Maimone prezentuje XIX w. w mocno nowoczesnym rozmachu. Biżuteria, pióra, tiurniury i treny wirują przed oczami zachwyconych widzów i choć w co niektórych sceptykach może zrodzić się podejrzenie, że ówczesne kreacje nie były tak mocno asymetrycznie skontrastowane jak niektóre suknie pań Russell, to jednak miło jest zawiesić na nich oko. Zdecydowanej poprawie zaś uległa scenografia. W pierwszym sezonie serii niektóre tła potwornie raziły sztucznością. Drugi oferuje przede wszystkim znacznie więcej lokalizacji – od fabryk na Północy, poprzez letnie domy elity po małe miasteczka Południa – i są one znacznie lepiej dopracowane. Wrażenie teatralnej dykty, tak częste w sezonie pierwszym, w drugim jest w zasadzie nieobecne. Oby się to nie zmieniło.
Na ten moment potwierdzony jest trzeci sezon serialu. Osobiście będę na niego niecierpliwie czekała, przede wszystkim dlatego, że dynamika w domostwie Ady i Agnes zmieni się teraz znacząco. Nie wątpię, że Agnes nie da sobie wejść na głowę, mam jednak nadzieję, że Ada w wykonaniu Nixon nabierze wreszcie jakiegoś charakteru. Czekam także na dalsze plany Berthy Russell, ponieważ do tej pory wyłącznie ona zapewnia Pozłacanemu wiekowi to, co czyni go interesującym – wgląd w intensywne przemiany społeczno-gospodarcze, których areną był XIX-wieczny Nowy Jork.