search
REKLAMA
Czarno na białym

PODWÓJNE UBEZPIECZENIE

Jacek Lubiński

26 marca 2017

REKLAMA

Podwójne (bądź wielokrotne) ubezpieczenie to prawny termin oznaczający sytuację, w której jeden przedmiot/osoba jest jednocześnie ubezpieczony przynajmniej od tego samego ryzyka na sumy, które łącznie przewyższają jego wartość ubezpieczeniową. Przy odpowiednich okolicznościach i odrobinie szczęścia można zatem w razie nagłego wypadku otrzymać solidne odszkodowanie (co dosłownie oznacza oryginalny tytuł filmu Billy’ego Wildera – Double Indemnity). Kruczek polega na tym, że aby zyskać, wpierw trzeba coś stracić – na przykład życie. Takie ryzyko potrafi jednak konkretnie nakręcić, zatem dla wielu bywa to gra warta świeczki; kusząca szansa, której łatwo ulegają, często za namową równie łasych na kasę partnerów.

Tak właśnie było z Ruth Snyder i jej kochankiem, Henrym Juddem Grayem. W latach dwudziestych ubiegłego wieku stali się oni (nie)sławni po tym, jak zabili męża kobiety – Alberta – uprzednio z sukcesem namawiając go na pokaźną polisę ubezpieczeniową. Nie mieli jednak kiedy cieszyć się z dodatkowej gotówki, gdyż szybko zostali złapani i osądzeni. A ponieważ były to czasy, kiedy nikt się z przestępcami nie patyczkował, toteż wkrótce zdjęcie pani Snyder z egzekucji na krześle elektrycznym w Sing Sing obiegło cały kraj. Wpadło także w ręce pisarza i dziennikarza, autora zbliżonej tematyką książki Listonosz zawsze dzwoni dwa razy – Jamesa M. Caina, który całą historię zamienił na równie poczytną powieść. I podobnie jak w przypadku wyżej wspomnianego tytułu, tak i o Podwójne ubezpieczenie szybko upomniało się Hollywood.

A konkretnie mistrz Billy Wilder, czyli reżyser, który zasłynął z tego, że niemal każdy materiał, którego się dotknął, zamieniał w złoto (nie tylko oscarowe, acz nominacji do tej nagrody Podwójne ubezpieczenie otrzymało w rezultacie aż siedem, stając się pierwszym tak znaczącym sukcesem w jego karierze). Jednakże w tym wypadku twórca ten nie miał łatwego zadania, głównie z uwagi na niewygodną naturę opowieści względem czasów, w jakich powstała. Blisko osiem lat zajęło Wilderowi udobruchanie cenzorów działających wedle restrykcyjnego Kodeksu Haysa – gdy próbował po raz pierwszy, w 1935 roku, uznano, że książka zwyczajnie nie nadaje się na film, który można by było pokazać amerykańskiej publiczności. Co więcej, także nadworny scenarzysta Wildera, Charles Brackett, odmówił mu w tym wypadku współpracy nad tekstem, gdyż ten wprawiał go w zakłopotanie.

Dopiero wojenna zawierucha sprawiła, że granice etyki, a także wrażliwość obywatelska diametralnie się przesunęły. Lecz nawet wtedy – a był to rok 1944 – Wilder musiał się napocić i dokonać wielu zmian w adaptacji, aby projekt dostał błogosławieństwo. Opłaciło się aż nadto, bowiem sukcesem Podwójnego ubezpieczenia Hollywood mogło nie tylko spłacić zaległe rachunki, ale praktycznie ustaliło fabularne standardy czarnego kina.

Nie był to co prawda pierwszy film noir (za ten uważa się wcześniejszy o cztery lata Stranger on the Third Floor z nieśmiertelnym Peterem Lorre), ale zdecydowanie najważniejszy w danym okresie.

Utarł on drogę następnym kamieniom milowym gatunku, jak i jego nieszablonowym twórcom pokroju Julesa Dassina, Nicholasa Raya czy Otto Premingera. Stał się też początkiem rozbuchanych kwot dla głównych aktorów, którzy tutaj kosztowali studio niebotyczne (jak na daną chwilę) sto tysięcy dolarów od łebka, co było najwyższą gażą w przemyśle. Przede wszystkim jednak wyznaczył oraz utrwalił na dobre elementy charakterystyczne dla czarnego kina – na czele z tak zwaną kobietą fatalną, w którą tutaj z wielką wprawą wcieliła się Barbara Stanwyck.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA