NAPRZÓD. Baśnie i czary codzienności

U podstaw Pixarowskiego Naprzód leży interesująco zaprojektowany świat. Wychodzimy bowiem od krystalicznej, gatunkowej fantastyki – reprezentowanej przez smoki, elfy, wróżki czy czarodziejów – która z czasem zostaje wyparta przez znane nam technologie, infrastrukturę XXI-wiecznych miast i współczesne społeczne relacje. Od wymagającego pewnych umiejętności rzucenia czaru światła znacznie łatwiejszy w zastosowaniu okazuje się wynalazek prądu. W obliczu rozwijających się i bardzo przystępnych środków komunikacji nieprzydatne stają się skrzydła. Na co komu magiczna różdżka, gdy w ręce można trzymać uzbrojonego w aplikacje smartfona?
Gdy poznajemy dwójkę głównych bohaterów-elfów, szesnastoletniego Janko i jego starszego brata Bogdana, cuda i czary poszły już dawno w niepamięć. Oczywiście pozostawiały po sobie ślady swojej dawnej obecności: w postaci udomowionych smoków, powołujących się na mistyczną przeszłość gier planszowych, niszczejących zabytków, symboli wymalowanych gdzieniegdzie na murach czy bezdomnych, przetrzepujących śmietniki jednorożców.
Jednocześnie z wykładaniem reguł rządzących tym miejscem reżyser, Dan Scanlon, rozwija główny temat. Jest nim tęsknota dwójki braci za przedwcześnie zmarłym ojcem. Nieśmiały, strachliwy i niepewny siebie Janko nieustannie wypytuje o niego swoją matkę, spotykającą się już dłuższy czas z nowym partnerem. Mający status dziwaka, narwany Bogdan przetrawił już tę stratę i oddał się studiowaniu magicznej przeszłości, katalogowaniu formuł czarów i przypominaniu wszystkim o baśniowym rodowodzie swojej krainy. Dla Janka to sprawa całkowicie obojętna, niezaprzątająca mu myśli. Trawią go bowiem znacznie pilniejsze sprawy. Świadomy jest, że to już najwyższy czas, by zacząć pracować nad sobą, wyjść do ludzi, eliminować własne słabości i lęki.
Podobne wpisy
Ich sytuacja zmieni się całkowicie, gdy na szesnaste urodziny Janko otrzyma od ojca okolicznościowy prezent, ukrywany przez ich matkę od lat na strychu. Podarunkiem tym będzie czarodziejska różdżka i klejnot, które pozwolą braciom przywrócić im tatę na krótki czas. Zadanie jest oczywiście trudniejsze, niż się wydaje, nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, konieczna będzie podróż wzorowana na tolkienowskich wyprawach, na próbę wystawiona nie będzie, rzecz jasna, siła mięśni, ale charakter, zaufanie i determinacja. Znacie to bardzo dobrze.
Na korzyść Naprzód wpływa na pewno modernistyczne podejście do gatunku fantasy, zupełnie inne od konserwatywnej Meridy Walecznej, eksplorującej zbliżone filmowe terytoria. Scanlon nie zaskakuje jednak na polu głównej fabularnej osi (skok nad przepaścią, pojedynek ze smokiem, poszukiwanie skarbu, przedzieranie się przez najeżone śmiertelnymi zasadzkami podziemne tunele – to wszystko to spodziewany zestaw wyzwań i zwrotów akcji), ale wrzuceniem tych wydarzeń w nowy kontekst i tym, jak wiele dzieje się na drugim, trzecim planie. Mam tu na myśli różnorodne zjawiska, które dzieją się wokół/dzięki braterskiej ekspedycji. Ktoś przypomni sobie o darze posiadania skrzydeł, z zapyziałego lombardu wydobyty zostanie legendarny miecz, a dawne przepowiednie okażą się jak najbardziej prawdopodobne. Dan Scanlon w całym filmie rozlokował sygnały i znaki, świadczące o budzącym się świecie magii, którego przykryły nitki autostrad, dzielnice wieżowców i pola Wi-Fi.
Naprzód ma niestety swoje problemy. Film Dana Scanlona wydaje się wręcz mechanicznie zaprogramowany, przewidywalny w rysunku postaci i ich perypetiach. Scanlon kilkukrotnie przypomina cele, które Janko wypisuje sobie raz na ręce, raz na kartce. Najważniejsze, byśmy ani my, ani on o nich nie zapominali. W trakcie filmu będziemy je oczywiście odhaczać punkt po punkcie. Wzorem gry wideo nasi bohaterowie będą zbobywać i masterować umiejętności, by wszystkie wykorzystać w finalnym pojedynku. Naprzód aż nadto trzymany jest w ryzach.
Trudno wokół tego oczywiście zbudować precyzyjny zarzut (to dzięki temu zmieniające się, dynamiczne postaci), ale tak samo można mieć wrażenie mechanicznej powtarzalności, wracających schematów i szablonów w portretach postaci. Finalnie Naprzód otwiera wrota do naprawdę gigantycznego świata neofantasy. Inicjacyjna przygoda Janka i Bogdana dają obraz tylko jego ułamka. Nietrudno zgadnąć, od czego zależy, czy kiedykolwiek Pixar pozwoli nam do niego jeszcze powrócić.