MECHANIK (2004)

UWAGA – TEKST ZAWIERA KILKA DROBNYCH SPOJLERÓW i JEDEN WIELKI
Przez pierwszą godzinę siedziałem na filmie wgnieciony w fotel. Gdy nadeszło zakończenie, pozostał jednak pewien niewytłumaczalny niedosyt, brak czegoś… czegoś, co trudno ubrać w słowa. I wtedy uświadomiłem sobie jedną rzecz; gdyby nie wygląd Christiana Bale’a, Mechanik byłby jedynie kolejną produkcją kontynuującą tradycję zaskakiwania widza, doprowadzoną do perfekcji w Szóstym zmyśle, Innych czy Podziemnym kręgu. W Mechaniku bowiem, po znakomitej, enigmatycznej pierwszej połowie filmu, przychodzi dziwne zmęczenie zagmatwaną opowieścią o chudym bohaterze, „który nie spał od roku i widz wraz z nim nie wie, co się dokoła dzieje”. Później zaś mamy finał, który wszystkie zagadki i niejasności splata w jedną, zgrabną całość, lecz ów finał nie zaskakuje tak, jak zapowiadała to zakręcona do tej pory fabuła. Zakończenie jest – i owszem – szokujące, ale odstaje nieco od schizofrenicznej, mrocznej atmosfery, dominującej przez większość filmu.
Podobne wpisy
Jednak film nie dawał mi spokoju, a z upływem czasu zacząłem doceniać swoisty geniusz takiego a nie innego zakończenia. Bo może… może na tym właśnie polegał wybieg zastosowany przez reżysera – odwrócić uwagę widza, skierować go na mylne koleiny parapsychologii, zmusić do myślenia o czymś niesamowitym, przerażającym, koszmarnym wręcz (wystarczy popatrzeć na wychudzone ciało Trevora – tytułowego Mechanika), nienaturalnym i nierealistycznym. I gdy już widz przygotowany jest na zakończenie à la „on przez cały film tak naprawdę spał”, lub też '”on przez cały film tak naprawdę nie spał” – jak grom z jasnego nieba spada zakończenie bardzo przyziemne… i paradoksalnie dlatego właśnie zaskakujące, bo, popadając może w nadinterpretację, zakończenie Mechanika może być nawet głosem przeciwko… szkodliwości palenia (!). Konstrukcja, zawiłość scenariusza i odkrywanie tajemnicy krok po kroku wraz z bohaterem, to motywy żywcem zapożyczone z Memento; w Mechaniku każdy trybik zazębia się o siebie idealnie, dając w ogólnym rozrachunku maszynę działającą na 100% mocy – gdzie podobnie jak w Memento wszystkie elementy układanki składają się na końcu w wyjaśnienie.
Wydarzenia, jakie stały się udziałem bohatera, zdarzają się codziennie na całym świecie. I w tym właśnie tkwi ogromna siła oddziaływania Mechanika; w zamianie zaskakującej konwencji na zakończenie szare i zwyczajne, prosty punkt wyjściowy którego właśnie z racji jego prostoty trudno się było spodziewać. Do tej pory filmy takie jak Szósty zmysł czy Inni, opowiadając historie zwykłym językiem filmowym przy starannie wyważonym napięciu szokowały finałem, epatując zakończeniem zaskakującym, odrealnionym, przez co wstrząsającym. Mechanik, wzorem Drabiny Jakubowej, podąża nieco innym torem. Przedstawia bohatera i jego otoczenie jako senny koszmar, aby na koniec pokazać, że ów koszmar ma swoje źródła w codzienności, w rzeczach namacalnych i przyziemnych, w samym człowieku, w którym toczy się walka między potępieniem a zbawieniem, piekłem a niebem. Bo pamiętać należy (zgodnie z tym co mawiał Lars von Trier w epilogu Królestwa), że należy akceptować zarówno dobro, jak i zło.
Podczas seansu nasuwają się ponadto skojarzenia z Procesem Kafki. Bohater nie tylko nie wie, kto lub co na niego czyha, ale tym bardziej nie jest świadomy, z jakiego powodu stał się czyimś celem. Wrażenie osaczenia potęgują tajemnicze kartki, które Reznik znajduje u siebie w mieszkaniu, oraz demonicznie wyglądający nowy pracownik fabryki, którego poza naszym bohaterem nikt zdaje się nie widzieć… Punktem zwrotnym opowieści (pomijając oczywiście prawdziwy punkt wyjścia, ten bowiem poznajemy dopiero w końcowej retrospekcji!) jest wypadek w fabryce, podczas którego Miller – kolega Trevora – traci rękę (w roli Millera Michael Ironside, który dziwnym trafem znowu traci rękę, czego doświadczył już w Pamięci absolutnej i Żołnierzach kosmosu). Podczas gdy Trevor Reznik (od wychudzonego Bale’a wprost nie można oczu oderwać!) miota się na lewo i prawo, rzucając oskarżeniami o spisek i wyciągając z każdej sytuacji mylne wnioski, widz coraz bardziej zatapia się w jego niezrozumiałym, zmęczonym i enigmatycznym świecie. Jedynie prostytutka Stevie (Jennifer Jason Leigh) próbuje na swój sposób pomóc ogłupiałemu mężczyźnie, świadcząc mu usługi seksualne i wysłuchując jego niezrozumiałych opowieści.
UWAGA – TU SIĘ ZDRADZA ZAKOŃCZENIE FILMU – SPOILER!!!
Na końcu filmu, gdy wszystko się wyjaśnia, zaś bohater odzyskuje spokój ducha, a przynajmniej udaje mu się wreszcie zasnąć (choć ostatnie sceny filmu można interpretować różnie; wszak Reznik wjeżdża symbolicznie w świetlisty tunel – zatem:
a) Zyskał odkupienie
b) Zasnął
c) Umarł
Porównania Mechanika do Zbrodni i kary (z przewagą kary) zdają nasuwać się same. Bohaterowie obydwu opowieści postawieni są wobec przerastającego ich siły problemu moralnego, obydwaj brzydzą się tego, co zrobili i próbują uciec od samych siebie. Starają się zapomnieć, ale przytłaczające wyrzuty sumienia pchają ich w końcu w ręce sprawiedliwości. I tak jak Raskolnikowowi pomaga Sonia Marmieładowa, córka alkoholika zmuszona zarabiać swoim ciałem, tak Trevor Reznik oparcie znajduje w osobie prostytutki Stevie. Jedyne, co różni Raskolnikowa od Reznika (nawet nazwiska brzmią nieco podobnie) to fakt, że ten drugi popełnił swoją zbrodnię przypadkiem, a jego winą jest jedynie ucieczka z miejsca, w którym doszło do tragedii.
KONIEC ZDRADZANIA ZAKOŃCZENIA FILMU
Akcja Mechanika jest niezwykle zagmatwana, seans przypomina szybką jazdę na karuzeli, gdzie wszystko jest rozedrgane, nieostre i zamazane, a co najważniejsze – nigdy nie można dogonić tego, co znajduje się kilka metrów przed oczami. Co jednak najważniejsze, to fakt, że zarodek akcji i jednocześnie początek koszmaru Reznika poznajemy na końcu filmu (jak w Memento!), kiedy wygląda on jeszcze na zdrowego i dobrze odżywionego młodego mężczyznę, co dodatkowo kontrastuje z jego obecną kondycją, zarówno tą fizyczną, jak i psychiczną. Brad Anderson stworzył film klimatyczny (dzięki ponurej scenografii, wątkom zniekształceń ciała – wzięty żywcem z kina Davida Cronenberga, czy dzięki niezwykłej muzyce, chwilami przypominającej ilustrację filmów z cyklu Strefa mroku) i wyjątkowy. Wyjątkowy przede wszystkim dzięki fizycznej przemianie Christiana Bale’a, który swoim oddaniem dla sprawy przerósł o głowę takie wyczyny jak dwudziestokilogramowa tusza Roberta De Niro we Wściekłym Byku czy wychudzenie Toma Hanksa w Poza światem.
Rola Trevora Reznika to szkoła Stanisławskiego (stopienie się z kreowaną postacią w jedno) w najlepszym wydaniu. Powiem więcej; widoczne na plecach odchudzonego o 27 kg Bale’a poszczególne kręgi i każde żebro na klatce piersiowej, w połączeniu z jego przypominającą niemal gołą czaszkę twarzą, pozwalają wysunąć osąd, że ten znany z American Psycho muskularny, przystojny elegant stał się autorem największej metamorfozy w historii kina. Patrząc na jego chwiejącą się sylwetkę nie można pozbyć się myśli, że Bale dobrnął w swoim poświęceniu do granic nie tyle wytrzymałości ludzkiego organizmu, ile zdrowego rozsądku. Jeśli zatem komuś nie przypadnie do gustu zakręcona opowieść o człowieku, który nie spał od roku, to mimo wszystko powinien obejrzeć Mechanika – choćby po to, aby zobaczyć, jak fascynującą przemianę przeszedł Christian Bale.
Tekst z archiwum film.org.pl (20.03.2005).