NA SKRÓTY. Kalifornijska mozaika Altmana

Tak jak w 1975 roku tytułowe Nashville reprezentowało smutną agonię nadziei ery Woodstock i ogniskowało schizofrenię Stanów epoki wojny w Wietnamie, tak na Los Angeles A.D. 1993 u Altmana można spojrzeć jako na pękającą fasadę amerykańskiego snu w inkarnacji dziedzictwa kolorowych i ekstrawaganckich lat 80. Bohaterowie Na skróty mieszkają w miejscu, które wedle popkultury jest nieomal rajem na Ziemi. Tymczasem codzienne zmagania nie mają nic wspólnego z kojarzonym z L.A. splendorem, a życie w paradygmacie amerykańskiego snu może momentami zdawać się koszmarem. Wszyscy wydają się uwięzieni w projekcji powszechnego dobrobytu, który jednak nie zapewnia ani równych możliwości, ani nie uwalnia od mniejszych i większych ciężarów egzystencji. Z poczucia stagnacji i niedopasowania do słonecznego, kalifornijskiego obrazka bierze się w postaciach Altmana poczucie bezsilności, popychające ich do poszukiwania dróg na skróty, ominięcia lub przeczekania problemów. To jednak nie wyzwala, a jedynie gmatwa sytuację.
Przełamujące dramat akcenty pozytywne wskazują mimo wszystko na istnienie głębszych relacji międzyludzkich i dobro, które w bohaterach Na skróty jednak nie gaśnie. Niemniej mimo że nieco równoważą pesymistyczny wydźwięk całości, to nie przynoszą ulgi czy happy endów, a raczej zwiększają autentyczność w trosce o zbalansowanie prezentowanych realiów społecznych. Na skróty to wszechstronnie pomyślana konstrukcja, nastawiona na uchwycenie kondycji ludzkiej, swoistego ducha czasów i równocześnie oddawanie naturalnego biegu spraw, pozbawione efekciarstwa. Dramatyczne kulminacje i przełomy są przez Altmana ukazywane w sposób pozbawiony ekscytacji czy ostentacyjnego narastania napięcia, wpisując się w normalny ciąg zdarzeń, po prostu dziejąc się, a nie „nadchodząc”. W ten sposób reżyser oddaje dynamikę zdarzeń w prawdziwym życiu, podkreślając nie tylko charakter filmu, łączący realizm z egzystencjalnym namysłem, ale także duszność i stagnację świata przedstawionego.
Podobne wpisy
Po premierze na festiwalu w Wenecji Robert Altman zdobył za Na skróty Złotego Lwa i dwa inne wyróżnienia, a zespół aktorski nagrodzony został Pucharem Volpiego. Można powiedzieć, że taki podział oddawał sprawiedliwość twórcom tego wyjątkowego filmu. Aktorzy i aktorki wywiązali się ze swoich zadań lepiej niż dobrze, tworząc ze stosunkowo niewielkich fragmentów scenariusza niejednoznaczne i głębokie postacie, ucieleśniające egzystencjalne sprzeczności i niepokój amerykańskiego poszukiwania życiowej drogi na skróty. Każda z historii wydaje się pełnoprawną opowieścią, z odpowiednią wieloznacznością i ciężarem. Z kolei reżyserowi – notabene przy okazji tego filmu po raz kolejny pominiętemu na rozdaniu Oscarów – należy się uznanie za znakomite poprowadzenie i spięcie całości, splatającej poszczególne wątki w dramatyczną, słodko-gorzką mozaikę, która pomimo skomplikowania i ponad trzygodzinnego metrażu niesamowicie przemawia i zachwyca mistrzowską narracją. Jeśli Robertowi Altmanowi udało się w ciągu swojej kariery stworzyć film, który niemal bezbłędnie oddaje półcienie życia, przy równoczesnym uchwyceniu kondycji duchowej społeczeństwa, to jest to właśnie Na skróty.