NAGA PRAWDA. Kino społeczne Mike’a Leigh
Pogłębione portrety psychologiczne, bogactwo obserwacji obyczajowych, wiarygodne studium złożonych sytuacji życiowych, intensywność emocji połączona z ironicznym poczuciem humoru oraz ciągle powracający temat noszenia masek, podtrzymywania pozorów i udawania kogoś innego – to stałe elementy filmów jednego z najbardziej prominentnych, obok Kena Loacha i Alana Clarke’a, przedstawicieli brytyjskiego realizmu.
Mike Leigh urodził się 20 lutego 1943 roku w Welwyn Garden City. Jego dziadkowie ze strony ojca byli rosyjskimi Żydami, którzy wyemigrowali do Anglii na początku XX wieku (w 1939 roku zmienili rodowe nazwisko Lieberman na Leigh). Ojciec małego Mike’a pracował jako lekarz, matka była położną. Chłopiec dorastał w niewielkim mieście Salford pod Manchesterem we względnym dobrobycie wynikającym z przynależności do wyższej klasy średniej („Moja matka zawsze miała kogoś do sprzątania w domu” – wspominał po latach). Był aktywnym członkiem Habonimu – młodzieżowego syjonistycznego ruchu socjalistycznego. Już jako uczeń szkoły średniej fascynował się teatrem i malarstwem, a uwielbienie dla kina sprawiło, że postanowił zostać aktorem. Twórcze zainteresowania Mike’a były problematyczne dla jego ojca, który stanowczo sprzeciwiał się planom syna – do tego stopnia, że zabronił mu nawet szkicowania gości, którzy odwiedzali dom państwa Leigh. Kiedy jednak w 1960 roku Mike otrzymał stypendium Royal Academy of Dramatic Art – jednej z najbardziej prestiżowych uczelni teatralnych na świecie – ojciec skapitulował. Leigh powie później, że rodzinny konflikt o jego zawodową przyszłość przyniósł skutek zupełnie odwrotny do zamierzonego, stając się dla niego twórczym paliwem na wiele kolejnych lat.
Studia w RADA okazały się rozczarowaniem – kurs aktorski był ze wszech miar nietwórczy, wsteczny, skostniały i staroświecki. Leigh szybko zyskał renomę niepokornego buntownika, który za nic miał uczelniane reguły. Wykształcenie uzupełnił w London School of Film Technique; uczył się również rysunku w Camberwell School of Arts and Crafts i scenografii w Central School of Art and Design. W 1965 roku zadebiutował w podwójnej roli scenarzysty i reżysera sztuką The Box Play, wystawioną w Midlands Arts Centre w Birmingham. Po kilkuletnim okresie współpracy z rozmaitymi teatrami w Londynie (m.in. Royal Shakespeare Company, Open Space Theatre i Royal Court Theatre Upstairs) nakręcił Ponure chwile (1971) – swój pierwszy film kinowy, sfinansowany przez studio producenckie Alberta Finneya. Lata 70. upłynęły mu jednak na pracy w telewizji, dla której w latach 1973–1985 tworzył filmy telewizyjne i sztuki teatralne w ramach serii Play for Today, Second City Firsts i BBC2 Playhouse. Do kina wrócił dopiero pod koniec następnej dekady, realizując Wysokie aspiracje (1988). Od tamtej pory zrobił jeszcze 11 filmów pełnometrażowych, wielokrotnie nagradzanych m.in. na festiwalach w Cannes, Berlinie i Wenecji. W 1993 roku Leigh został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za zasługi dla kinematografii.
Leigh jest znanym „odkrywcą” aktorskich talentów i to jemu po części swoje kariery zawdzięczają m.in. Tim Roth, Gary Oldman, David Thewlis, Brenda Blethyn, Katrin Cartlidge, Timothy Spall i Sally Hawkins. Reżyser zasłynął z nietypowego sposobu pracy z aktorami. Na samym początku nie ma scenariusza, bohaterów ani dialogów. Cały proces rozpoczyna się od długich rozmów, z których wyłaniają się zręby postaci. Sylwetki są później opracowywane do najdrobniejszych detali: faktów biograficznych, nawyków, preferencji itd. Jeśli dana postać cierpi na dolegliwości dermatologiczne, odtwarzającemu ją aktorowi zaleca się wizytę u specjalisty i fachową lekturę na ten temat; Timothy Spall przez dwa lata uczył się malować, aby zagrać J.M.W. Turnera, a przy realizacji Topsy-Turvy aktorzy nabyli niemal encyklopedyczną wiedzę o epoce wiktoriańskiej. Większość informacji na temat postaci nie trafia do ostatecznej wersji filmu, pozwala jednak aktorom na kompletną kreację roli i to właśnie dlatego są one tak wiarygodne. Kiedy postać zostaje już stworzona, następuje jej interakcja z innymi bohaterami filmu – proces budowania dynamiki i chemii ich wzajemnych relacji. Po sześciu miesiącach i setkach godzin intensywnych prób i improwizacji pojawia się zarys fabuły, ale nawet wtedy scenariusz nie zostaje zapisany w tradycyjnej papierowej formie.
Aktorzy uwielbiają pracować z Leigh, bo mogą być kreatywni w prawdziwym znaczeniu tego słowa – są de facto współtwórcami osób, które odgrywają. Sam reżyser czyni bohaterami swych filmów postacie, które u innych filmowców tylko przemykają na drugim i trzecim planie. To zwykli mieszkańcy robotniczych dzielnic Londynu, szkicowani wyrazistą kreską przybierającą chwilami niemal karykaturalny wymiar. Bohaterowie takich filmów jak Życie jest słodkie (1990), Sekrety i kłamstwa (1996) czy Wszystko albo nic (2002) posługują się slangową angielszczyzną, zachowują się w sposób lekkomyślny, często kłopotliwy dla innych. Są bardzo wrażliwi – i bardzo ludzcy. Nie ma tu upiększania: nieefektowna (czytaj: niehollywoodzka) uroda nie jest maskowana makijażem ani umiejętnym oświetleniem, wręcz przeciwnie – eksponuje się wszelkie fizyczne niedoskonałości. Ten zabieg dotyczy również charakterów postaci, bo jak powiedział sam Leigh: „Nie mam zamiaru nikogo uszlachetniać. Uważam bowiem, że zwykli ludzie są wystarczająco ciekawi”. Na dodatek jego filmy są właściwie pozbawione akcji, rozpoczynają się bez wyraźnego prologu i kończą bez jednoznacznego rozstrzygnięcia. Wszystko to stwarza złudzenie, że widz ogląda prawdziwe życie. Nie bez powodu uważa się Leigh za jednego z mistrzów realizmu społecznego.
Oto omówienie czternastu filmów Mike’a Leigh – a ponieważ sam reżyser wyraźnie oddziela pracę dla telewizji od obrazów kinowych, w niniejszym zestawieniu uwzględniono tylko te tytuły, które można było zobaczyć w kinach (w tym jeden film telewizyjny pokazywany na kilku festiwalach filmowych w Europie i USA), pomijając formy krótkometrażowe i sztuki teatralne realizowane na potrzeby małego ekranu (vide suplement na końcu zestawienia).
„Ponure chwile” (1971)
Pełnometrażowy debiut Leigh otwierają dźwięki Nokturnów op. 9 Chopina w boleśnie nieudolnej interpretacji – brzmi to tak, jakby ktoś dopiero uczył się grać na fortepianie. Ten zabieg nadaje ton adekwatnie zatytułowanemu filmowi, którego główni bohaterowie zmagają się z typowo angielskim paraliżem emocjonalnym. Każda postać stanowi osobną wyspę, która nie potrafi porozumieć się z innymi: Sylvia jest życiowo bierna i apatyczna, Michael maskuje nieporadność intelektualizmem, a żyjący w świecie muzyki hipis Norman komunikuje się ze światem głównie za pomocą piosenek nieumiejętnie granych na gitarze. Paradoksalnie najbardziej komunikatywną osobą jest Hilda – niema, upośledzona siostra Sylvii. Wszyscy cierpią z powodu skrajnej nieśmiałości i niemożności nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem, dążenia do wyjścia poza swoje ograniczenia kończą się zaś jeszcze większą alienacją. Leigh patrzy na te próby porozumienia z empatią, ale nie pozostawia zbyt wiele nadziei. Reżyserowi udało się stworzyć interesującą całość wypełnioną „martwym czasem” – monotonną materią filmową jak ognia unikaną przez innych filmowców.
„Meantime” (1983)
Lata 70. upłynęły Leigh na pracy dla teatru i telewizji. Meantime jest produkcją telewizyjną, która zaistniała także w obiegu festiwalowym (m.in. w Londynie, Berlinie, Göteborgu i Chicago). Akcja rozgrywa się w Wielkiej Brytanii na początku lat 80., w czasach głębokiej recesji pod rządami Margaret Thatcher. Klasa robotnicza jest bezrobotna, młodzi ludzie wyczekują w kolejce po zasiłek u boku swoich rodziców, snują się bez celu po ulicach, przesiadują w zapyziałych pubach, marnują czas w brzydkich, niefunkcjonalnych klitkach w ponurych blokach na councilowskich osiedlach. Jest to pierwszy tak wyraźnie polityczny film Leigh, który bardzo przekonująco ukazał frustrację, nudę, beznadzieję, poniżenie i poczucie daremności wśród ofiar systemu. Jedyną nadzieją pozostają więzy rodzinne, w tym przypadku – braterska relacja buntowniczego, inteligentnego Marka (Phil Daniels) i nieśmiałego, lekko opóźnionego w rozwoju Colina (Tim Roth). Jedna z pierwszych ról Gary’ego Oldmana, który stworzył wiarygodną postać Coxy’ego – głupawego skinheada, który pozoruje hardość, lecz jest tak samo przegrany i zdesperowany, jak wszyscy wokół.
„Wysokie aspiracje” (1988)
Był to pierwszy od czasu Ponurych chwil film Leigh, który powstał z myślą o dystrybucji kinowej. Dalsza eksploracja losów londyńczyków, tym razem ukazana w żartobliwych ramach walki klas. Centralnymi postaciami są Cyril i Shirley. On jest kurierem motocyklowym i zdeklarowanym marksistą – groteskowym kanapowym kontestatorem, który ludzi o poglądach odmiennych od swoich nazywa „faszystami”. Ona pracuje w służbach miejskich i nazywa swoje kaktusy (najgorszy okaz nosi imię… Thatcher). Para żyje skromnie, lecz szczęśliwie – w przeciwieństwie do Valerie, siostry Cyrila, nowobogackiej idiotki z przyklejonym uśmiechem, która tkwi w martwym małżeństwie z bogatym, wiarołomnym prymitywem. Jest jeszcze matka Cyrila i Valerie, osamotniona staruszka, której rodzina postanawia wyprawić huczne urodziny. Przyjęcie stanie się pretekstem do wymiany wzajemnych oskarżeń i wyrzutów. Wysokie aspiracje zawierają wszystkie elementy, które Mike Leigh opanuje do perfekcji w swych kolejnych filmach: dyskretny humor, sympatię wobec niedoskonałych, lecz sympatycznych bohaterów oraz nacisk położony na relacje rodzinne.
„Życie jest słodkie” (1990)
Trzeci stricte kinowy film Leigh, ale pierwszy, który zwrócił nań uwagę szerszej publiczności. Ironicznie zatytułowany obraz to jakby nowa, ulepszona wersja Wysokich aspiracji, znów bowiem jest to portret z życia londyńskiej rodziny należącej do klasy robotniczej. Naniesione na ów portret postacie są szkicowane subtelną kreską, lecz kompletne i wyraziste – poczciwy kucharz Andy, jego rozerotyzowana żona Wendy oraz ich córki-bliźniaczki: wykonująca zawód hydraulika chłopczyca Natalie i bezrobotna bulimiczka Nicola. Wokół tej zwyczajnej familii orbitują jeszcze: szemrany pijaczek Patsy, od którego Andy kupuje rozpadającą się przyczepę kempingową, i niewydarzony restaurator Aubrey, którego knajpa okazuje się fiaskiem (jedna z najśmieszniejszych scen w filmie). Pomimo komediowego tonu Życie jest słodkie to bezlitosna demaskacja złudzeń dotyczących sukcesu życiowego, mierzonego ilością pieniędzy i pozycją na drabinie społecznej. Jednocześnie film stanowi przewrotną pochwałę więzi rodzinnych, opartych na zaufaniu, bliskości i wyrozumiałości. Znakomite role Jima Broadbenta, Alison Steadman i Jane Horrocks.
„Nadzy” (1993)
Po lekkim i zabawnym Życie jest słodkie Leigh nakręcił swój bodaj najmroczniejszy film – pozbawiony oczyszczającego śmiechu i wyzuty z optymizmu, za to akcentujący kompletny bezsens egzystencji. Jego głównym bohaterem jest Johnny (niezapomniana, porażająca kreacja Davida Thewlisa – nagroda aktorska w Cannes), choć to w zasadzie klasyczny antybohater: nieznośny, bezczelny, złośliwy sadysta i mizogin, który lubuje się w terroryzowaniu swego otoczenia. Johnny za nic ma normy moralne i społeczne: poniża i wykorzystuje kobiety, a mężczyzn prowokuje do przemocy, dzieląc się przy okazji spiskową teorią dziejów i pogardliwymi spostrzeżeniami na temat społeczeństwa. Jest przy tym inteligentny, oczytany i wrażliwy, lecz nie chce – lub nie potrafi – porozumieć się z innymi ludźmi. Nadzy to przygnębiający dramat o samotności, wyobcowaniu i wykorzenieniu toczony na ulicach Londynu, który został tu ukazany jako zimna metropolia, gdzie nikt – od nocnego stróża do zboczonego japiszona – nie umie znaleźć sobie miejsca. Johnny jest zatem nieodrodnym synem świata, w którym nie ma szans na miłość ani przyjaźń.
„Sekrety i kłamstwa” (1996)
Kolejna dramatyczna historia skomplikowanych losów pewnej przeciętnej angielskiej rodziny. Ale jak to jest opowiedziane! Decyzja czarnoskórej dziewczyny, aby odszukać swą biologiczną matkę, uruchamia lawinę wydarzeń, których kulminacja odbędzie się podczas rodzinnej uroczystości i przyniesie bardzo bolesne, choć potrzebne katharsis. Z konfliktu charakterów, z dawno skrywanych urazów, z emocji wyłaniających się zza kruszejącej fasady pozorów wyłania się prawda – brutalna, lecz niezbędna do przepracowania traum, odnalezienia nowej tożsamości i ponownego odkrycia więzi rodzinnych (roboczy tytuł film brzmiał właśnie tak: Prawda). Mozaikowy portret tej rodziny to reżyserskie i scenariuszowe mistrzostwo – tchnący prawdą, poruszający i zarazem zabawny, bo Sekrety i kłamstwa wzruszają i jednocześnie bawią (sceny w atelier fotograficznym to komediowe majstersztyki). Swoje wielkie role zagrali tu Brenda Blethyn, Timothy Spall i Marianne Jean-Baptiste, a sam film dostał zasłużoną Złotą Palmę w Cannes i szereg innych nagród. Prawdziwe opus magnum Leigh i jeden z najlepszych filmów wszech czasów.
„Współlokatorki” (1997)
Spotkanie po latach dwóch przyjaciółek ze studiów staje się okazją do wspomnień i podsumowań, a także do refleksji dotyczących życiowych wyborów. Czy były słuszne? Czy życie wyglądałoby inaczej, gdyby mieszkało się w innym miejscu, poznało innych ludzi, wsiadło w inny pociąg (film rozpoczyna się i kończy na dworcu kolejowym)? Mimo pozorów zawodowego sukcesu Annie i Hannah są samotne i nieszczęśliwe, spragnione bliskości i obecności drugiego człowieka – najlepiej czułego mężczyzny. Tymczasem otaczają je osobniki wyjątkowo wybrakowane: zdradzający oznaki choroby psychicznej kolega ze studiów, niedojrzały chłopiec, który po latach nawet ich nie poznaje oraz odpychający erotoman-gawędziarz, który chce sprzedać luksusowe mieszkanie w wieżowcu („Założę się, że w pogodny dzień widać stąd walkę klas” – mówi z przekąsem Hannah). Wbrew pozorom film jest zabawny i pokrzepiający, bo Leigh potrafi mówić o prostych i równocześnie fundamentalnych sprawach w sposób lekki, dowcipny i bezpretensjonalny. Do tego ścieżka dźwiękowa z piosenkami The Cure. Pełna recenzja w tym miejscu.
„Topsy-Turvy” (1999)
„Dorastałem w latach 50., kiedy dookoła pełno było jeszcze ludzi pamiętających epokę wiktoriańską” – tłumaczył Leigh genezę filmu o W.S. Gilbercie i Arthurze Sullivanie, twórcach szalenie popularnych operetek. Odejście od tematyki społecznej i zwrot w stronę kostiumowego kina tylko pozornie jest zaskakujący. To prawda: z niewystylizowanych londyńskich mieszkanek przenosimy się do bogatych domostw artystów i równie wystawnych wnętrz teatrów, ale to tylko wierzchnia warstwa Topsy-Turvy. Reżyser wykorzystał bowiem konwencję filmu biograficznego, by drobiazgowo zrekonstruować realia życia w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii i zawrzeć odniesienia do ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej (oblężenie Chartumu, kolonializm, prawa kobiet itd.). A przy tym zapewnił widzom wielkie widowisko – porywający, stylowy, pełen wdzięku i uroku film z kilkoma komicznymi scenami (rozmowa telefoniczna!), pysznymi kostiumami i scenografią oraz doskonałym aktorstwem Jima Broadbenta, Allana Cordunera, Alison Steadman i Timothy’ego Spalla. Topsy-Turvy to dowód nieskrępowanej wyobraźni i wszechstronności Mike’a Leigh.
„Wszystko albo nic” (2002)
Powrót do współczesnego Londynu. Kilka dni z życia trzech zwyczajnych rodzin zamieszkujących ponure blokowisko. Niezbyt zaradny Phil jest taksówkarzem, który pożycza pieniądze od swoich dzieci, jego wycofana żona Penny pracuje jako kasjerka w supermarkecie, córka Rachel sprząta w domu opieki, a nastoletni syn, monstrualnie otyły i wrogo nastawiony do wszystkich Rory, nie uczy się i nie pracuje, całe dnie spędzając na kanapie przed telewizorem. Druga rodzina jest niepełna – Maureen jest samotną matką, a jej córka Donna zachodzi w ciążę z Jasonem, który namawia ją do aborcji. Trzecia rodzina składa się z taksówkarza Rona, jego bezrobotnej żony-alkoholiczki Carol oraz puszczalskiej córki Samanthy, która flirtuje z Jasonem i opędza się od niezrównoważonego psychicznie Craiga. Życie tych ludzie jest jałowe, ich rozmowy – zdawkowe i opryskliwe, bo już dawno stali się dla siebie obcy, pomimo więzów krwi i życia obok siebie (no właśnie: obok, a nie razem). Dopiero nieszczęście, które spotyka jedną z rodzin, prawem paradoksu może stać się szansą na poprawę relacji. Jeden z najlepszych i zarazem najbardziej niedocenianych filmów Leigh.
„Vera Drake” (2004)
I znów przeskok w czasie, tym razem do początku lat 50. ubiegłego wieku. Vera Drake to kobieta w średnim wieku, która zarabia na życie, sprzątając w bogatych domach. Jej mąż jest mechanikiem samochodowym, syn pracuje jako krawiec, a zahukana córka tyra w fabryce żarówek. Są biedni, ale szczęśliwi. Nikt z rodziny nie wie, że Vera przeprowadza nielegalne aborcje domowymi metodami. Jeden z zabiegów niemal kończy się śmiercią młodej dziewczyny; policja szybko wpada na trop Very, której grozi więzienie. Reżyser uczynił z tytułowej postaci anioła wcielonego: Vera ma złote serce, jest wzorową panią domu, pomaga chorym, a za swe usługi nie pobiera opłat, bo chce nieść pomoc potrzebującym. Widz ma jej współczuć, gdy dosięga ją ręka sprawiedliwości, choć przecież łamała prawo i narażała ludzkie życie. Ale przekaz Leigh jest jednostronny, a jego obudowa – zupełnie nierealistyczna (przekłamania medyczne i historyczne wytknęła w eseju dla „Guardiana” pielęgniarka i położna Jennifer Worth). Temat aborcji – trudny, złożony, niejednoznaczny – zasługuje na film bardziej wnikliwy niż ta agitacyjna fantazja.
„Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia” (2008)
Sally Hawkins w przełomowej, obsypanej nagrodami roli Poppy Cross – nieco infantylnej, ale pogodnej nauczycielki szkoły podstawowej. W wolnym czasie wiecznie uśmiechnięta Poppy imprezuje z przyjaciółkami, podrywa pracowników opieki socjalnej, chodzi na koncerty grupy Pulp i pobiera lekcje nauki jazdy u Scotta (rewelacyjny Eddie Marsan), sfrustrowanego instruktora z obsesją na punkcie teorii spiskowych (czyżby nawiązanie do Johnny’ego z Nagich?). Leigh oparł cały film na podstawowych założeniach fabularnych, po czym dał aktorom wolną rękę. W rezultacie większość dialogów i sytuacji powstało na drodze zbiorowej improwizacji i spontanicznych reakcji na wydarzenia, dzięki czemu Happy-Go-Lucky cechuje się wysokim stopniem realizmu. Jest to również jeden z lżejszych i bardziej humorystycznych filmów tego reżysera – bliżej mu do Życie jest słodkie niż Wszystko albo nic. Jedyną chwilą niepokoju jest finalna diatryba Scotta, który w zaledwie kilka minut wylewa z siebie całą nagromadzoną przez lata frustrację, gorycz i złość. Mężczyzna budzi autentyczną grozę, która udziela się również widzom.
„Kolejny rok” (2010)
Jeśli Nadzy to najbardziej pesymistyczny film Leigh, a Happy-Go-Lucky – najbardziej optymistyczny, to Kolejny rok jest najcieplejszą produkcją w tym gronie. Cztery pory roku z życia szczęśliwego małżeństwa z długim stażem oraz ich relacji z przyjaciółmi i rodziną. Tom jest inżynierem geologii, Gerri pracuje jako terapeutka w ośrodku pomocy społecznej. Oboje są dobrzy, wyrozumiali, kochający, empatyczni i szczęśliwi – szczególnie na tle ludzi z ich najbliższego otoczenia, tworzących coś w rodzaju galerii nieszczęść. Ken, przyjaciel Toma, zapija i zajada swoje problemy, a w przypływie pijackiej odwagi próbuje bez sukcesu umówić się z Mary, koleżanką Gerri. Mary jest rozwódką z problemem alkoholowym, do tego stopnia zdesperowaną, że usiłuje uwieść Joego, dużo młodszego od niej syna Toma i Gerri. Ostatni kadr – jej wykrzywiona w grymasie egzystencjalnego bólu twarz – na długo pozostaje w pamięci widza. Leigh zrezygnował ze społecznego komentarza na rzecz obserwacji niuansów w relacjach międzyludzkich. W efekcie powstał mądry, refleksyjny film o sile ludzkiej życzliwości, dobroduszności i serdeczności.
„Pan Turner” (2014)
„Czułem, że jest miejsce na film badający napięcie między tą śmiertelną, bardzo ułomną jednostką, a pełną rozmachu pracą, duchowym sposobem, w jaki destylował świat” – tłumaczył Leigh genezę biografii J.M.W. Turnera, malarza epoki romantyzmu i prekursora impresjonizmu. Słowo „biografia” jest umowne, bo reżyser przyznawał, że jego celem nie była historyczna rekonstrukcja, lecz medytacja nad sztuką i pozycją artysty w społeczeństwie. Stąd kilka wątków wymyślonych na potrzeby filmu (np. romans z gosposią) i skupienie się na ostatnim ćwierćwieczu z życia Turnera. W malarza wcielił się niezrównany Timothy Spall i jest to być może najlepsza rola tego wybitnego aktora: jego Turner to człowiek trudny, chimeryczny, pełen sprzeczności – towarzyski samotnik, zakochany mizantrop, bezduszny wobec własnego potomstwa i zarazem hojny dla obcych. Spall wymownie chrząka i pomrukuje, patrzy z pogardą lub politowaniem, tworząc pełnokrwistą postać, od której nie sposób oderwać wzroku. Podobny zachwyt wzbudzają skąpane w świetle kadry, wystawna scenografia i skrupulatnie odtworzone detale życia w XIX wieku.
„Peterloo” (2018)
Ostatni jak dotąd film Leigh opowiada o masakrze w Manchesterze w 1819 roku, gdy angielskie wojsko krwawo stłumiło pokojowy protest. To wydarzenie na ekranie trwa kwadrans i zostało zrealizowane bez polotu, niczym tania rekonstrukcja z programu telewizyjnego – widać, że reżyser nie miał żadnego doświadczenia w realizacji zbiorowych scen bitewnych. Wcześniej, przez ponad dwie godziny, papierowe postacie w nieskończoność wygłaszają patetyczne przemowy. Najbardziej uwiera jednak czarno-biała, pozbawiona wszelkich niuansów optyka. Przedstawiciele plebsu są bez wyjątku mądrzy, dobrzy i szlachetni, przedstawiciele władz – bez wyjątku źli, podli i okrutni. Sceny z sadystycznymi sędziami, którzy wydają wyroki niewspółmierne do przewinień, zakrawają na niezamierzoną karykaturę Dickensa. W taki oto sposób wielopoziomowy fakt historyczny o skomplikowanych przyczynach i długofalowych skutkach został sprowadzony do dydaktycznej ulotki o złych bogaczach i dobrych biedakach. Ofiary pogromu Peterloo zasłużyły na film głębszy niż ta przegadana, protekcjonalna i rozciągnięta do 154 minut lekcja wybiórczej historii.
Suplement: Mike Leigh jest też autorem krótkometrażowych filmów Five Minute Films (1982), The Short and Curlies (1987), A Sense of History (1992) i A Running Jump (2012) oraz telewizyjnych filmów i sztuk teatralnych: Hard Labour (1973), The Permissive Society (1975), Knock for Knock (1976), Orzechy w maju (1976), Przyjęcie Abigail (1977), The Kiss of Death (1977), Who’s Who (1979), Dorośli (1980), Home Sweet Home (1982) i Four Days in July (1984). Warto również sięgnąć po poświęcony reżyserowi dokument The One and Only Mike Leigh (2014).