search
REKLAMA
Recenzje

W DOMU. Relacje z czasów pandemii w polskiej antologii od HBO

Jakub Koisz

23 lipca 2020

REKLAMA

Polski oddział HBO chadza sobie po świecie filmowo-serialowym coraz pewniej, a najnowszy, praktycznie biorący widzów z zaskoczenia projekt W domu dowodzi, że w kwestii odwagi producenckiej jest u nas naprawdę nieźle. Nie bez powodu to my zostaliśmy zaproszeni, zaraz po Hiszpanii, do zrealizowania serialu o wpływie koronawirusa na życie codzienne. Jak wyszło? Jak na chaotyczne warunki zewnętrzne – całkiem nieźle. Wprawdzie to ekstremalna sytuacja podsunęła ekipie producentki Izabeli Łopuch ten materiał, ale od wymuszonego pandemią pomysłu do jego realizacji minęła (nie tylko w naszych głowach) chwila.

Niedawno więc na platformie wylądowało 14 krótkometrażowych fabuł, które zbierają najzdolniejszych polskich twórców, oferują im przestrzeń publikacji, a następnie zostawiają samopas. Jak się okazuje – o doświadczeniu izolacji oraz samotności można mówić za pomocą bardzo różnych środków i metafor. Czy finalnie jest to udany projekt i czy powinno się oceniać jego całość, a może wyłącznie jego składowe? Owszem, choć należy na niego patrzeć jak na odważny, dyktowany chwilą ruch. Pandemia dała artystom niewiele czasu na zastanowienie się, o czym tak naprawdę chcą odpowiedzieć, ale zaskakujące jest to, że większość realizacji wręcz organicznie spajała się z tematem izolacyjnym, jakby refleksja na temat zamknięcia oraz oczekiwania miała się rozciągnąć już na całą przyszłość twórczą zaproszonych reżyserów. W jednym z moich ulubionym segmentów antologii, czyli w produkcji Jana P. Matuszyńskiego, doświadczenia pandemii i bycia w zawieszeniu łączy się z tym, co reżyser przeżywa obecnie w życiu osobistym, czyli niepokój związany z oczekiwaniem na potomka, relacje z synem i partnerką. Podobnie jak w przypadku obserwowania wideoblogów – twórca przekazuje nam swoisty klucz do swojego życia codziennego, być może w tym przypadku jeden jedyny raz.

W zgodzie ze stylistyką swoich poprzednich filmów pracował również Jerzy Skolimowski, który przedstawił prostą, acz bardzo soczystą historię, będącą dowodem na pełne opanowanie materii filmowej. Zresztą wydawać się może, że twórcy bez większej napinki podeszli do realizacji swoich pomysłów, traktując je niczym swoistą prezentację ulubionych tropów, stylów i zabiegów narracyjnych. Nie brakuje tutaj uniwersalnych obaw dotyczących zmieniających się relacji społecznych (choć, według twórców, te zmiany zaczęły następować nieco wcześniej nawet niż bombardowanie koronawirusowe), refleksji na temat tworzenia sztuki w czasie izolacji, kilka autotelicznych historyjek, a także umiejętnego korzystania z animacji (ponownie: świetna Renata Gąsiorowska, której Cipkę możemy od niedawna obejrzeć zupełnie legalnie w sieci).

I chociaż są to dzieła z zupełnie innych rejestrów gatunkowych (paradokument, dokument, animacja, fabuła, film poetycki) wszystkie je łączy wyrazistość. To trochę jakby dany segment krzyczał: “patrz, jestem filmem Krzysztofa Skoniecznego albo Xawerego Żuławskiego, poznajesz mnie?”. Szczególnie ten drugi oddał się swojej ulubionej grotesko-psychodelii, przez co Koronaświry wydają się być zwiastunem całej jego poprzedniej twórczości – rozedrganej, nieco nihilistycznej, ale intrygującej już od samego początku drogi twórczej.

Czasami niestety ma się wrażenie, że nie każdy z zaproszonych lubi tego typu jazdę po nowym, wyboistym terenie. Przy akompaniamencie tykającego zegara, w chwili napięcia oraz kryzysu, tylko u niektórych objawia się wielkość, ale trudno jest rozpatrywać ten projekt jako sprawdzian reżyserii, tylko należy spojrzeć na niego jak na użyczoną przez platformę streamingową notkę blogową. Trzeba mieć zresztą nadzieję, że za jakiś czas będzie się właśnie oceniało ten ruch jako nagłą, objętą nierozerwalnym kontekstem inicjatywę z bardzo trudnych, ale na szczęście minionych czasów. I tego należy zarówno reżyserom, jak i Państwu życzyć.

REKLAMA