INFINITE STORM. Zagłuszyć wewnętrzną burzę

Gdy w jednej z pierwszych scen Infinite Storm Małgorzaty Szumowskiej wcielająca się w główną bohaterkę Naomi Watts podśpiewuje w samochodzie Katie Belle Blue Townesa van Zandta, wiemy już, że tę kobietę trapi bolesna przeszłość. Ze szczątkowych rozmów dowiadujemy się, że dzień, w którym rozpoczyna się akcja Infinite Storm, jest rocznicą jakiegoś najprawdopodobniej tragicznego wydarzenia. „Góry są tańsze niż terapia” – mówi Pam Bales, a my razem z nią ruszamy na tę z gruntu terapeutyczną, choć skrajnie niebezpieczną wyprawę.
W ostatnich latach wielokrotnie mogliśmy oglądać na ekranach historie o samotnych wędrowcach, stawiających czoła żywiołowi i/lub własnym ograniczeniom. Wystarczy wspomnieć 127 godzin (2010) Danny’ego Boyle’a, Ścieżki (2013) Johna Currana, Wszystko stracone (2013) J.C. Chandora czy wreszcie Dziką drogę (2014) ś.p. Jean-Marca Vallée, by uświadomić sobie, że nie tylko Pam Bales terapeutyczne obcowanie z naturą uważała za lepsze i „tańsze niż terapia”. We wspomnianych produkcjach często przeszłość bohaterów owiana była mniejszą lub większą tajemnicą i podobnie jest w filmie Małgorzaty Szumowskiej – Infinite Storm bardzo długo nie wspomina o tragicznym wydarzeniu z przeszłości Pam Bales, co naturalnie tylko jeszcze bardziej intryguje widza.
Jak dowiadujemy się po jakimś czasie, Pam jest pielęgniarką i ratowniczką górską w Dolinie Pemigewasset. To kluczowa informacja, bo gdy bohaterka dociera na szczyt Góry Waszyngtona, natrafia tam na skąpo ubranego i dziwnie zachowującego się młodego mężczyznę, z którym początkowo nie udaje jej się nawiązać kontaktu. Będąc ratowniczką, Pam nie może pozwolić sobie, by zostawić niewspółpracującego z nią człowieka w środku tytułowej burzy śnieżnej, dlatego stawia sobie za cel, by uratować tajemniczego mężczyznę. To zresztą cel nie do końca bezinteresowny – wspominając tragiczne wydarzenia z przeszłości, Pam uświadamia sobie, że uratowanie nieznajomego mężczyzny jest jej formą odkupienia win. Determinacja bohaterki jest zatem napędzana nie tylko jej dobrym sercem i poczuciem obowiązku, ale i chęcią „dokończenia terapii” – uratowania życia, którego cena będzie swoistym zadośćuczynieniem.
Zapiera dech
Małgorzata Szumowska i operator-współreżyser Michał Englert podjęli się najtrudniejszego wyzwania w swoim życiu – nie dość, że po raz pierwszy realizowali film dla dużego studia (Sony), to jeszcze wybrali historię rozgrywającą się w ekstremalnych warunkach. Dysponując niewielkim budżetem, twórcy nie mogli realizować zdjęć na właściwej Górze Waszyngtona w amerykańskich Appalachach – musieli znaleźć podobną lokalizację w Europie i ostatecznie padło na słoweńskie Alpy Kamnickie. I trzeba przyznać, że technicznie Infinite Storm dosłownie zapiera dech – znaleźć tu można dziesiątki ujęć, w których widza naprawdę „zatyka”, a prędkość wysokogórskiego wiatru wręcz czuje się na skórze. I choć film duetu Szumowska–Englert to wciąż kino z ducha europejskie i próżno szukać tu suspensu rodem z Na krawędzi, najlepszy polski tandem reżysersko-operatorski naprawdę imponująco poradził sobie z tym nowym, wyjątkowo wymagającym doświadczeniem realizacyjnym.
Infinite Storm to historia terapeutycznej solowej wyprawy w góry, która okazała się misją ratowania życia nieznajomego mężczyzny. To opowieść o autentycznym wyczynie ratowniczki Pam Bales, na podstawie którego Joshua Rollins napisał scenariusz filmu. W dużej mierze kontemplacyjne dzieło Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta w finale nieco traci ze względu na zbytnią dosłowność, ale główny morał tej historii – że odmiana losu może nadejść nawet w najmniej oczekiwanych okolicznościach – wybrzmiewa tu mocno niczym echo odbijające się od zboczy górskich szczytów.