Najlepsze FILMY OSTATNIEJ DEKADY. Ranking czytelników
3. Incepcja
Inception, reż. Christopher Nolan
Przy obecnie panujących tendencjach w Hollywood – asekuranctwie, odchodzeniu od twórczego ryzyka, kalkulacji na każdym poziomie produkcji oraz przywiązania do franczyz i uniwersów – powstanie wartej prawie 200 milionów dolarów Incepcji można uznać za anomalię. Oczywiście, nazwiska Nolan i DiCaprio to dwie marketingowe trampoliny, ale i tak nieuzasadniające w pełni finansowego sukcesu filmu. Z Incepcji trudno jest mi wybrać najlepszy moment. Czy jest nim zjawiskowa inżyniersko i operatorsko sekwencja w obracającym się korytarzu? Czy może wstrząsające wspomnienie Cobba, gdy opuściła go Mal? Albo zmuszające do natychmiastowej powtórki enigmatyczne zakończenie? Jednego jestem pewien. Różnorodność tych scen – ich inscenizacyjna i emocjonalna rozpiętość – świadczy o tym, jak wielowymiarowym przedsięwzięciem jest film Christophera Nolana. [Maciej Niedźwiedzki]
2. Mad Max: Na drodze gniewu
Mad Max: Fury Road, reż. George Miller
Mniejsza o intrygującego Toma Hardy’ego w tytułowej roli i charyzmatyczną Furiosę w wykonaniu Charlize Theron. Tak naprawdę film George’a Millera postrzegam jako (arcy)dzieło sztuki plastycznej. To pomarańczowo-złoty lśniący bursztyn, mieniący się fakturami, barwą i światłem, ulepiony z piasku, krwi i ropy. Mainstreamowe kino ma to do siebie, że jego postęp oznacza się kamieniami milowymi. Mieliśmy więc Nową nadzieję, później Matrixa. W XXI wieku nastała epoka Mad Maxa: Na drodze gniewu. Nie tylko nasz filmorgowy ranking potwierdza, jak wielką renomą cieszy się czwarta część cyklu Millera. [Maciej Niedźwiedzki]
1. Blade Runner 2049
Blade Runner 2049, reż. Denis Villeneuve
Mój ulubiony film dekady i zarazem najwybitniejszy sequel, jakiego mógł się doczekać Łowca androidów. Arcydzieło Denisa Villeneuve’a umiejętnie kontynuuje oraz rozbudowuje wątki i motywy pierwowzoru, nie będąc przy tym jego formalną kopią. Blade Runner 2049 ma własny i unikalny styl audiowizualny, którego lwią część stanowią wybitne zdjęcia niezrównanego Rogera Deakinsa (który przy tej okazji wreszcie doczekał się swojego Oscara). Na nie mniejszą uwagę zasługuje tu też zniuansowany występ Ryana Goslinga i fascynujący watek miłosny między nim (replikantem) a sztuczną inteligencją, której szczerość i prawdziwość pozostaje enigmatyczna do samego końca. Wreszcie – nie sposób przejść obojętnie wobec przedstawionych tu problemów społeczeństwa przyszłości i tragizmu losów przegranego na starcie protagonisty walczącego o swoje człowieczeństwo. [Mikołaj Lewalski]