NAJLEPSZE THRILLERY wszech czasów! Ranking czytelników
40. „Autor widmo” (2010)
Mimo dosyć wysokich ocen krytyków i generalnie dobrego przyjęcia Ghost Writera przez publiczność jestem dosyć osamotniony w twierdzeniu, że thriller Romana Polańskiego to jego najlepszy film od czasów Tess. Tak, w mojej ocenie jest lepszy nawet od Pianisty! Idealne połączenie talentu pisarskiego Roberta Harrisa z kunsztem reżyserskim Polańskiego dało znakomity efekt na miarę najlepszych dokonań reżysera. To film nakręcony bardzo klasycznie, chciałoby się nawet powiedzieć, że w taki sposób, w jaki filmów już dziś się nie kręci – coś, co łączy go z paranoicznymi thrillerami z lat 70. Zresztą to nie jedyna wspólna rzecz z tym gatunkiem właśnie – połączenie polityki i tajemnicy ograniczone bardzo charakterystycznymi dla stylu Polańskiego zamkniętymi przestrzeniami i psychologiczną grą między bardzo wąską grupą bohaterów dało tutaj piorunujący efekt dreszczowca z prawdziwego zdarzenia. [Edward Kelley]
39. „Batman” (2022)
Batman Matta Reevesa to nie tylko najlepsza ekranizacja komiksów o tej postaci od czasów filmów Tima Burtona i jeden z najlepszych filmów superbohaterskich w historii, ale właśnie też doskonały thriller, kryminał. Gęsta od brudnego deszczu mieszanka Polańskiego i Finchera dała niezwykły efekt w postaci emocjonalnej przypowieści o mroku i nadziei. [Filip Pęziński]
38. „Fatalne zauroczenie” (1987)
Stylowy, pełen seksu i erotyzmu mroczny dreszczowiec, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Dan Gallagher, portretowany przez świetnego Michaela Douglasa, jest mężczyzną, o którym można powiedzieć, że ma wszystko – piękną i dobrą żonę, milutką córeczkę i psa, w dodatku jest wziętym nowojorskim prawnikiem. Wszystko zmieni się, gdy pozna demoniczną Alex, która pod burzą loków okaże się skrywać twarz cycatego potwora, istnej wampirzycy XX wieku. W kreowanej przez Glenn Close postaci można bez problemu doszukać się znamion zaburzeń borderline. Znudzony rodzinną sielanką Dan spędza z Alex kilka upojnych chwil na kuchennym blacie i w windzie, w pogardzie mając „wierność i uczciwość małżeńską”, za co przychodzi mu zapłacić wysoki rachunek. Kobieta jest nie tyle lekko niestabilną emocjonalnie i egzaltowaną histeryczką, ile psychopatką z piekła rodem, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. [Patrycja Foszcz, fragment recenzji]
37. „Bezsenność” (2002)
Bezsenność, jako remake, pozostaje być może najmniej „nolanowym” filmem Christophera Nolana, ale trudno traktować to jako minus, bo brakuje tu największych grzechów twórczości Brytyjczyka, a na ekranie pozostaje jego doskonała umiejętność budowania napięcia, tworzenia klimatu i wciągania widza w podróż przez meandry ludzkiego umysłu. Jedna z moich ulubionych ról Ala Pacino. [Filip Pęziński]
36. „Osiem milimetrów” (1999)
Są takie filmy, do których nie chce się wracać. Filmy, które pokazują zło nie w jego abstrakcyjnym wymiarze, ale w bardzo namacalnym. I takie właśnie jest 8 mm Joela Schumachera, które pokazuje zbyt daleko posunięte perwersje. Rzeczy, o których wiemy, że są, ale nie chcemy o nich pamiętać i nie chcemy ich oglądać. 8 mm to film duszny, przygnębiający i dający do myślenia. Ach, i jeszcze dowód na to, że Nicolas Cage świetnym aktorem jest, jakkolwiek by swoją karierą nie kierował. [Agnieszka Stasiowska]
35. „Adwokat zbrodni” (1993)
Odnosząca sukcesy mecenas Jennifer Haines (w tej roli eteryczna Rebecca De Mornay) podejmuje się obrony oskarżonego o zabójstwo małżonki Davida Greenhilla (Don Johnson). Na jej decyzję niewątpliwie wpływ ma fakt, że jej klient jest niezwykle atrakcyjnym mężczyzną. To, co do niego czuje, wkrótce jednak zmienia swój charakter, Jennifer coraz silniej bowiem przekonana jest o winie Davida. Za dnia wiernie stoi przy swoim podopiecznym, wieczorami zaś prowadzi przeciwko niemu własne śledztwo, ryzykując życiem. Film Sidneya Lumeta pełny jest klasycznych ujęć ukazujących zagrożenie – samotna kobieta w pustym biurowcu, szpilki spadające podczas szamotaniny z wysokości kilku pięter. Dziś zarówno te ujęcia, jak i gra aktorska De Mornay i Johnsona wydają się nieco sztuczne, przestarzałe. Sam film jednak to klasyk gatunku. [Agnieszka Stasiowska]
34. „Ptaki” (1963)
Dla ptaków niebo jest dachem, a domem jest cały świat. Ludzie są więc intruzami i ptaki mają dobrą motywację do ataku. Kto może wygrać to starcie? Czy szanse są wyrównane? Czy to w ogóle możliwe, aby Cywilizacja straciła kontrolę nad Naturą? Dość nietypowy to film w karierze Alfreda Hitchcocka, bo zagrożenie przychodzi już nie ze strony ludzkiej, lecz zwierzęcej. Historia oparta jest na opowiadaniu Daphne du Maurier i scenariuszu Evana Huntera. Korzystając z innowacyjnych zdjęć trikowych i eksperymentalnej (przypominającej ptasie odgłosy) muzyki, mistrz suspensu stworzył pełen napięcia i grozy apokaliptyczny horror, który wciąż ogląda się z podziwem. [Mariusz Czernic]
33. „Contratiempo” (2016)
Contratiempo to klasyka gatunku. Thriller bowiem, inaczej zwany dreszczowcem, polega na powolnym budowaniu niepokoju, co Oriol Paulo osiągnął dzięki tak świetnemu scenariuszowi, jak i pracy kamery opartej na przeciągniętych, niespiesznych ujęciach. Contratiempo to historia młodego człowieka oskarżonego o morderstwo i choć brzmi to banalnie, bynajmniej takim nie jest. Akcja rozwija się w swoim tempie, osaczając widza i zanurzając go coraz głębiej w dusznej niepewności. Finał opowiadanej historii niektórym może wydawać się nieco naiwny, ale nie umniejsza bynajmniej wartości filmu. [Agnieszka Stasiowska]
32. „Blue Velvet” (1986)
W do dziś najlepszym – tak, tak – filmie Davida Lyncha widać niemal wszystkiego fascynacje tego nietuzinkowego twórcy. Blue Velvet to z jednej strony wciągający thriller o odkrywaniu mrocznej strony „idealnego” amerykańskiego miasteczka, z drugiej mroczna podróż do zła, które żyje w ludziach. Kyle MacLachlan, Laura Dern, Isabella Rossellini i Dennis Hopper tworzą czworokąt, o którym kino nie zapomni nigdy. [Filip Pęziński]
31. „Frantic” (1988)
Frantic to bez wątpienia jedno z ciekawszych dokonań Polańskiego, na dokładkę z Harrisonem Fordem w roli głównej, który w tym czasie był u szczytu sławy i aktorskich możliwości. Mimo że jest to naprawdę solidny thriller, to jednak dziwi jego miejsce powyżej 22 lata późniejszego Autora widmo. To jeden z tych filmów reżysera, w którym po raz kolejny z sukcesem mierzy się z kinem gatunkowym, jednocześnie odchodząc od charakterystycznych dla siebie wyznaczników stylu. Rzecz dzieje się w wielkim mieście, stawki są ogromne, bo i szpiedzy, i stosowny MacGuffin, i trup ściele się gęsto, jednak mnie osobiście brakowało tego polańskiego zamknięcia, emocjonalnego wyparcia, ograniczonej przestrzeni. Film na tym nie traci, bo reżyser każdą, nawet najbardziej błahą scenę potrafi zamienić z kipiącą napięciem etiudę, więc trudno mi sobie wyobrazić, że jakikolwiek szanujący się wielbiciel dreszczowców mógłby tę pozycję pominąć. [Edward Kelley]