Wcześniej, bo w 1961 roku, John Lemont wyreżyserował film Konga – o naukowcu, który przywiózł z Afryki młodego goryla, potomka małp-olbrzymów. Maluch oczywiście wyrósł i zaczął rozrabiać w Londynie. Trzy lata później King Kong powrócił u Stanleya Kubricka, ale tylko pod postacią nawiedzonego majora T.J. 'King’ Konga, dowódcy bombowca w Dr Strangelove. W 1967 roku, kontynuując sukces telewizyjnej kreskówki King Kong (1966), Inoshiro Honda jeszcze raz przywołał wielką małpę na ekran wraz z amerykańsko-japońską koprodukcją Ucieczka King Konga. Tu widzowie otrzymali prawdziwy koktajl amerykańskiej legendy Konga z japońskim poczuciem humoru i tradycją filmów o Godzilli. Kong zakochał się w aktoreczce, potem stał się narzędziem szalonego naukowca, a w finale stoczył tytaniczny pojedynek na szczycie wieży telewizyjnej w Tokio, mając za przeciwnika Mechani-Konga, robotyczną wersję samego siebie. W 1968 roku we Włoszech powstał film wyświetlany w USA jako King of Kong Island. Pod tym celowo aluzyjnym tytułem kryła się tania, horrorowa opowiastka o naukowcach, przeprowadzających mutagenne eksperymenty na gorylach. Rok później reżyser David Hewitt wyprodukował koszmarek pt. The Mighty Gorga, bez żenady i talentu powielając schemat oryginału Coppera i Schoedsacka. W tym samym roku w filmie The Valley of Gwangi znany z drugiej części nomen-omen Planety małp James Franciscus łapie T-Rexa, by pokazywać go w cyrku – kolejna wersja ten samej bajeczki, na szczęście bez Konga.
Wreszcie w 1976 roku światło dzienne ujrzały aż trzy filmy z wielką małpą. Zanim przejdziemy do tego najbardziej znanego, warto wspomnieć o parodii Queen Kong Franka Agramy (koprodukcja brytyjsko-francusko-niemiecko-włoska). Schemat pierwowzoru został tu bowiem zacytowany z odwróceniem płci. Tutaj reżyserka szuka aktora, z którym jedzie na egzotyczną wyspę, zamieszkałą przez kobiece plemię, czczące ogromną gorylicę. Reszta jest dokładnie taka sama „na odwrót” – Queen Kong zakochuje się w aktorze (noszącym filmowe nazwisko Ray Fay, co stanowi czytelną jak wół aluzję do Fay Wray z oryginalnego filmu) i zostaje uprowadzona do miasta. Prostacki, choć w sumie ciekawy pomysł na parodię. Drugim małpim filmem był Ape Paula Ledera, beznadziejnie nędzna koprodukcja amerykańsko-koreańska, warta wspomnienia właściwie tylko ze względu na tytułową małpę, powtarzającą życiorys swego słynnego ekranowego poprzednika.