search
REKLAMA
Archiwum

CZY ZABIŁBYŚ DZIECKO? Fikcyjna niewinność

Iwona Kusion

21 grudnia 2018

REKLAMA

Granica, której nie można przekroczyć, a którą przekraczano już wielokrotnie. Czy zabiłbyś dziecko? Holocaust: zdjęcia, które szokowały w Nocy i mgle tym razem są wstępem do filmu fabularnego i to horroru. Taśmy archiwalne, a na nich zarejestrowane eksperymenty na tych najmłodszych. Po chwili wojna i dzieci umierają z głodu. Wychudzone ciała, walczące o każdy kolejny oddech. Następna wojna. Wielka i mała polityka, a gdzieś w tle stosy zamordowanych. Ciągłe decydowanie o śmierci drugiej osoby, ciągłe dowody na to, że życie nie jest najważniejszą wartością… o ile jest to życie słabszych…

Indie kontra Pakistan, wojna koreańska i zastępy kalek po jej zakończeniu, wojna na Półwyspie Indyjskim, wojna domowa w Nigerii… Padają wyjaśnienia, liczby, samoloty amerykańskie trafią to w cel wojskowy, to w ludność cywilną. “Według statystyk ONZ, w tej części świata co pięć sekund umiera jedno dziecko”. Niewiele zmieniło się do chwili obecnej. Raport ONZ, z zeszłego roku stwierdza, że codziennie z głodu ginie 100 tys. ludzi, podczas gdy pieniądze wydawane przez państwa członkowskie na zbrojenia zapewniłyby życie kilkunastu miliardom osób. Powtarza się to, co zostało powiedziane w filmie: co pięć sekund umiera dziecko, poniżej 10 roku życia. Autor raportu uważał, że zezwolenie na taką sytuację można określić mianem morderstwa.

Dzieci pozostawione same sobie. Nikt nie upominał się o ich prawa i niewiele się zmieniło do chwili obecnej, gdzie dużo modniejsze jest agresywne atakowanie aborcji, aniżeli refleksja nad tym, co się dzieje obok, z dziećmi żyjącymi. Wstęp do filmu jest zatem tak przerażający, albowiem korzysta z przeszłości, po to, aby wprowadzić w świat fikcji, a przy tym odwołuje się do zjawiska, które wciąż jest aktualne. Nie o dzieciach- ofiarach jest jednak ów obraz. Bardzo szybko okaże się, że boleśnie prawdziwe wprowadzenie będzie stanowiło dominantę późniejszej interpretacji. Oto bowiem widz i bohaterowie staną oko w oko z młodymi mordercami, stylizowanymi na hitchcockowskie ptaki. W rozmowie z Truffaut, Hitchcock rzekł o swym filmie, że nie zrobiłby go, gdyby chodziło o ptaki drapieżne, pokusił się o ekranizację, albowiem to były ptaki najbardziej popularne i pospolite. Dlatego film robi takie wrażenie. To samo można rzec tym razem. Te dzieci to nie pół kosmici, potomkowie szatana, latorośl morderców, a ci najmłodsi, bardzo przeciętni, ci, którzy nie powinni stanowić zagrożenia. Nie mają osobistych powodów, aby zabijać. To, co nimi kieruje nie podlega logice. U Hitchcocka istniał naturalny konflikt: człowiek – zwierze, człowiek- przyroda. Tu człowiek zabija człowieka, co jest umotywowane jedynie historyczną bezsensownością, natomiast novum stanowi fakt, że słabszy występuje przeciwko silniejszemu. Szala zwycięstwa przechyla się jednak od samego początku na korzyść malców. Bowiem… czy zabiłbyś dziecko?

Już od pierwszej chwili mamy mocno zaakcentowaną rolę dziecka w obrazie. Przechodzi ona metamorfozę delikatnie i konsekwentnie. Przez kilka minut widz jest epatowany dzieckiem- ofiarą, które już niebawem zamieni się w dziecko- kata. Pośrednim stadium między tymi dwoma formami jest dziecko- odkrywca, mające kontakt ze śmiercią, ale nie będące ani jej żniwem, ani przyczyną. To ono z zatłoczonej plaży wbiega do wody i to ono, jako pierwsze, ujrzy ciało młodej kobiety, unoszące się na wodzie. Niby tylko tyle, ale niepokój w widzu narasta. Jak się okaże, dziewczyna została brutalnie zamordowana. Gdzie? Przez kogo? Tego jeszcze nikt z mieszkańców nie wie, ale ową tajemnice odkryje szybko małżeństwo, które szuka wakacyjnego wytchnienia. Ma już za sobą staż wspólnego życia, ma dzieci, a kobieta jest w ciąży. Tylko czy kolejna pociecha jest potrzebna? Mąż sugeruje aborcję. To tylko propozycja, szybko odrzucona i nie zakłóca wypoczynku. Para uciekając przed zgiełkiem udaje się na wyspę, mającą być oazą spokoju. Gdy przybijają do brzegu, witana jest przez dzieci. Dorosłych nie ma. Gdy wejdą głębiej w wyspę, zda się opuszczoną. Niestety… to tylko wrażenie.

Pewnej nocy na wyspie rozległ się śmiech dzieci. Wyszły na ulice i rozpoczęły zabawę. Jeden dom, drugi, trzeci… z każdego wylewały się krzyki dorosłych. A dzieci wciąż się bawiły. Nikt ich nie powstrzymał. To przecież dzieci. Czy zabiłbyś dziecko? Nie otrzymujemy najmniejszego wyjaśnienia dla ich postępowania. Jednak czy ono jest niezbędne, skoro w pamięci wciąż tkwią obrazy, wprowadzające do filmu? Fikcja zostaje zderzona z pytaniem “dlaczego”, płynącym z rzeczywistości. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że dorośli mordowali i mordują dzieci? Preludium tak mocno ciąży na dalszym odbiorze, iż kiedy bohater występuje przeciw małym potworom, traci sympatie widzów. To on był ofiarą, zabił kilkoro z tych, którzy bawili się w pinate zwłokami staruszka, szarpiąc zwłoki sierpami. Mordowały bez zastanowienia, to była tylko zabawa. A jednak to są dzieci.

REKLAMA