search
REKLAMA
Recenzje

CAM. Zaginiony odcinek “Czarnego Lustra” istnieje!

Przemysław Mudlaff

27 listopada 2018

REKLAMA

Niepokojąca to sytuacja, kiedy kino posługuje się thrillerem lub horrorem, analizując kondycję i problemy współczesnego człowieka. Wykorzystywanie gatunków filmowych wywołujących ciarki na grzbiecie pozwala jednak na najbardziej precyzyjny komentarz dotyczący konfrontacji ludzkości z nowymi technologiami, które przecież stały się nieodłącznym elementem naszego życia. Idealnym dowodem takiego stanu rzeczy jest serial Czarne lustro, do którego prawa w 2015 roku nabył Netflix. Amerykańska platforma streamingowa najwyraźniej dobrze czuje się w cyberpunkowych klimatach. Niedawno na popularnym serwisie miała miejsce premiera filmu Cam, który opowiada mroczną historię dziewczyny z erotycznego czatu.

O serii Czarne lustro w kontekście fabularnego debiutu Daniela Goldhabera wspomniałem nie bez powodu. Cam mógłby bowiem z powodzeniem funkcjonować jako jeden z odcinków trzeciego lub czwartego sezonu tego popularnego serialu. Świadczy o tym już sam opis filmu. Oto młoda dziewczyna, która zarabia na życie, prezentując swe wdzięki przed sekskamerką, traci konto na rzecz doppelgängera. Wydaje się, że twórcy Czarnego lustra mogą rwać włosy z głów pod wpływem żalu i złości, wynikających z faktu, że to nie oni jako pierwsi wpadli na pomysł stworzenia odcinka opowiadającego taką historię. Nie mieli jednak do dyspozycji Isy Mazzei, autorki scenariusza do filmu Cam, która podobno pracowała kiedyś jako camgirl i tym samym poznała temat od podszewki. Dzięki doświadczeniu Mazzei widz może więc rozgościć się w skrywanych za zasłoną, kiczowatych pokojach o ścianach w kolorze pastelowego różu, wypełnionych gadżetami, które służą wzbudzaniu podniecenia wśród podglądaczy dających upust swej ekscytacji poprzez ordynarne emotikony i wpisy wyświetlające się na ekranie komputera prężącej się przed nim camgirl.

Pierwsze skrzypce w Cam odgrywa Madeline Brewer, znana widzom przede wszystkim z roli Janine w serialu Opowieść podręcznej. Młoda Amerykanka to niezwykle utalentowana i wszechstronna aktorka. W debiucie Goldhabera odgrywa bowiem właściwie trzy role. Jedną z nich jest główna bohaterka w trybie offline, czyli Alice, która uwielbia wyciągnięte swetry, nosi delikatny make up i obgryza paznokcie. Alice po zalogowaniu się do sieci pozuje przed sekskamerką i staje się Lolą, dziewczyną balansującą na granicy swoich zasad w drodze na szczyt listy popularności. Brewer gra w Cam również doppelgängera Loli, jej mroczne, wyuzdane odbicie, które „uaktywnia” się po pewnym epizodzie przywołującym na myśl filmy Cronenberga.

Mimo że Brewer kradnie właściwie całe show, efektownie i efektywnie wypełniając sobą większą część czasu fabuły, to należy wspomnieć, że wszyscy aktorzy w Cam zasługują na uznanie. Wszyscy są bowiem niejednoznaczni i naturalni. Uwagę kinomanów zwróci zapewne postać PrincessX, czyli wampirycznej, dominującej, a także inteligentnej dziewczyny z pierwszej piątki popularnych camgirls. PrincessX zagrała Samantha Robinson, która ostatnio nie może narzekać na brak zainteresowania branży filmowej. Po świetnym występie w The Love Witch i ciekawej roli właśnie w Cam już niedługo zobaczymy ją w nowym filmie Quentina Tarantino.

Z jednej strony film Goldhabera nie jest oczywiście peanem na cześć internetowego seksprzemysłu, z drugiej jednak nie odnajdziemy w Cam jednoznacznej jego krytyki. Reżyser przedstawia więc realne zagrożenia będące następstwem nieskrępowanego eksponowania ciała w sieci, jednak zdaje się je jedynie ledwie akcentować. Camgirls u Goldhabera nie mają wyrzutów sumienia, ponieważ rozbierane show to tutaj normalny sposób na zarabianie pieniędzy. Jeśli więc użytkownik czatu w chwili uniesienia zdoła napisać jedną ręką, że pragnie, aby dziewczyna poderżnęła sobie gardło, to ta wymyśli sposób na nieprawdziwe, ale efektowne odebranie sobie życia, które jemu da spełnienie, a jej wyższe miejsce w klasyfikacji popularności. Momenty spotkań „w realu” z użytkownikami stron dla dorosłych (świetni Patch Darragh oraz Michael Dempsey) czy odkrycie przez matkę głównej bohaterki źródła jej dochodu zasługują z jednej strony na ciekawsze i szersze rozwinięcie w kontekście podstawowych zagrożeń internetowego seksprzemysłu, ale z drugiej strony, Cam nie staje się tym samym typowym horrorem o kobietach wykorzystywanych przez sfrustrowanych seksualnie mężczyzn.

Twist fabularny pchający debiut młodego reżysera w kierunku głównego problemu pojawia się bardzo szybko. Twórcy filmu bagatelizują więc kwestię dehumanizacji kobiet w Internecie i niebezpiecznego przesuwania granicy tego, co jest dozwolone, na rzecz problemu kradzieży tożsamości w sieci. Należy przyznać, że sposób przedstawienia myśli przewodniej opowieści Goldhabera jest całkiem interesujący. Możliwości rozwikłania zagadki tożsamości wirtualnego sobowtóra głównej bohaterki jest mnóstwo, zwłaszcza w kontekście zyskujących ostatnio coraz większą popularność aplikacji umożliwiających wirtualny przeszczep twarzy. Proces ten, zwany deepfake, wykorzystywany jest najczęściej na stronach pornograficznych w celu ukazania celebrytów lub byłych kochanków w niedwuznacznych sytuacjach.

Cam nie operuje kliszami i przewidywalnymi strachami. Wprowadzenie surrealistycznych akcentów oraz specyficzny sposób przedstawienia trudnego i niezbadanego dotychczas tematu zapewne nie spodobają się fanom konwencjonalnych horrorów. Niejednoznaczność, naturalność i świeżość obrazu stanowią jednak o jego wyjątkowości. Debiut Goldhabera jest bowiem sprawnie zrealizowanym, pomysłowym, porywającym i przerażającym technothrillerem.

Przemysław Mudlaff

Przemysław Mudlaff

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA