search
REKLAMA
Archiwum

NIEWIERNA (2002). Recenzja kobieca

Tekst gościnny

24 sierpnia 2017

REKLAMA

Autorką recenzji jest Anna Kierzkowska.

Tak. To w typowo męskim stylu tak powiedzieć. Może dlatego uważa się, że mężczyzna nie jest w stanie zrozumieć kobiety. Podobno. Kobieta wie, co powinna. Ale zanim to zrobi, sprawdzi inne możliwości, przetrawi, a po drodze zrobi sto innych niepotrzebnych rzeczy. Ale to tak na marginesie. Napisałam przed chwilą “podobno”, ponieważ wczoraj właśnie odkryłam, że Adrian Lyne albo nie zalicza się do mężczyzn, albo jest czarodziejem. Jego najnowszy film jest o kobiecie i jej świecie (mężu, dziecku i kochanku) oraz o tym, jak człowiek sobie świetnie radzi z innymi, a jak kiepsko z sobą… Standardowy problem zdrady został przedstawiony z punktu widzenia uwiedzionej Connie, potem także jej męża. Widzimy kolejne sploty zdarzeń i perfekcyjne kreacje głównych bohaterów. Pojawia się zwrot akcji i film nabiera nowego oblicza. Ale o tym obliczu (o rodzinie) wiele już pisano i mnie się tego robić nie chce. Ja się zajmę tym, co dla mnie było ważniejsze. Istotą kobiecości, którą Lyne zgłębił bezbłędnie, jakby sam był kobietą.

Zwolennicy amerykańskiego masowego kina mogą sobie obejrzeć Niewierną, ale istnieje ryzyko, że nie zauważą od początku bogatej warstwy psychologicznej filmu i rozgrywającej się w nim walki o Ogień. W recenzji mojego szacownego kolegi Dariusza na przykład możemy przeczytać, że główna bohaterka Niewiernej traktuje początki swojego romansu z przystojnym młodym człowiekiem jak odskocznię od codzienności – lekko i bez wyrzutów sumienia. Jest to kompletne, bezpodstawne spłycenie i obraża nie tylko aktorkę, ale i mnie. Każda kobieta, przynajmniej każda, która siedziała na sali kinowej, na której ja byłam, rozpoznała w doskonałej grze Diane Lane nie znudzenie życiem, ale zwyczajne zaciekawienie nietuzinkowym mężczyzną i od tego momentu misternie uknutą pajęczynkę rozterek. Jak to było dokładnie – o tym za chwilę, ale jedno jest pewne – poczucie winy budziło się w Connie od momentu, gdy odczuła na sobie pierwsze palące spojrzenie i się jej ono spodobało.

Każda z nas to wiedziała. Każda z nas to widziała i czuła, bo każdej z nas się takie rzeczy przytrafiają. Jest w starciu ze zniewalającym mężczyzną coś, czego żadna nie potrafi przeżyć bezboleśnie. Niezależnie od stopnia powstałej zażyłości, jest to zawsze ciężka próba dla solidnych nawet fundamentów życia kobiety. Connie od pierwszych chwil znajomości z przystojniakiem czuje, że narusza zasady fair play wobec męża, a po pierwszej spektakularnej akcji łóżkowej z Francuzem przeżywa osobisty dramat, ponieważ sama we własnych oczach staje się szmatą, płaszczącą się u stóp jurnego, błyskotliwego bawoła. Nie umie przestać, chce być tak zniewolona. Zaiste nie jest to sprawa lekka i wyrzuty sumienia mają tu dużo do gadania, co widać u Connie, jeśli ktoś chce ją rozumieć.

Dla kobiet rozumienie Connie jest naturalne. Taki mechanizm jak u niej da się roztrzaskać na przykładzie choćby torebki. Są to proste pułapki babskiego ja:

Uległa namowom.

Facet jest miły i fajny. Kobieta, mimo że ma ustabilizowane życie, już w tej fazie odczuwa zew krwi, widzi zainteresowanie i nie panuje nad wrodzoną kokieterią i ciekawością, jest w swoim żywiole. Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie (choć oczywiście istnieje jakieś ryzyko, że jest gwałcicielem…), zatem korzysta z okazji, by go poznać. To tak, jakby postanowiła pooglądać sobie interesującą torebkę, więc mimo że ma już jedną, zakupu nie planuje, a pieniądze musi wydać na jedzenie – wchodzi do sklepu. Nie kupi przecież, wchodzi pooglądać. Naturalne. Wszystkie tak robimy. W duszy ganiąc się za stratę czasu, ale jednak.

Wyciągnęła rękę.

Widmo czegoś, czego wcześniej nie znała, czegoś nowego i niezwykłego, pojawia się nagle i pociąga. Facet jest cały magnetyczny – on i jego gniazdko – czy można pozbawić się tej odrobiny odmiany, skoro nic nie zajdzie? Mimo wahań, że zachowuje się nieodpowiednio jak na swój wiek i położenie, że mogłoby to zostać różnie odebrane, postanawia nawiązać z nim silniejszy kontakt. Dzwoni, pod byle pretekstem. To tak, jakby wzięła do ręki upatrzoną, dość ekstrawagancką jak dla niej, ale szalenie modną torebkę, i wiedząc, że nie może jej kupić, oglądała ją godzinę pod kątem zakupu. Naturalne. Tak TEŻ robimy. Gnębiąc się w duchu, co sobie o nas myśli sprzedawczyni.

Zjadła owoc.

Nagle objawia nam się nowa kobieta – ma ułożone włosy i dobrane do figury i urody ubrania, jest piękniejsza i odmłodzona. Wcześniej tego nie było. Dlaczego się odmienia? Bo on jej okazuje, ze jest piękna i interesująca, więc ona pięknieje i budzi zainteresowanie. To naturalne. Dalej jak po sznurku… Jest cudowna atmosfera, jesteśmy młodzieżowi, swobodni, spontaniczni i ulegamy chwilom. Kolejnym chwilom. Rozum zakopany w odległości trzystu kilometrów od najbliższego posterunku sumienia. Marne szanse, by wezwał posiłki. Na drzwiach do serca chochoł wywiesza napis: “Nie przeszkadzać, tu się poddaje emocjom” i przesuwa do kąta karton przeterminowanych uczuć. Wali się ostatni bastion. Nie starcza siły, by opanować to pragnienie rozpalonego wnętrza, najprzyjemniejszego uczucia świata. To tak, jakby w jednej chwili ujrzeć się w lustrze z nową torebką jako zupełnie odmienioną kobietę i po prostu kupić ją sobie, mimo ze zabraknie na chleb. I poczuć się królową. Naturalne. Wszystkie tak mamy. Chwilami.

I tak, odkąd pierwszy raz Ewa uległa namowom, wyciągnęła rękę i zjadła zakazany owoc, każda Ewa na ziemi w ten sam sposób potwierdza swoje człowieczeństwo w różnych sytuacjach. Niewierna to studium kobiecego rozdarcia pomiędzy naturalną rolą matki, strażniczki domowego ciepła i dobroci, a odwiecznym dążeniem do poznania nieodkrytego i czerpania z życia pełnymi garściami. Nieważne czego. To jest właśnie najistotniejsza dla mnie rzecz w tym filmie. Kreacja kobiety, w której sercu spokojne szczęśliwe życie zostało w szamotaninie emocjonalnej zepchnięte na boczny tor, bo pojawił się tajemniczy zakątek, o którym nikt nie wie, ogród dzikości, rozkoszy, w którym się zamknąwszy mogła Connie być tylko wielkim pięknym orgazmem i szaleństwem. Każdy by tak chciał. Pytanie: co z tego wyniknie? Jeśli jesteście ciekawi – polecam Niewierną.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA