JOINT VENTURE. Gra w zielone
Co ma zrobić bezrobotna wdowa z długami i pasją do ogrodnictwa? To proste: założyć plantację marihuany.
Grace, gospodyni domowa w średnim wieku, właśnie owdowiała. Okoliczności śmierci jej męża są dość zagadkowe: wyskoczył z samolotu bez spadochronu („Może chciał iść do toalety i pomylił drzwi?” – zastanawia się w trakcie stypy stara kumoszka). Grace nie ma czasu, żeby to roztrząsać, bo mąż zostawił jej w spadku gigantyczne długi. Jeśli ich nie spłaci, straci wszystko, co posiada. Grace nie ma żadnych oszczędności, bo nigdy nie pracowała; zajmowała się pięknym, zabytkowym domem i okalającym go ogrodem. Ale właśnie pasja ogrodnicza rezolutnej kobiety stanowi szansę na wyjście z impasu. Oto bowiem Grace otrzymuje od swego wiernego ogrodnika Matthew roślinkę do opieki. A że roślinka należy do gatunku konopi indyjskich, Grace i Matthew wpadają na pomysł, aby przydomową szklarnię przemienić w plantację marihuany, a zyski z jej sprzedaży przeznaczyć na spłatę długów. Przedsięwzięciem zaczynają interesować się nie tylko mieszkańcy kornwalijskiej wioski, gdzie żyje Grace, ale i francuski gangster z Londynu.
Pomysł wyjściowy jest równie absurdalny, co w znakomitym Martwym farciarzu (1998) Kirka Jonesa, zresztą obydwa filmy łączy więcej elementów: miejsce akcji, czyli nadmorska prowincja (tu angielska, tam irlandzka), próba oszukania grubych ryb przez płotki, bohaterowie w wieku średnim lub starczym, galeria sympatycznych dziwaków (na czele z księdzem, który pasjonuje się horrorami z wytwórni Hammer) oraz seria nieprawdopodobnych zdarzeń. Film powstał na fali popularności brytyjskich komedii, które święciły triumfy w latach 90.: Cztery wesela i pogrzeb (1994) Mike’a Newella, Goło i wesoło (1997) Petera Cattaneo czy O mały głos (1998) Marka Hermana. Główną rolę w Joint Venture zagrała gwiazda tego ostatniego tytułu Brenda Blethyn – wybitna aktorka dramatyczna znana m.in. z Sekretów i kłamstw Mike’a Leigh, która tutaj ujawniła wielki talent komediowy. Sceny, w których Grace pierwszy raz pali skręta, a potem próbuje sprzedać marihuanę przechodniom w Londynie, należą do najzabawniejszych w całym filmie.
Brendzie Blethyn partneruje Craig Ferguson – szkocki komik, który napisał też scenariusz do spółki z Markiem Crowdym. Jak wspominała aktorka, pomysł na film zrodził się, gdy Crowdy usłyszał, że „naprawdę dobra marihuana jest cenniejsza niż złoto”. Ale to nie jest, na szczęście, kolejny stoner movie – film dla marihuanistów w duchu idiotycznych amerykańskich komedii, takich jak Stary, gdzie moja bryka? (2000) Danny’ego Leinera czy Superzioło (2001) Jessego Dylana. Wprawdzie artykuł o tym podgatunku filmowym na Wikipedii uwzględnia Joint Venture, ale stawianie go w tym samym rzędzie jest krzywdzące dla filmu Cole’a. To nie jest film o jaraniu (tak samo jak Goło i wesoło nie jest po prostu filmem o rozbieraniu się), lecz o stawianiu czoła przeciwnościom losu i braniu spraw w swoje ręce, w czym Brytyjczycy są niekwestionowanymi mistrzami. I chociaż fabułka jest anegdotyczna, a slapstickowy finał nieco rozczarowuje, to świetne kreacje aktorskie i bezpretensjonalny ton ratują Joint Venture przed zapomnieniem.