search
REKLAMA
Recenzje

MOJA MAMA. Wzruszająca perła tureckiego kina

Moja mama to film nie tylko dla miłośników kina tureckiego.

Karolina Michalska

14 października 2021

REKLAMA

Jakiś czas temu napisałam dla was artykuł zatytułowany Jasna poświata półksiężyca. Filmy tureckie, które warto znać. Dziś proponuję kolejny obraz pochodzący z tamtego magicznego miejsca, i to obraz z najwyższej półki – Moją mamę (tur. ANNEm). Film moim zdaniem niezwykły, który wywoła falę wzruszenia nawet w najbardziej zatwardziałych sercach. Dramat ten to historia mówiąca o relacji nadopiekuńczej matki z niezadowoloną z życia córką. I choć być może brzmi banalnie, to zapewniam was, że jest to pozycja na wielu poziomach bardzo zaskakująca. Z góry jednak ostrzegam – bez dużej ilości chusteczek pod ręką lepiej tego filmu nie zaczynać.

Ayse (Sumru Yavrucuk), zajmująca się domem gospodyni, mieszka w małej tureckiej wiosce wraz z córką Nazli (Özge Gürel) i mężem Osmanem (Tuna Orhan). Nazli od urodzenia jest sensem życia swojej matki. Kobieta co prawda nie może spełnić wszystkich zachcianek córki, gdyż nie pozwala jej na to sytuacja finansowa, jednak dwoi się i troi, aby Nazli niczego nie zabrakło. Fakt, że nie może zapewnić córce tak godnego życia, jak by tego pragnęła, nie przeszkadza kobiecie snuć wobec dziecka planów. Ayse chce bowiem, aby Nazli dostała się do szkoły i mogła uzyskać wykształcenie, które zapewni jej lepsze życie. Przeszkodą w dążeniu do tego celu staje się Osman. Ten wiecznie wszczynający awantury alkoholik i hazardzista uważa, że miejsce kobiety (zarówno matki, jak i córki) jest w domu. Ojciec twierdzi, że szkoła to tylko chora fanaberia matki, która niczego w przyszłości Nazli nie zmieni, a jedynie narazi rodziców na niepotrzebne koszta. Jednak Ayse postanawia postawić na swoim i posłać córkę do szkoły. Ta jako dziecko nie rozumie jeszcze swojego położenia – cieszy się z dzieciństwa mimo biedy, w jakiej przyszło jej dorastać.

Wszystko zmienia się jednak diametralnie, kiedy Nazli dorasta. Dziewczyna zaczyna pojmować swoją sytuację, ma świadomość, że gdzieś tam istnieje lepszy świat. Czuje się rozgoryczona tym, że musi żyć w takich, a nie innych warunkach. Ma też dość ciągłych awantur między rodzicami. Jej celem stają się studia nauczycielskie w Stambule. Aby się na nie dostać, dziewczyna staje się prymuską w szkole. Zdaje sobie sprawę z tego, iż jeśli dostanie się na wymarzoną uczelnię, będzie mogła wyrwać się z piekła, jak określa swój dom rodzinny. Ale dzieje się coś jeszcze. Jako nastolatka Nazli zaczyna coraz bardziej wstydzić się matki. Dziewczyna czuje zażenowanie, widząc proste, skromne i niemodne stroje Ayse, peszy się i irytuje, kiedy ta z ciepłym posiłkiem przychodzi do niej do szkoły. Gdy podczas codziennych zakupów kobieta wykłóca się ze straganiarzami o każdy grosz, Nazli pali się ze wstydu. Dziewczyna nie ma pojęcia, że jej matka walczy jak lwica, odejmuje sobie od ust tylko po to, by zapewnić jej lepszy start w przyszłość.

Kiedy Nazli dostaje się na studia, matka nie posiada się ze szczęścia. Jest tak dumna, że pragnie obwieścić tę cudowną nowinę całemu światu. Nazli jest przecież jej oczkiem w głowie, jedynym dzieckiem, które ma teraz szanse zostać nauczycielką. Należy tu zauważyć, że kobieta, mimo iż została tak okrutnie doświadczona przez życie, wciąż pozostaje optymistką i w przeciwieństwie do Nazli oraz swojego męża nadal potrafi cieszyć się z małych rzeczy. Ojciec natomiast przyjmuje wiadomość o studiach z chłodem i sceptycyzmem.

Scena wyjazdu Nazli do Stambułu jest niezwykle wzruszająca. Chociaż dziewczyna wyjeżdża tylko na studia, matce niemal pęka serce; zachowuje się tak, jakby na zawsze traciła swoje jedyne, upragnione dziecko. Ojciec, chociaż nadal zachowuje dystans i pozostaje oziębły, na swój sposób udowadnia, że wbrew pozorom również kocha swoją córkę.

Więcej szczegółów fabuły zdradzać wam nie będę – napiszę tylko tyle, że zaskoczą was nie tylko liczne zwroty akcji, ale i niespodziewane, ujmujące zakończenie.

Film w reżyserii Mustafy Kotana wzrusza od pierwszych scen. Myślę jednak, że ta niezwykła, jakże życiowa historia niestety nie trafi do każdego. Odnoszę wrażenie, że film ten docenić i zrozumieć można dopiero w odpowiednim wieku. Obawiam się (choć mam nadzieję, że niesłusznie), że spora część nastoletnich widzów nie pojmie, na czym polega niezwykłe piękno tego dramatu. Ogromnym atutem filmu jest jego uniwersalność i ponadczasowość – przekaz będzie tak samo jasny dla widzów na całym świecie. Oglądając Moją mamę, nie będziemy mogli powstrzymać spływających po naszych policzkach łez. Dramat Kotana uświadomi nam, czym jest matczyna miłość, i nauczy, jak bardzo trzeba ją doceniać.

Pisząc o Mojej mamie, nie mogę nie wspomnieć o niezwykłej, przepięknej muzyce, która towarzyszy nam od początku do końca seansu. Podkreśla ona najsmutniejsze i najistotniejsze momenty filmu, przez co ten jeszcze mocniej oddziałuje na emocje widza.

Moja mama to film nie tylko dla miłośników kina tureckiego. Myślę, że skierowany jest on także do tych, którzy pragną na chwilę odpocząć od typowego kina akcji; którzy szukają w kinie czegoś oryginalnego. Zresztą zobaczcie i oceńcie sami. Polecam!

Moja ocena: 8/10

Avatar

Karolina Michalska

Absolwentka Filologii Polskiej ze specjalizacją Filmoznawstwo i Teatrologia. Kocha zwierzęta i podróże - ale przede wszystkim nietuzinkowe kino z wszelkich (nawet tych najbardziej abstrakcyjnych) stron świata. Święta Filmowa Trójca: Pasolini, Bałabanow, Kubrick.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA