AMATOR. Mistrzowski film Krzysztofa Kieślowskiego
Obraz filmu staje się pochodną indywidualnego wyboru oraz panoramą duchowości. Świat wartości jest tylko punktem wyjścia, a nie finałem poszukiwań. Jest zarazem realny i integralny, autonomiczny w granicach ludzkiego wnętrza, sumienia, duszy. Każdy los – daje do zrozumienia reżyser – okazuje się pasjonujący, jest czymś oszałamiającym i skłaniającym do podziwu, jeśli tylko mu się uważnie przyjrzeć.
Wyzwoleniem filmowca Filipa Mosza jest najpierw wyjście poza ciasne granice codziennego rytuału spokojnej, tuzinkowej egzystencji – praca, dom, rodzina. Filmowanie wszystkiego, co widać dookoła, staje się dla niego formą uniwersalnej komunikacji i coraz bardziej świadomego opisu otaczającej go rzeczywistości. Poznaje wagę odpowiedzialności, granice wolności twórczej. Stąd tylko niewielki krok do twórczego działania. Później kolejne stadia i momenty zwrotne w jego życiu –niezależna decyzja, konflikt z dyrektorem, kłótnie rodzinne, protest i uparte trwanie przy swoim. Wreszcie walka o to, aby na przekór najrozmaitszym przeciwnościom zachować wierność samemu sobie.
Podobne wpisy
W sensie duchowym Filip Mosz rodzi się jakby na nowo. Z tego schematu pochodzi punkt wyjścia fabuły – na naszych oczach dojrzewa on do sytuacji i do realiów, w których żyje. Na pozór nijaki i nieciekawy, okazuje się człowiekiem niezmiernie wartościowym: na wskroś uczciwym, wrażliwym na ludzką krzywdę i niesprawiedliwość, w pełni autentycznym i – w komplikujących się coraz bardziej sytuacjach i zależnościach – zdolnym nie tylko do śmiałej, szczerej i bezkompromisowej obrony własnych poglądów, lecz również do niełatwego, wynikającego z wahań i rozterek kompromisu, a nawet świadomej rezygnacji z czegoś, na czym skądinąd bardzo mu zależało. Subiektywna kamera pozwala widzowi wcielać się w jego postać.
Zmienił się nie tylko ekranowy Filip Mosz. Film stał się również punktem zwrotnym dla Krzysztofa Kieślowskiego. Na kilka miesięcy przed ukończeniem Amatora twórca filmu w rozmowie z Hanną Krall zatytułowanej „Zrobiłem i mam”, na pytanie „To po co pan robi filmy?” odpowiedział:
Żeby zarejestrować. Jestem bardzo związany z realną rzeczywistością, bo to, co istnieje, jest mądrzejsze i bogatsze od moich wizji i ode mnie samego, i rejestrowanie tego istnienia wystarcza mi całkowicie.
Finał dzieła, którego reżyser długo poszukiwał, i z którym nieustępliwie się mocował, wskazuje jednak na coś zupełnie innego. Kieślowski potrafił użyć niezwykle wyrazistego skrótu już w filmie Spokój, jak pędzące konie, by nadać obrazom – już nazbyt obciążonym – wstrząsający wymiar.
Ostatnią scenę Amatora cechuje zaskakująca, wyraźnie odbiegająca od dotychczasowej formuły „kina moralnego niepokoju” wieloznaczność. Pojawienie się tego obrazu przedstawia psychologiczną głębię niedomówień. Dotychczas żaden film z tego nurtu nie kończył się z taką siłą sugestii, w sposób tak otwarty. Sens tej sceny polega między innymi na tym, że bohater kieruje kamerę na siebie, zaczyna opowiadać historię swojego życia. Takie założenie pozwala na symboliczną interpretację zaproponowanej przez reżysera koncepcji – jest pochwałą ludzkiej pasji.
https://www.youtube.com/watch?v=9zvDIV_DLFc
Do tej pory nie ma i nie było w całej dekadzie lat 70. XX wieku filmu, który w sposób tak niezwykle konsekwentny i wyrazisty sportretowałby naszą rzeczywistość, obnażając ją z w sposób niezwykle skrupulatny, w każdym szczególe. Mistrzostwo, jakie zyskał na tym polu Krzysztof Kieślowski, osiągnęło w tym momencie apogeum i kres zarazem. Reżyser daje nam znać o sobie coś radykalnie odmiennego – koniec polityki, koniec doraźnej interwencji. Kieślowski podkreśla codzienny mozolny trud, wiarę w zwycięstwo dobra nad złem. Świat bowiem nie kończy się na tym, co zawierają w sobie ciasne ramy PRL-owskiego uniwersum. Należy szukać nie wszerz, lecz w głąb. Nasze życie jest znacznie pełniejsze i o wiele bogatsze niż przyziemne zachcianki i okoliczności, w których przyszło nam żyć. Trzeba odkryć inny wymiar naszej egzystencji – odkryć go w sobie. Należy spojrzeć z perspektywy szerszej niż jakikolwiek światopogląd, wykluczając wszystko to, co przeszkadza nam żyć pełnią naszego własnego istnienia.