CZŁOWIEK Z POŁUDNIOWEGO WSCHODU. Science fiction splagiatowane przez twórców „K-PAX”
Kolejny po Planecie wampirów, Śmierci na żywo, Świecie na drucie i A stawką jest śmierć film, który każe podać w wątpliwość oryginalność swych znacznie popularniejszych następców.
W szpitalu psychiatrycznym w Buenos Aires pojawia się młody mężczyzna, który przedstawia się jako Rantés. Jest uprzejmy, inteligentny i elokwentny, zna się na matematyce i fizyce, gra na organach z wprawą godną wirtuoza, a jego obecność i dotyk mają kojący wpływ na innych pacjentów placówki. Testy przeprowadzone przez oddziałowego psychiatrę doktora Denisa wykazują, że Rantés jest geniuszem. Jest tylko jeden problem: mężczyzna uparcie twierdzi, że przybył z innej planety w postaci hologramu, aby badać ludzką cywilizację. Przez wiele godzin stoi bez ruchu na szpitalnym dziedzińcu, zwrócony na południowy wschód, w celu odebrania transmisji z kosmosu. Psychiatra nie wierzy w opowieść Rantésa, ale pozwala mu zostać na oddziale. Pacjent i lekarz wikłają się w dyskusje natury filozoficznej i teologicznej, w których ten pierwszy wykazuje się pragmatyzmem i logiką, podczas gdy drugi ujawnia się jako człowiek nierozważny i wypalony. Sytuacja ulega dramatycznym zmianom, kiedy decyzją dyrekcji szpitala Rantés zostaje odseparowany od Denisa i poddany intensywnemu leczeniu farmakologicznemu i elektrowstrząsom.
Kinomani dobrze znają niemal identyczną historię z amerykańskiego K-PAX (2001) Iaina Softleya. Gene Brewer, autor powieści, na kanwie której nakręcono tamten film, zarzekał się, że nie widział Człowieka z południowego wschodu, ale trudno mu uwierzyć – podobieństwa są zbyt duże, aby można było uznać je za przypadek. Tłumaczeniom pisarza nie dał wiary Eliseo Subiela, który wytoczył mu proces o plagiat; argentyńskiemu reżyserowi zabrakło jednak funduszy, by dochodzić swoich roszczeń i sprawa została umorzona przez sąd. Nie da się jednak ukryć, że K-PAX stanowi ewidentny plagiat Człowieka… – jeśli nie w sensie prawnym, to z pewnością w znaczeniu potocznym. Nie można nawet uznać amerykańskiego filmu za remake, bo powstał on bez wiedzy i zgody autorów oryginalnej wersji. Więcej klasy mieli twórcy Mr. Jones (1993) Mike’a Figgisa, którzy wprawdzie zapożyczyli od Subieli brawurową sekwencję zakłócenia koncertu orkiestry symfonicznej, ale przynajmniej otwarcie się do tego przyznawali. Jedno nie ulega wszak wątpliwości: Człowiek z południowego wschodu jest filmem znacznie ciekawszym niż K-PAX.
Dlaczego ciekawszym? Przede wszystkim dlatego, że dzieło Subieli jest bardziej ambiwalentne i melancholijne, a także pozbawione hollywoodzkiej – cukierkowej i powierzchownej – duchowości w stylu New Age. Człowiekowi… blisko do twórczości Philipa K. Dicka, szczególnie jego autobiograficznej powieści Valis, której główny bohater zastanawia się, czy doznał objawienia boskiej lub pozaziemskiej proweniencji, czy po prostu zwariował. Podobnie jak amerykański pisarz, Subiela posłużył się sztafażem fantastycznonaukowym do snucia rozważań na temat ludzkiej natury – i podobnie jak on sięgnął też po symbolikę chrześcijańską. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie nie krył się z tymi inspiracjami: w filmie otwarcie mówi się o Rantésie jako figurze chrystusowej, doktor Denis sam siebie określa mianem Piłata, a przyjaciółka tajemniczego pacjenta nosi bardzo nieargentyńskie, lecz bardzo wymowne nazwisko Dick. Nawet pobieżna wiedza o życiu Chrystusa pozwala domyślać się, jaki los czeka Rantésa. Dziś odmieńców już się nie krzyżuje, ale agresywna farmakoterapia i elektrowstrząsy będą miały dlań taki sam skutek, co kara śmierci.
Zanim jednak nastąpi przeraźliwie smutny finał, doktor Denis i Rantés odbędą szereg pouczających rozmów. Rantés, zgodnie z psychiatrią człowiek (?) cierpiący na urojenia, jest bardzo racjonalny w swoich refleksjach na temat paradoksalnego charakteru człowieczeństwa. I choć twierdzi, że jest pozbawiony empatii i innych ludzkich odruchów, pomaga innym: przyodziewa zmarzniętych, karmi głodnych, wysłuchuje potrzebujących. Takim potrzebującym okazuje się też Denis – człowiek pozornie stojący na straży nauki, rozumu i wiedzy, lecz w rzeczywistości skrępowany schematami myślenia i konwenansami społecznymi. Jego zawód polega na leczeniu chorych, a tak naprawdę on sam potrzebuje pomocy: samotny, po rozwodzie, nadużywający alkoholu, zgorzkniały i nękany wspomnieniami dawnego, szczęśliwego życia, które dodatkowo podsyca oglądaniem rodzinnych filmów na wideo. Kiedy psychiatra dostaje nową szansę na miłość, nie potrafi jej wykorzystać. Nie potrafi też uchronić Rantésa przed tragicznym losem. „Doktorze mój, czemuś mnie opuścił?” – pyta samotny pacjent w oczywistej parafrazie słów Jezusa Chrystusa.
Człowiek z południowego wschodu regularnie zajmuje wysokie pozycje w rozmaitych rankingach najlepszych argentyńskich filmów wszech czasów. Eliseo Subiela napisał scenariusz Człowieka… w ciągu jednego miesiąca. Zdjęcia kręcono na terenie prawdziwego szpitala psychiatrycznego El Borda w Buenos Aires, a za statystów robili autentyczni pacjenci. W rolach głównych pojawili się Lorenzo Quinteros (Denis), Hugo Soto (Rantés) i Inés Vernengo (Beatriz Dick). Film miał premierę we wrześniu 1986 roku na festiwalu filmowym w Toronto, gdzie Subiela otrzymał nagrodę krytyków. W rodzinnej Argentynie film dostał aż dziewięć Srebrnych Kondorów (tamtejszy odpowiednik Oscarów) w najważniejszych kategoriach: film, reżyser, scenariusz, aktor, nowy aktor, aktorka, zdjęcia, montaż i muzyka. Ówczesny argentyński minister kultury zgłosił film Subieli jako kandydata do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej odrzuciła tę propozycję, ale o filmie najwyraźniej nie zapomniała, czego dowodem nie tylko wspomniany K-PAX, ale i Człowiek z Ziemi (2007) Richarda Schenkmana.