search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE SOUNDTRACKI WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników

REDAKCJA

28 lipca 2019

REKLAMA

Suplement

A na deser lista równie wartościowych tytułów, które były blisko dostania się na listę soundtracków wszech czasów; nierzadko o ich nieobecności na niej decydowały pojedyncze głosy. Z całą pewnością z nimi także każdy kinoman i (lub) meloman powinien się zapoznać.

Armageddon (1998) – Trevor Rabin, różni wykonawcy

Armageddon ma jeden z najpiękniejszych motywów muzycznych, jakie kiedykolwiek słyszałem – kompozycja jest naprawdę niesamowita pod każdym względem! A jeszcze lepsze jest to, że można ją usłyszeć na płycie w najróżniejszych odmianach, aranżacjach – nie tylko w szybszej czy wolniejszej wersji; grana jest przede wszystkim na różnych instrumentach. W moim odczuciu to najlepsza ścieżka dźwiękowa autorstwa Trevora Rabina. Do dziś kompozytor nie przeskoczył sam siebie. Wady? Ja nie znalazłem. Słyszałem opinie, że motyw przewodni pojawia się zbyt często – może to i prawda, ale jest on tak wspaniały, że można mu wszystko wybaczyć. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

Baby Driver (2017) – różni wykonawcy

Ta zgrabna mieszanka akcji, humoru oraz, poniekąd, musicalu dużo zawdzięcza nie tylko doskonale dobranej obsadzie i chemii między postaciami, ale także – a nawet przede wszystkim – atrakcyjnej ścieżce dźwiękowej. O tym, że muzyka stanowi główną siłę napędową „kierowcy dziecinki”, świadczy chociażby samo wydanie soundtracku. Pełny materiał trwa tu bowiem aż 142 minut, co w przypadku dłuższego od niego o nieco ponad dziesięć minut filmu sprawia, że w trakcie seansu możemy usłyszeć absolutnie wszystko. Pomimo takiej obszerności wydawnictwa nie ma mowy o przesycie, gdyż większość z zamieszczonych tu przebojów wchodzi w uszy jak w masło również i bez znajomości filmowego kontekstu. Nawet jako twór autonomiczny składanka ta zwyczajnie potrafi dać frajdę – i to nie tylko w trakcie jazdy autem podczas wakacyjnych wojaży. To tytuł, do którego będzie się chciało wracać i odkrywać go na nowo jeszcze nie raz. [Jacek Lubiński]

Bandyta (1997) – Michał Lorenc

Iście bałkańska muzyka w polskim wydaniu. Bez wątpienia współczesny klasyk – nie tylko rodzimej „filmówki”, gdyż praca Lorenca bardzo ceniona jest także na Zachodzie (w czym duża zasługa międzynarodowej koprodukcji tego dzieła). To ścieżka dźwiękowa niezwykle bogata, gdyż niemal każdy utwór oferuje nowe doznania zarówno w sferze czysto brzmieniowej, jak i emocjonalnej. Emocje w dodatku wręcz wylewają się tu z nut Lorenca – to bez wątpienia jedna z jego najlepszych prac. Nie dziwi zatem, że o ile sam film, mimo doskonałej, zagranicznej obsady i niebanalnego zacięcia, przepadł w odmętach czasu, o tyle ścieżka dźwiękowa nie przestaje zachwycać. [Jacek Lubiński]

Cienka czerwona linia (1998) – Hans Zimmer

Oto mamy dzieło absolutne! I to bez cienia przesady. Hans Zimmer stworzył partyturę, która nie tylko idealnie uzupełnia filmową wizję Malicka, nie tylko jest najlepsza spośród tych stworzonych do filmów wojennych i nie tylko dorównuje klasykom, takim jak rozsławione przez Olivera Stone’a Adagio for Strings, ale też wykracza ponad to wszystko. Owszem, kompozycja czerpie z owych klasyków i chwilami da się odczuć, jak wielkie to były inspiracje, jednak Zimmer poszedł o krok dalej i teraz to właśnie on stanowi inspirację dla innych. Dziwi fakt, że za takie dzieło niemiecki kompozytor nie otrzymał statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej, która wolała przyznać prestiżową nagrodę autorowi muzyki do filmu Życie jest piękne. [Jacek Lubiński, fragment recenzji płyty]

Edward Nożycoręki (1990) – Danny Elfman

To naprawdę smutna historia, którą uzupełniają pełne nostalgii i smutku kompozycje. I do tego te wspaniałe, wręcz rewelacyjne chórki, które mamy okazję bardzo często słyszeć na tym soundtracku. Na ścieżce dźwiękowej mamy prawdziwy popis smyczkowego (i nie tylko) instrumentarium, doskonałego w brzmieniu i oddającego niesamowity klimat filmu. I właśnie ten klimat, jak również ujmującą muzykę, melodyjność i typowy dla pana Elfmana styl znajdziecie na tej ścieżce dźwiękowej. To na pewno jeden z najpiękniejszych soundtracków w dorobku tego kompozytora. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

Gliniarz z Beverly Hills (1984) – Harold Faltermeyer, różni wykonawcy

Czym byłby Gliniarz z Beverly Hills, gdyby nie muzyka? Dynamiczny, elektroniczny motyw muzyczny pod tytułem Axel Foley, wpadający w ucho od pierwszego usłyszenia, stał się z miejsca wielkim hitem, a dziś obok melodii przewodnich z Indiany Jonesa i Gwiezdnych wojen jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych wszech czasów! Cały film Gliniarz z Beverly Hills jest zresztą wypełniony po brzegi znakomicie dobraną muzyką. Nie można bowiem zapominać o świetnym utworze otwierającym film, szybkim, zwariowanym kawałku towarzyszącym widowiskowej rozwałce miasta przez ciężarówkę i wielu innych genialnie wykorzystanych w Gliniarzu… piosenkach. [Rafał Donica, fragment artykułu]

Jak wytresować smoka (2010) – John Powell

To naprawdę widowiskowa produkcja. Wikingowie, smoki, walki, ogień, wyprawy morskie… A to wszystko podkreślane cudowną muzyką Johna Powella. Etatowy kompozytor Dreamworks stworzył tym razem coś naprawdę niesamowitego. Ta muzyka zapiera dech w piersiach sama w sobie, a w połączeniu z filmem daje efekt jedyny w swoim rodzaju. „Cudowny”, „niesamowity”, „jedyny w swoim rodzaju” – trąci banałem, wiem… Ale naprawdę trudno mi znaleźć trafniejsze określenia. Powell skomponował coś przypominającego ścieżkę dźwiękową Braveheart, tylko nieco bardziej baśniowego. Ta muzyka „unosi” widza. I kiedy oglądamy lot głównego bohatera na grzbiecie smoka, my też czujemy wiatr na policzkach. Czujemy wolność. [Karol Barzowski, fragment recenzji]

Kiler (1997) – Elektryczne Gitary

Jest to bardzo przyjemna ścieżka dźwiękowa. Piosenki są zabawne i na pewno w jakimś stopniu odzwierciedlają filmowy humor. Kto jeszcze nie zapoznał się z tym albumem, powinien zrobić sobie teraz krótką przerwę, zrelaksować się i po prostu włączyć ścieżkę dźwiękową z Kilera. Filmowi udało się stać kultową polską komedią, także niektóre piosenki z tej płyty są kultowe. A jeśli nawet nie kultowe, to bez wątpienia niezwykle popularne. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

Ogniem i mieczem (1999) – Krzesimir Dębski

Krzesimir Dębski skomponował niezwykle ciekawą ścieżkę dźwiękową, która w niczym nie ustępuje nawet bardzo dobrym pozycjom zagranicznym. Świetne partie smyczkowe, dobrze dobrane chórki z Polski (m.in. Warszawski Chór Filmowy) i Ukrainy oraz ładny, charakterystyczny motyw przewodni. Wszystko to złożone jest w jedną, jakże wymowną całość. Co ciekawe, do nagrań użyto starych ludowych instrumentów ukraińskich, a niektóre utwory są oparte na autentycznych dumkach z Ukrainy (np. Dumka Bohuna z oryginalną linią wokalną). Ścieżka dźwiękowa do filmu Ogniem i mieczem stanowi najlepszy dowód na to, że i w naszym kraju można stworzyć narrację na bardzo wysokim poziomie. [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]

Ostatni samuraj (2003) – Hans Zimmer

Zamiast tradycyjnego, kulturowego instrumentarium Japonii Hans Zimmer zastosował własne nagrania mimowolnie kojarzące się z tym krajem i okresem samurajów. Może nie w mocno wyrazisty sposób, ale to też sztuka – stworzyć takie skojarzenia, nie używając japońskiego instrumentarium. Taki jest piękny motyw przewodni, takie są krótkie fragmenty wzięte żywcem z kompozycji z Pearl Harbor – i bardzo dobrze, przynajmniej się nie zmarnowały, a wręcz przeciwnie, zostały dobrze wykorzystane. Jak dla mnie to przykład geniuszu kompozytorskiego. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

Psy (1992) – Michał Lorenc

Lorenc, wspierany przez Moskiewską Orkiestrę Symfoniczną, tworzy bardzo silną emocjonalnie melodykę, sięgając po hollywoodzkie wzorce akcji. Nerwowa, niemal horrorowa gra sekcji smyczkowej (tak gęstych emocji przedstawionych za pomocą prostych środków nie powstydziłby się sam Howard Shore), potężne uderzenia kotłów – buduje to wszystko niemal duszny i ciężki klimat czasów, w których prosty podział na dobrych i złych zatarł się nieodwracalnie. [Radosław Ostrowski]

Shrek (2001) – Harry Gregson-Williams i John Powell, różni wykonawcy

Doskonała animacja, spora dawka humoru, perfekcyjny dubbing (także polski), a wszystko to wypełnione genialną muzyką duetu Harry Gregson-Williams i John Powell. Nie sądziłem, że film animowany, taki jak Shrek, może mieć tak dobrą oprawę muzyczną. Na płycie zresztą dominuje bardzo wyraźna i sugestywna muzyka, której słucha się BARDZO przyjemnie i nie chce się przestać. I film udany, i muzyka – to chyba najlepsze podsumowanie. A do tego jeszcze udana składanka i mamy świetne trio. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

Szczęki (1975) – John Williams

Dla wielu to przede wszystkim drażniący zmysły temat główny – słynne narastające, z każdą chwilą coraz śmielsze, złowrogie pomruki sekcji dętej i szarpnięcia smyczków. Melodia ta zapewniła Williamsowi nieśmiertelność na długo przed kosmicznymi wojażami i wciąż stanowi jedno z najważniejszych dokonań artysty. Niesłusznie pomija się przy tym resztę jakże świetnego, przygodowego i często wielce pozytywnego grania z całym mnóstwem pomysłowych aranżacji. Czasem warto darowanemu rekinowi zajrzeć w zęby… [Jacek Lubiński, fragment biografii]

Tańczący z wilkami (1990) – John Barry

To jeden z tych soundtracków, które tworzą historię filmu i muzyki filmowej; jedna z tych partytur, które nie tyle uzupełniają obraz i sprawiają, że lepiej się go ogląda, ile nadają mu konkretny kształt i klimat. I jest to jeden z lepszych score’ów, jaki miałem okazję słyszeć. John Barry stworzył do filmu Costnera muzykę, która zachwyca swoim pięknem i swoją ulotnością, niepokoi, kiedy powinna, a porywa w każdym utworze. [Jacek Lubiński, fragment recenzji płyty]

Źródło (2006) – Clint Mansell

To zaprawdę muzyka niezwykła. Mimo że słuchając jej, ma się wrażenie, iż to wszystko już gdzieś było, to trudno nie zauważyć tu oryginalności. Mansell niczego nie zapożycza ani nie kopiuje, nie jest to chyba nawet inspiracja, a jedynie pewna zbieżność wynikająca z zastosowania języka minimalizmu. Ostatnimi czasy wykorzystują go coraz liczniejsi kompozytorzy, za wzór obierając sobie ikonę tego nurtu – Philipa Glassa. Tylko nielicznym udaje się znaleźć swój głos w obrębie tego języka muzycznego, jakim jest minimalizm. Bez wątpienia Clint Mansell jest takim kompozytorem. Źródło ma jedną z tych ścieżek dźwiękowych, których słucha się od początku do końca. Nadaje ona obrazowi głębię, a widzowi daje czas na refleksję. To bez wątpienia jedna z najbardziej oryginalnych i niezwykłych ścieżek dźwiękowych. [Łukasz Waligórski, fragment recenzji płyty]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA