NAJLEPSI PRZYJACIELE NA EKRANIE. Być jak Riggs i Murtaugh
Słyszy się czasem, że przyjaciel jest cenniejszy od rodziny, bo przyjaźń wybieramy sami. Osobiście uważam, że wybór jest tylko pozorny, przyjaźń zbudowana jest zazwyczaj na wspólnych przeżyciach, a po latach obie te relacje potrafią być niemal bliźniacze. Na dowód przedstawiam kilka moich ulubionych przykładów ze świata dużego i małego ekranu. Wszak dzisiaj obchodzimy Dzień Przyjaciela.
Kirk i Spock (uniwersum Star Trek)
Ramię w ramię odważnie zmierzają tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. Kapitana Jamesa T. Kirka i komandora Spocka różni bardzo wiele, od charakteru przez aparycję (obie różnice głównie podyktowane są faktem, że Spock jest w połowie Wolkaninem), ale lata wspólnych przygód i podróży przez kosmos należącym do Gwiezdnej Floty statkiem USS Enterprise uczyniły z nich przyjaciół, którzy są w stanie nawzajem poświęcić dla siebie życie (i obaj, w zależności od linii czasowej, to zrobili!). Zarówno oryginalny duet (William Shatner i Leonard Nimoy), jak i ten znany z rebootu (Chris Pine i Zachary Quinto) świetnie oddały dynamikę tej niecodziennej relacji. Nie wyobrażam sobie Star Treka bez tej przyjaźni, stąd pewnie do tej pory ignorowałem przygody wszystkich innych załóg.
Han i Chewbacca (uniwersum Gwiezdnych wojen)
Podobna do trekowej relacja, bo również oparta na różnicy rasowej, podobnej zależności (znów statek) i również możliwa dzięki pasji do kosmicznych podróży. Inna o tyle, że Han i Chewbacca trudnią się działaniami nielegalnymi – czy to kradzieżą, czy to szmuglerką, czy w końcu otwartą walką z władzą. To para kosmicznych piratów, wyjętych spod prawa kowbojów. Z tegorocznego Hana Solo wiemy, że Han poznał Chewbaccę w momencie, gdy dopiero kształtowały się jego charakter i podejście do życia, a z Przebudzenia Mocy, że rozstali się dopiero, kiedy ten pierwszy został zabity przez własnego syna. Dekady przyjaźni sprawiły, że panowie potrafili wejść za sobą w ogień, nie tracąc przy tym okazji do wzajemnych złośliwości. Jak to w prawdziwej przyjaźni.
Martin Riggs i Roger Murtaugh (seria Zabójcza broń)
Ta wybuchowa para z pewnością nie darzyła się od początku sympatią. Trudno się dziwić, bo poznali się w momencie, kiedy Murtaugh chciał spokojnie dożyć do emerytury, a Riggs, pełen myśli samobójczych po śmierci ukochanej żony, pakował ich w kolejne niebezpieczne sytuacje. A jednak to właśnie one zbliżyły obu panów na tyle, że w ostatniej części kultowej serii Richarda Donnera mówią już wprost – nie jesteśmy przyjaciółmi, jesteśmy rodziną. Rzeczywiście obaj mogli na siebie liczyć zarówno w codziennych problemach, jak i w sytuacjach wagi życia i śmierci. Roger miał też pewność, że nigdy nie zabraknie osoby, która skutecznie ośmieszy go przez całym komisariatem.
Wiem o istnieniu serialu o tym samym tytule, ale świadomie, po obejrzeniu zapowiedzi, postanowiłem nawet nie dawać mu szansy.