Pojedynek na szosie
Wytwórnia: Universal TV
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Richard Matheson (na podstawie opowiadania własnego autorstwa)
Muzyka: Billy Goldenberg
Zdjęcia: Jack A. Marta
Obsada: Dennis Weaver, Jacqueline Scott, Eddie Firestone, Lou Frizzell, Gene Dynarski, Lucille Benson
[Z archiwum KMF]
Uwaga – tekst i zdjęcia zawierają spoilery
Steven Spielberg już od wczesnej młodości miał ambicje reżysera filmów kinowych. Pierwsze doświadczenia zdobywał jednak jako etatowy reżyser telewizyjny w Universalu, który miał za zadanie użerać się z aktorami na planie i od którego kompletnie nic nie zależało. W takich warunkach Spielberg debiutował, dostąpiwszy zaszczytu reżyserowania samej Joan Crawford w “Eyes” (1969), pilotowym odcinku serialu Roda Serlinga “Night Gallery”. Rok później wyreżyserował epizod “The Daredevil Gesture” w serialu “Marcus Welby, M.D.”. W 1971 roku Spielberg wyreżyserował kolejny odcinek “Night Gallery” pod tytułem “Make me laugh”. W następnym roku na antenie znalazł się Spielbergowski odcinek “L.A. 2017” z serialu “The Name of the Game”, dwa odcinki serialu “The Psychiatrist”, pierwszy odcinek “Columbo” (zatytułowany “Murder by the Book”) oraz odcinek “Eulogy for a Wide Receiver” z serii “Owen Marshall: Counselor at Law”.
W 1971 roku asystentka Spielberga wzięła do ręki numer Playboya, w którym opublikowane było opowiadanie Richarda Mathesona “Duel”, o kierowcy samochodu, prześladowanym przez olbrzymią ciężarówkę. W tym samym czasie Matheson (współautor m.in. serialu “Strefa mroku” Roda Serlinga) miał już ukończony scenariusz na podstawie tego opowiadania, planowany do realizacji przez telewizję Universal. Spielberg spotkał się z producentem George’em Ecksteinem, który zapoznał się z dotychczasowymi osiągnięciami 23-letniego zapaleńca i po trzech dniach powierzył mu reżyserię.
David Mann wyjeżdża czerwonym Plymouthem Valiantem w daleką trasę poprzez amerykańskie pustkowia. Życiowy nieudacznik słucha radia, rozmawia z żoną przez telefon na stacji benzynowej i chce jak najszybciej dotrzeć do celu. Po drodze wyprzedza osiemnastokołową, brudną i dymiącą cysternę. Ten niepozorny epizod wkrótce staje się najgorszym koszmarem. Trasa ciężarówki bezustannie krzyżuje się z samochodem Davida. Anonimowy kierowca robi wszystko, by zgładzić niepozorny samochód osobowy. Wreszcie, doprowadzony do kresu wytrzymałości psychicznej, David odnajduje swoją wielkość i staje maska w maskę ze swym prześladowcą, ukrytym za brudną szybą szoferki cysterny…
Wielu wybitnych reżyserów zaczynało swe kariery od filmów, do których najchętniej woleliby się nie przyznawać. Tak startowali nawet najwięksi – Kubrick (“Strach i pożądanie”), Hitchcock (“Ogród rozkoszy”) i Cameron (“Piranha II”). A Spielbergowi spadła gwiazdka z nieba. Dzięki m.in. producentowi Barry’emu Dillerowi z telewizji ABC (która wyemitowała film, produkowany przez Universal), Spielbergowi dane było nakręcić swój pełnometrażowy debiut telewizyjny, niczym najlepsze kino akcji. Spielberg szansę tę wykorzystał z całą bezczelną brawurą, przynależną tak młodemu twórcy. Bazując na storyboardach (rysowanych m.in. przez Eda Verraux, późniejszego autora scenografii do “Kontaktu” Zemeckisa), Steven Spielberg doskonale wykreował desperacką walkę stłamszonego przez życie, tchórzliwego mieszczucha, skonfrontowanego z irracjonalnym zagrożeniem.
Niczym w “Psychozie”, cel podróży szybko staje się nieistotny. Kierunek akcji wyznacza przypadkowe spotkanie na drodze. Największym atutem “Pojedynku na szosie” nie są jednak psychologiczne rozterki Davida Manna, lecz czysto techniczna realizacja tej sytuacji. W sposób przynależny horrorom, Spielberg potraktował brudną ciężarówkę jak żywego, dyszącego bezsensowną wendettą potwora, usiłującego zgładzić niewinną ofiarę. Kierowca ciężarówki nie posiada twarzy, kilka razy widzimy tylko jego ręce (oraz nogi w kowbojkach). Nie ma mowy o jakiejkolwiek próbie dogadania się prześladowcy z prześladowanym. Niczym Terminator, kierowca ciężarówki ma tylko jeden cel. Szarpiący nerwy spektakl jest naładowany również sprzecznymi sygnałami. Oto bowiem David, przekonany, że ciężarówka zniszczy wypełniony wrzeszczącą hałastrą szkolny autobus, bezskutecznie próbuje ostrzec jego kierowcę. Tymczasem złowroga cysterna nieoczekiwanie wyciąga autobus z dziećmi z kłopotów, po czym nadal kontynuuje swoją pogoń za Davidem.
Dennis Weaver w roli Davida Manna celowo wygląda i gra w sposób działający widzowi na nerwy, obsadzono go zresztą wbrew woli Spielberga. Natomiast swoisty casting przeszła stara, brudna ciężarówka Peterbilt 351. Spielberg wybrał ją spośród kilku pojazdów, przede wszystkim ze względu na umieszczenie silnika przed szoferką, przez co maska nabrała wyglądu widmowej twarzy. Aby ciężarówka jednoznacznie kojarzyła się z czarnym charakterem, ekipa codziennie brudziła całą maskę w malownicze zacieki z oleju, brud na szybach szoferki również nie był przypadkowy. Osiemnastokołowy potwór miał nim być w sensie dosłownym. Za kółkiem zasiadł doświadczony kaskader samochodowy Carey Loftin (“Bullit”). Dublerem Dennisa Weavera, kierującym czerwonym Plymouthem, był inny utalentowany weteran Dale van Sickel.
Szefowie dali Spielbergowi zaledwie 10 dni zdjęciowych, gdyż wymyślili sobie, że wszystkie plenery zostaną nakręcone przez drugą ekipę w trzy dni, a reszta filmu powstanie w studio, z aktorem w atrapie samochodu na tle ekranu z tylną projekcją. Spielberg odrzucił tę absurdalną metodę pracy i uparł się na nakręcenie wszystkiego w plenerze, z filmowaniem Dennisa Weavera w pędzącym po prawdziwych drogach samochodzie. Przed realizacją rozpisał sobie całą akcję na mapie, wraz ze szczegółowym storyboardem. Swoją determinację poparł nienagannym przestrzeganiem grafiku zdjęć, podczas pierwszych trzech dni plenerowych 100 km od L.A. Wtedy wytwórnia zgodziła się na pomysły narwanego młodzieńca. Wypełniające większość filmu ujęcia samochodów w pędzie zostały przygotowane w bardzo prosty i oszczędzający czas sposób. Mianowicie na każdym odcinku drogi Spielberg ustawiał kilka kamer, filmujących po kolei przejazd obu pojazdów. Następnie przestawiano kamery na drugą stronę drogi, by zarejestrować ponowną jazdę, lecz w odwrotnym kierunku i innym plenerem w tle. Tym sposobem z dwóch przejazdów tym samym odcinkiem drogi uzyskiwano nawet do 10 ujęć, wmontowywanych w różne miejsca filmu (choć zauważyć należy, że atakująca cysterna prawie zawsze jest pokazywana z prawej strony kadru, nacierając w lewo; dokładnie na tej samej zasadzie Cameron kręcił pościgi samochodowe w “Terminatorze 2”. Podobno ma to swoje uzasadnienie psychologiczne w fakcie czytania od lewej do prawej – gdy coś dzieje się w przeciwnym kierunku, jest to podświadomy sygnał niebezpieczeństwa).
Oprócz tego ekipę zasilił Pat Hustis, twórca samochodu, z którego filmowano słynne pościgi samochodowe w filmie “Bullit” Petera Yatesa (1968). Pojazd ten był wyposażony w bardzo nisko zawieszoną platformę kamerową, do rejestracji efektownych ujęć niemalże z poziomu drogi. Do realizacji widowiskowej sceny finałowej zaangażowano aż siedmiu operatorów kamer, lecz Spielberg wybrał z bogatego materiału zdjęciowego tylko jedno, bezbłędnie prowadzone ujęcie, ze spadającą w przepaść ciężarówką. Kierowca potwora Carey Loftin, prowadził pojazd praktycznie do samego skraju urwiska, gdyż naprędce skonstruowane urządzenie, uniemożliwiające zwolnienie prędkości nie zadziałało. Loftin wyskoczył z ciężarówki w ostatniej chwili, co w gotowym filmie widać pod postacią otwartych drzwi szoferki. Można na tej podstawie zbudować niezbyt poważny, lecz zaskakujący i stojący w opozycji do intencji twórców wniosek, że filmowy kierowca przeżył, a dzika radość Davida Manna jest cokolwiek przedwczesna. Na szczęście nikt w oparciu o ten szczegół nie próbował dokręcać sequela…
Zdjęcia zostały nakręcone w ciągu 13 dni, co przy tej skali trudności i skromnych środkach technicznych i budżetowych (425 tys. dolarów), do dziś stanowi wynik wręcz nieprawdopodobny. Nieco więcej, bo aż 25 dni Spielberg dostał na montaż i udźwiękowienie. Dokonał tego tylko dzięki talentowi aż pięciu montażystów, równolegle składających poszczególne sekwencje. Pamiętne ujęcie spadania ciężarówki w przepaść zostało dźwiękowo wzbogacone rykiem, wziętym z klasycznego “Potwora z Czarnej Laguny” Jacka Arnolda (1954). Spielberg powtórzył ten dźwięk w niemal identycznej scenie spadania zabitego rekina na dno oceanu w “Szczękach”. Premierowo wyemitowany 13 listopada 1971 roku “Pojedynek na szosie” został przywitany jednobrzmiącymi głosami zachwytu. Zdecydowano o wprowadzeniu filmu na europejskie ekrany kinowe. Lecz w tym celu film musiał zyskać długość 90 minut, zamiast oryginalnych 74. Spielberg ponownie wezwał na plan Dennisa Weavera, znalazł bliźniaczo wyglądającą ciężarówkę i dokręcił emocjonującą scenę spychania Plymoutha wprost pod koła przejeżdżającego pociągu, epizod ze szkolnym autobusem, oraz telefoniczną rozmowę Manna z żoną. Oprócz tego, w oparciu o wcześniejsze materiały, rozbudował sekwencję wstępną i dodał nieco więcej dochodzących zza kadru przemyśleń Davida Manna.
Już w swoim wypełnionym akcją debiucie, Spielberg zawarł element charakterologiczny postaci, przewijający się przez całą jego późniejszą twórczość. David Mann jest tu sportretowany jako wyjątkowo miałki moralnie, tchórzliwy palant, który nie potrafi nawet obronić własnej żony przed atakiem obcego faceta (ten fakt wychodzi na jaw w telefonicznej rozmowie Manna z mającą go dość żoną). Figura niezaradnego męża-ojca, degradowanego przez żonę-matkę lub zgoła nieobecnego w życiu własnej rodziny, wyciągnięta z własnej młodości Spielberga, powróci w “Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia” (Roy Neary oddala się od rodziny by szukać Diabelskiej Wieży), “E.T.” (ojciec Elliota porzucający rodzinę), “Imperium słońca” (Jim tęskni przede wszystkim za matką), “Hooku” (Peter Banning nie ma czasu dla własnych dzieci), a nawet w komediowym “1941” (Ward Douglas dosłownie unicestwia własny dom podczas ataku na Japońców).
Od strony formalnej w “Pojedynku na szosie” widać kilka trików operatorsko-montażowych, później bardzo dla Spielberga charakterystycznych, jak jego słynne pionowe loty kamery na kranie. Pod koniec filmu, w decydującym momencie wewnętrznej walki Davida, Spielberg wykonał (przetestowany już w “Eyes”) montażowy manewr, polegający na kilku szybkich zbliżeniach sylwetki i twarzy głownego bohatera – ta sztuczka zostanie przez niego skopiowana w “E.T.”, w ujęciach Elliota, patrzącego na policyjną obławę, tuż przed wzniesieniem się rowerków w powietrze. Stacja benzynowa z wężami i pająkami w klatkach, ponownie zagrała u Spielberga w “1941” razem ze swą właścicielką, graną w obu filmach przez Lucille Benson. Scena, w której starsze małżeństwo nie chciało udzielić pomocy Davidowi, została powtórzona w produkowanym przez Spielberga “Powrocie do przyszłości” Roberta Zemeckisa (1985). Sędziwi aktorzy pojawili się także w “Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia”.
Wiele ujęć z “Pojedynku na szosie” zostało wręcz dosłownie skopiowanych przez George’a Millera w trylogii “Mad Max” (choć z drugiej strony, czyż można inaczej kręcić pościgi samochodowe na przecinanych drogami pustkowiach?). Oba pojazdy z “Pojedynku na szosie” nieoczekiwanie powróciły w odcinku “Never give a Trucker an even break”, serialu “The Incredible Hulk” z 1978 roku. W tej kolejnej telewizyjnej produkcji Universalu, pokazano identycznie wyglądającego czerwonego Plymoutha, takąż cysternę Peterbill, oraz na zasadzie recyklingu wykorzystano autentyczne ujęcia pościgowe z filmu Spielberga.
A sam “Pojedynek na szosie” zapisał się w historii kina jako jeden z najbardziej emocjonujących filmów sensacyjnych, utrzymanych w konwencji kina drogi. W karierze Spielberga film ten został przyćmiony dopiero przez powstałe cztery lata później “Szczęki” (swoją drogą, rekin był tam swoistą wariacją na temat ciężarówki), gdyż zaprezentowany w 1974 roku dramat “The Sugarland Express” był i jest, pomimo niezłej realizacji, dobrego aktorstwa, nienagannej reżyserii i pozostania w ramach kina drogi, traktowany jako jeden z gorszych filmów Spielberga, a już na pewno nie taki, którego można by się po nim spodziewać.
Od “Pojedynku na szosie” widownia miała wyraźnie ukierunkowane wymagania dotyczące Spielberga. Oczekiwano cudów, tak skąpo dzielonych przez ówczesnych luminarzy Hollywoodu. Planowany jako skromny film telewizyjny, pełnometrażowy debiut Stevena Spielberga dowiódł niezwykłej inwencji wizualnej i dramaturgicznej twórcy, który już na początku swej kariery jasno ukazał, że kino to żywioł, nad którym potrafi bezbłędnie panować.