POZŁACANY WIEK. W ciasnym gorsecie konwenansów
Dobra wiadomość dla miłośników Dowton Abbey – oto twórca ich ulubionej serii, Julian Fellowes, przedstawia kolejną opowieść z życia wyższych sfer. Tym razem akcja toczy się w Stanach Zjednoczonych, pod koniec XIX wieku.
Czas narodzin wielkich fortun, kolei żelaznej i elektryczności, a jednocześnie czas konwenansów i form, sztywnych niby opinające kobiece talie gorsety i tamujących ruchy jak ciężkie, niewygodne tiurniury. Do Nowego Jorku po śmierci ojca przybywa Marian Brook (Louisa Jacobson), by zamieszkać ze swoimi ciotkami. Jedna z nich to powszechnie szanowana Agnes van Rhijn (Christine Baranski), która żyje ściśle według pisanych i niepisanych zasad nowojorskiej socjety. W jej cieniu wegetuje jej siostra Ada Brook (Cynthia Nixon), której nie udało się we właściwym czasie wyjść za mąż. Panie prowadzą spokojne, ustabilizowane życie i jedynym, co je nieco gryzie, jest fakt, że tuż naprzeciwko ich szacownej rezydencji wprowadzają się „nowi” ludzie – nowobogaccy Russellowie. Bertha Russell (Carrie Coon) ma mnóstwo pieniędzy, ale dla niej to dopiero początek. Bertha pragnie akceptacji kobiet takich jak Agnes van Rhijn i będzie dążyła do celu równie uparcie, jak pani van Rhijn będzie się przed tą akceptacją bronić.
Trzeba przyznać, że Fellowes potrafi oddać ducha epoki. Napisane przez niego postacie są żywe, ciekawe i z miejsca budzą sympatię lub antypatię widza. Na plan pierwszy w Pozłacanym wieku zdecydowanie wysuwają się kobiety. Na ekranie króluje przede wszystkim niesamowita Carrie Coon w roli pani Russell. Jej posągowa uroda to jedno, ale ton głosu i wyważone gesty budują postać charakternej karierowiczki, która nie pozwoli, żeby cokolwiek przeszkodziło jej w realizacji celu. Na drugim biegunie mamy opierającą się znajomości z nuworyszką Christine Baranski w doskonałej kreacji damy o niewzruszonych zasadach, ale złotym sercu. Baranski nie szarżuje, bo nie musi, świetnie wykorzystuje swoje naturalne warunki do odegrania roli Agnes, która ma za sobą tyle doświadczenia życiowego, że potrafi jednocześnie odrzucać awanse pani Russell i z sympatią i nawet pewnym uznaniem przyjmować obecność w swoim domu czarnoskórej sekretarki. Pomimo że to Marian i jej przyjaciółka kreowane są na główne postaci serialu, Coon i Baranski zdecydowanie grają w nim pierwsze skrzypce.
Zupełnie wyciszona i wycofana jest Cynthia Nixon w roli Ady Brooke. Być może potrzebowała odpoczynku po dość energicznym występie w And Just Like That, jej Ada bowiem to typowa stara panna, zahukana i zdominowana przez owdowiałą siostrę. Z tej roli można byłoby wyciągnąć niewielki pazurek, zarówno sama postać, jak i scenariusz na to pozwalają, Nixon jednak nie korzysta z tej możliwości, utrzymując postać w ciasnych ramach cichej myszki. Jeśli powstaną kolejne sezony serialu – na co osobiście bardzo liczę – byłoby dobrze zobaczyć jednak jakiś rozwój tej postaci, inaczej Nixon zniknie zupełnie za szerokimi ramionami Baranski.
Młode pokolenie aktorsko jest raczej na rozruchu. Louisa Jacobson w roli Marian pozostaje naiwną gąską z wielkimi chęciami, ale niewielkimi możliwościami. Błękitnooka blondyneczka o miłym głosie jest o krok od bycia nijaką. Znacznie lepiej wypada Denée Benton jako Peggy Scott, czarnoskóra dziewczyna poznana przez Marian na stacji kolejowej w Pensylwanii i przywieziona przez nią do domu ciotek. Peggy ma ambicje literackie i mroczną przeszłość, co choć nieco ckliwie, ale jednak pozwala na rozbudowę postaci. Trio młodych dam zamyka Taissa Farmiga w roli córki pani Russell, Gladys, która niecierpliwie czeka na swój debiut w towarzystwie. Farmiga (siostra Very) warsztat aktorski ma jak na razie bardzo ograniczony – albo wstydzi się go pokazać, bazując w serialu na jednej, naiwnej mince. Być może po debiucie panny Russell w towarzystwie wyjdzie i z jej postaci, i z tej aktorki coś więcej.
Gwoli uczciwości przyznać trzeba, że w serialu pojawiają się także panowie, z charyzmatycznym George’em Russellem (Morgan Spector) daleko na czele. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że stanowią oni jedynie tło dla rozgrywek dam.
Podobnie rzecz się ma z dolnymi poziomami wspaniałych rezydencji. Fellowes bowiem nie oparł się pokusie i jak w Downton Abbey, tak i w Pozłacanym wieku wprowadził postacie służby, oparte na tym samym schemacie – jest majordomus, pokojówka pani domu, kucharka, podkuchenna, lokaj. Tym razem nawet w dwóch zestawach, ponieważ służba Russellów i pani van Rhijn obserwuje się nawzajem i na swój sposób prowadzi swoistą rywalizację między domami. O ile jednak np. wątek państwa Batesów w Downton Abbey był poprowadzony jako jeden z głównych, o tyle w Pozłacanym wieku wydaje się, że sceny ze służbą, choć w pewnym stopniu wpływają na akcję serialu, są w większości w gruncie rzeczy zbędnymi wypełniaczami. Próby pogłębienia charakteru postaci, jak np. sceny z matką pani Armstrong czy relacji pomiędzy Bridget a Jackiem, stanowią irytujący i dłużący się przerywnik w stosunkach pani Russell z socjetą.
Pozłacany wiek jest częściowo bardzo dopieszczony wizualnie. Częściowo, ponieważ ogromne wrażenie robią klejnoty, fryzury i przede wszystkim stroje kobiet. Kasia Walicka-Maimone, polska kostiumografka, zrobiła fantastyczną robotę, wkomponowując ówczesną modę we współczesne gusta. Kreacje, w których panie z towarzystwa pokazują się na ekranie, to małe dzieła sztuki i dla nich samych warto zerknąć na serial. Niestety, na kostiumach wrażenia wizualne się kończą. Wnętrza prezentowane są niezwykle skromnie, w zaledwie kilku lokalizacjach, zaś cały drugi plan razi komputerową sztucznością. Są chwile, kiedy ma się wrażenie, że tło danej sceny zostało nieudolnie i na chybcika stworzone w Paincie. To zdecydowanie jest element do poprawy w kolejnych sezonach.
A że takie powstaną, to już pewne. W lutym tego roku HBO potwierdziło sezon drugi serialu, przewidywać można, że pojawi się na platformie wiosną 2023 roku. Fabuła z pewnością skupi się na dalszych losach Peggy Scott, które sezon pierwszy pozostawił otwarte, a także na postaci świeżo wprowadzonej do towarzystwa Gladys Russell i jej adoratorach – w tym na niezbyt dobrze rokującym synu pani van Rhijn. Z pewnością w sezonie drugim pojawi się także Marian, kreowana na główną postać serii. Trzeba będzie trochę poczekać na to, co dla nich wszystkich przygotuje utalentowany pan Fellowes – ale mam wrażenie, że będzie warto.