NAJLEPSZE FILMY PIERWSZEJ DEKADY XXI WIEKU. Wielki ranking czytelników
3. Bękarty wojny
Film klasycznie tarantinowski – przewrotnie tarantinowski. Jak zwykle świetne dialogi, przykuwające z miejsca uwagę, choć trzeba dla tego gadulstwa mieć sporo cierpliwości, bo choć gadają na temat, to gadają długo, pokrętnie, niejednoznacznie. Mnie osobiście taka gadanina w stylu Tarantino kręci mocno, bo zawsze jest naturalna, niewymuszona i połączona z rewelacyjnym aktorstwem.[…] No jasny piorun, tylko Tarantino wpadłby na taki pomysł! Nie mówiąc już o alternatywnej wersji historii – palce lizać, docenić trzeba, uklęknąć nie głupio. Bękarty są pełne niezapomnianych scen – pierwsza, jak z Sergio Leone, z Hansem i podłogą. Skalpy bękartów Aldo. Speluna. Rozmowa Landy z Shoshanną. Włosi na imprezie. Ten Bowie. Ogólnie mówiąc – czuć w Bękartach… moc kina Tarantino, ale takiego bliższego Jackie Brown niż stylistycznej jeździe pt. Kill Bill. Niektórzy – wcale nie bezzasadnie – mówią, że to najlepszy film Quentina. Coś w tym jest. [Rafał Oświeciński]
2. Władca Pierścieni: Powrót króla
Powrót Króla pod względem wizualnym nie ma sobie równych – to oczywistość. Dla niektórych patetyczny, ale pamiętajmy, że to epos heroiczny, opowieść wojenna, rycerska, romantyczna. Siła tego filmu nie czai się w wistach strzał, pchnięciach mieczem i wyrzucanych z katapulty pociskach. We Władcy Pierścieni góruje myśl Tolkiena daleka od eskapistycznych czy reakcyjnych tendencji. Ten film to pochwała cnót od dawna wyśmiewanych: idealizmu, honoru, braterstwa. To one kreują archetypiczną rzeczywistość magii i mitu. I to one poruszają najgłębsze zakamarki pamięci i wyobraźni. Dlatego Powrót króla (w ogóle cała trylogia!) jest w moim odczuciu dziełem wspaniałym i niemającym sobie równych na przestrzeni wielu ostatnich lat. [Rafał Oświeciński]
1. Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
Pierwszy tytuł, jaki przychodzi mi do głowy, kiedy widzę lub słyszę zwrot „magia kina”, i ten, o którym mimowolnie myślę zapytany o ulubiony film. Moje pierwsze zetknięcie się z Drużyną Pierścienia nie nastąpiło niestety na sali kinowej, a podczas seansu telewizyjnego, ale i to nie przeszkodziło w całkowitym wsiąknięciu w przedstawiony świat i potężnej ekscytacji wynikającej ze śledzenia fabuły. Rzadko się to zdarza, ale w dziele Petera Jacksona właściwie nie widzę wad – każdy element jest tu perfekcyjny zarówno autonomicznie, jak i w zestawieniu z resztą. Po latach nadal tak samo zachwyca obsada, tempo, krajobrazy czy genialna muzyka, ale to już oczywistości – najważniejsze chyba, że Drużyna Pierścienia, choć za chwilę osiągnie pełnoletność, wciąż dostarcza to samo spektrum emocji, co przy pierwszym seansie, a to summa summarum czyni ją w moich oczach nieśmiertelną. Nie wiem, czy kiedykolwiek coś jeszcze chwyci mnie za gardło tak mocno, jak ostatnie kilka minut tego arcydzieła. Złożyłem obietnicę, panie Frodo… [Łukasz Budnik]