search
REKLAMA
Recenzje

KIEDY HARRY POZNAŁ SALLY. 12 lat dojrzewania do uczuć

Przemysław Brudzyński

26 grudnia 2017

REKLAMA

Ten osobliwy upór jeszcze bardziej podkreśla obecność ich najlepszych przyjaciół, którzy zostają parą w maksymalnie szybkim tempie. To wprowadza do filmu nieco tęsknej, może nawet odrobinę smutnej tonacji. Prawie każda naprawdę udana komedia romantyczna zawiera w swej fabule bardziej refleksyjne elementy, jednak film Roba Reinera jest pod tym względem szczególny. Stopniowo bowiem Harry i Sally uświadamiają sobie, jak wiele pięknych, wspólnych chwil, okazji do spędzenia czasu razem stracili – my zaś uświadamiamy to sobie razem z nimi.

strange

Lwia część filmu oparta jest na dialogach, które najczęściej wypadają bardzo świeżo i błyskotliwie. Nie mają w żadnym stopniu oddać prawdy o tym, jak wyglądają realne, codzienne rozmowy większości z nas – raczej to, iż tytułowi bohaterowie od wspólnego kontemplowania romantycznych zachodów słońca wolą kolejne wymiany inteligentnych i ciętych uwag na temat otaczającej rzeczywistości, przy okazji starając się (przeważnie udanie) rozbawić nas. Humor jest więc zazwyczaj nieco allenowski (choć mniej cyniczny i cierpki niż ten dominujący w filmach twórcy Annie Hall), znacznie mniej tu ciepła znanego choćby z kanonicznych dla współczesnej komedii romantycznej utworów Richarda Curtisa. Obrana przez twórców i konsekwentnie realizowana konwencja siłą rzeczy wymusza pewną monotonię i stopniowo zwiększające się wrażenie powtarzalności, dlatego tak odświeżająco wypadają sceny odważniej wykorzystujące komizm sytuacyjny. W tym kontekście wyróżnia się choćby prawdopodobnie najbardziej kojarzona z filmem sekwencja w barze, w której bohaterka Meg Ryan udaje orgazm (ponoć kręcona wielokrotnie, jedna z tworzonych najdłużej w całym filmie). Nawet jeśli wydaje się ona niezbyt prawdopodobna w realnym życiu, nie da się zaprzeczyć, że (zwłaszcza dzięki ripoście, którą chwilę po całym zajściu czyni jedna z siedzących nieopodal klientek) przydaje filmowi wyrazistości i trudno się wówczas szeroko nie uśmiechnąć.

Największa słabość utworu stanowi, paradoksalnie, jego największą siłę. Od komedii romantycznej oczekujemy bowiem przeważnie przede wszystkim ciepła, inspiracji do uśmiechu i, cóż – romantyzmu właśnie. Kiedy Harry poznał Sally, choć to zabawny i nierzadko pełen uroku film, nie zawsze nam to oferuje. W zamian za to otrzymujemy zaś sporo całkiem błyskotliwych refleksji na tematy „okołozwiązkowe” – choćby wtedy, gdy bohaterowie trafnie zauważają, jak trudno jest pogodzić bycie dobrym rodzicem ze szczęściem w małżeństwie, by chwilę później dostrzec, iż przecież wiele razy zaprzepaszczamy to szczęście w o wiele bardziej błahy sposób. Przede wszystkim zaś nominowany do Oscara scenariusz Nory Ephron w inteligentny sposób przypomina nam, jak bardzo czasem boimy się zaangażować emocjonalnie w relacje z innymi ludźmi, tracąc niemało czasu na udawanie przed innymi oraz samymi sobą, że uczucia, które tak mocno nami powodują, wcale nie istnieją. Z tego powodu Kiedy Harry poznał Sally może być postrzegany jako nieco „chłodna” komedia romantyczna – kiedy jednak dochodzi już do finalnej sceny, w której bohaterowie wreszcie owe uczucia decydują się wyrazić, odczuwamy wagę tego momentu i jest on w stanie naprawdę nas poruszyć.

Na przełomie lat 80. i 90. Rob Reiner był znaczącym nazwiskiem na reżyserskiej mapie, twórcą, który dał się poznać jako artysta o zróżnicowanym i intrygującym repertuarze. Jego umiejętności sprawdzały się w różnych konwencjach: od satyryczno-paradokumentalnej (sławny w kręgach muzyki rockowej Oto Spinal Tap), i romantyczno-przygodowej (Narzeczona dla księcia), przez dramatyczną (Ludzie honoru) aż po stylistykę charakterystyczną dla dreszczowca (Misery). W latach 90. nastąpiło jednak załamanie jego kariery, którego symbolem stała się porażka fatalnie przyjętego przez widzów i krytykę komediowego Małolata, wymienianego czasem wśród najgorszych filmów wszech czasów. W Kiedy Harry poznał Sally obserwujemy zdolności twórcze Reinera w najbardziej charakterystycznym dla niego wydaniu, łączącym romantyzm z komizmem, konwencję kina popularnego z bardziej refleksyjnymi i artystycznymi tendencjami.

W dzisiejszych, zmaterializowanych i podejrzliwie odnoszących się do uczuć czasach komedia romantyczna siłą rzeczy nie jest gatunkiem zbyt cenionym i jeśli pojawia się na ekranach kin – to zazwyczaj w tym bardziej przyziemnym i wtórnym wydaniu. Udane filmy wykorzystujące tę konwencję jednak przypominają nam o czymś, o czym dziś nietrudno jest zapomnieć – że wszystkie pragmatyczne czynności jakie na co dzień wykonujemy i tak znajdują się w cieniu naszych uczuć, choćbyśmy nawet z całych sił starali się temu zaprzeczyć. I nawet jeśli czasem ten obraz wydaje się nam zbyt wyidealizowany, to u jego korzeni leży uniwersalne przecież marzenie o tym, iż owej naiwności i niewinności powinno być w naszym życiu więcej. I że czasami tak właśnie może być. Bo, skoro ostatecznie udało się nawet Harry’emu i Sally, czemu nie miałoby się udać i nam?

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Przemysław Brudzyński

REKLAMA