search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJGORSZE SEQUELE WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników!

REDAKCJA

17 marca 2019

REKLAMA

10. Nagi instynkt 2

2006, reż. Michael Caton-Jones

Druga część niestety znacznie odstaje od dobrego pierwowzoru. Z obsady pozostała jedynie siła napędowa, czyli piękna Sharon Stone. Mimo prawie pięćdziesiątki na karku wciąż wygląda pięknie i zmysłowo. Niestety jedynie wygląda, gdyż aktorsko film jest gorzej niż zły. Aktorka stała się niezamierzenie karykaturalna i żenująco śmieszna. Bliźniaczo podobna fabuła niestety nie potrafiła wciągnąć w sieć intryg, a czary goryczy dopełniły fatalnej jakości dialogi i najgorszy ostatnimi czasy główny bohater pierwszoplanowy w ciele kukłowatego Davida Morrisseya. Dla widzów spragnionych mocnych wrażeń erotycznych też mam złą wiadomość. Scen z seksem też jak na lekarstwo. W filmie zabrakło emocji, jest to wyrachowany, wykalkulowany, chłodny i beznamiętny produkt uboczny Hollywoodu. Nie zawiódł jedynie autor zdjęć, które momentami robią wrażenie. [Tomasz Urbański, fragment artykułu]

9. Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi

2017, reż. Rian Johnson

Bodaj po raz pierwszy w historii wszechświata proporcje są odwrócone: fala powszechnego zachwytu recenzentów miesza się z chłodnym przyjęciem filmu przez fanów. Jednak gdzieś pomiędzy tymi dwiema siłami biegnie sobie pewna teoria, która zakłada, że rację mają po części wszyscy – i nie ma jej nikt. Odbieram Ostatniego Jedi jako nośnik świetnych idei świata Gwiezdnych wojen oraz jako nie do końca udany film. […] Ostatni Jedi za bardzo skupia się na byciu kontynuacją starych części i zapowiedzią IX epizodu, na byciu łącznikiem i częścią z góry ustalonej, drobiazgowo zaplanowanej strategii korporacyjno-artystycznej (w tej kolejności) niż na byciu spójnym, zamkniętym filmem. […] Nowa trylogia miała być nową przygodą, nowa historią. A jednak jesteśmy już bliżej końca niż początku tej podróży i nadal najciekawsze wydaje się być zwiedzanie starych terenów, a nie poznawanie nowych. Jedyne ciarki, które miałem, miałem w scenach z Lukiem. Czy o to chodziło? Szczerze wątpię. [Szymon Skowroński, fragment zestawienia]

8. Matrix Rewolucje

2003, reż. Lana Wachowski, Lilly Wachowski

Trzecia część, Matrix Rewolucje, to już jednak całkowite zaprzepaszczenie całego potencjału tkwiącego w tym pomyśle. Ogromne możliwości, jakie dawał, zostały ograniczone do dwóch olbrzymich, nudnych sekwencji akcji. Jedna z nich polega na ciągłym powtarzaniu tego samego motywu – bijatyki dwóch gości, z których każdy ma teoretycznie nieograniczoną moc. Twórcy odeszli od pomysłowego użytkowania scenografii i efektów specjalnych na rzecz bezustanne powtarzanego bicia i kopania, z których przez większość czasu nic nie wynika. Wszystko to rozgrywa się na ulicy zlanej deszczem. Druga sekwencja to oblężenie ostatniego bastionu ludzkości – miasta Syjon, zbudowanego na gasnącym jądrze Ziemi. I tutaj również ograniczono się do po tysiąckroć powtarzanych ujęć strzelających robotów i ostrzeliwanych robotów. Wszystkie możliwości, jakie dawał nieograniczony zasadami świat Matrixa, zostały odsunięte na bok na potrzebę rozwiązania akcji w nudny, powtarzalny i przeciągnięty do bólu sposób. [Szymon Skowroński, fragment zestawienia]

7. Szklana pułapka 5

2013, reż. John Moore

Niewiele zostało z oryginalnej Szklanej pułapki. Nawet bohater wydaje się inny. Część piąta to już bezmyślne widowisko, które ogląda się nie bez napięcia i emocji, ale ustępuje poprzednim filmom z serii pod KAŻDYM względem. […] Scenariusz Woodsa idealnie przylega do wyznawanej przez Moore’a zasady – im więcej akcji, tym lepiej. Fabuła jest drugorzędna i pretekstowa, służy wyłącznie przejściom od jednej sceny akcji do następnej. […] Gorzej z tym, co pomiędzy akcją. Dialogi są słabe i w większości obracają się wokół konfliktu pomiędzy McClane’ami. […] Do tego dochodzi chęć uczynienia Szklanej pułapki 5 najbardziej polityczną odsłoną cyklu. […] A jaki jest Willis w tym filmie? Wszakże Szklana pułapka to właśnie on. Robi, co może, aby być tym samym bohaterem, którego tak uwielbiamy. Ale nawet on jest bezradny, gdy po raz enty powtarza zdanie „Jestem tu na wakacjach”, bądź próbuje zmotywować syna. W założeniu miało to być zabawne, ale na ekranie czuć toporność. Do tego dochodzi wspomniany cynizm, jakże nietypowy dla McClane’a. Czy to nadal ta sama postać, co w tamtych filmach? Już nie chodzi o niezniszczalność, jak u Wisemana, ale o zwykłą sympatię do postaci, którą w kilku scenach (zwłaszcza dialogach) twórcy wręcz torpedują. Nie na taką Pułapkę i takiego McClane czekali widzowie, a sam Willis powinien o tym widzieć najlepiej. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

6. Głupi i głupszy 2: Kiedy Harry spotkał Lloyda

2003, reż. Troy Miller

Jedyne, czego jest w „dwójce” więcej, to bezdyskusyjnie nieśmiesznej głupoty, oglądając którą człowiek na serio zastanawia się, czy nie lepiej pogrążyć się w otchłani mroku i nie zapoznawać się ze swoim drapieżnym „ja”. Grani przez Dereka Richardsona i Erica Christiana Olsena główni bohaterowie to apoteoza wszystkich najgorszych cech, które można przypisać amerykańskim kontynuacjom – oni nie są głupi, to chodzące pomioty kretynizmu, którym scenarzyści wciskają do ust (niestety, nie jest to wersja porno) kompletnie bezstylowe dialogi, i których scenarzyści zmuszają do wyprawiania matołowatych czynności tylko po to, by na ekranie pojawiły się całkowicie wyprane z kreatywności nawiązania do tego, co będzie, gdy Lloyd i Harry dorosną […]. Cały drugi plan błąka się po ekranie, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, a tacy aktorzy komediowi jak Eugene Levy czy Luis Guzman uwłaczają własnym filmografiom. Dochodzi do tego jeszcze dokumentnie, gruntownie i kategorycznie bezsensowna fabuła, którą mogli stworzyć jedynie kabotyńscy w duchu twórcy nie potrafiący zrozumieć, że to, co łopatologiczne, przeważnie nie jest fajne, a to, co stoi poziom wyżej, jakkolwiek to nazwać, rujnuje magię kina. [Darek Kuźma]

5. Dzień niepodległości: Odrodzenie

2016, reż. Roland Emmerich

To samo, ale nie tak samo – nowy Dzień Niepodległości rozczarowuje praktycznie na każdym kroku, choć finałem ratuje honor. […] Kontynuacja wielkiego przeboju z 1996 roku sprawia często wrażenie nie tyle sequela, ile remake’u – szkielet fabularny jest bardzo podobny, sporo aktorów wraca do ról z oryginału, nowi zaś zastępują tych, których w drugim filmie zabrakło, konkretne sceny i pomysły zostają powtórzone. […] Ważniejsze jest jednak to, że sam spektakl nie robi już takiego wrażenia jak w 1996 roku i wcale nie dlatego, że reżyserowi brakuje pomysłów na ukazanie efektownej destrukcji. Skala zniszczeń jest przeogromna, a patent, aby statek obcych miał własną grawitację, która wywraca miasta do góry nogami, jest cudowny. Ale Emmerich za bardzo zawierza komputerom, za mało zaś poświęca uwagi budowaniu dramaturgii i napięcia – nie daje wybrzmieć chwili, szybko przechodząc do kolejnej demolki, która, zamiast wprawiać w zachwyt, nuży. […] Trudno mi tak do końca skreślić ten, przyznajmy szczerze, zupełnie niepotrzebny sequel. Oryginał nadal wspominam jako przykład filmu rozrywkowego, które – choć nie do końca udane – chciało zadziwić, sprawić, że po wyjściu z kina widz powie: „jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem”. Kontynuacja szybko wylatuje z głowy, jest zbyt podobna do dzisiejszego kina destrukcji, ale ma swoje momenty. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

4. Kevin sam w domu 4

2002, reż. Rod Daniel

Kevin sam w domu oraz kontynuacja osadzona w Nowym Jorku to bez wątpienia jedne z najwspanialszych filmów familijnych w historii. Dziełka Chrisa Columbusa wciąż dają nam coś więcej niż zwykłą rozrywkę. […] Filmy doczekały się dwóch kontynuacji. Pierwszą z nich była „trójka” – Alex sam w domu. Była to ciepła komedia pozbawiona głębszego dna, jednak i tak zapewniająca dobrą rozrywkę. Niespodziewane apogeum żenady nadeszło wraz z premierą części czwartej – ohydnego tworu wprost na rynek telewizyjny. Kevin sam w domu 4 posiada co prawda jakiś tam scenariusz i widowiskowość, ale to dałoby się przełknąć gdyby nie wyjątkowo irytująca gra aktorska. Obsada nie gra idiotów – oni naprawdę są nimi! Żenujące grymasy i miny zniechęcają jak w żadnym innym filmie! Co najgorsze, sztandarowe w telewizyjnych zapowiedziach seansu zbliżenie wrzeszczącego Kevina, niemalże wywołuje u mnie „bezwarunkowy” odruch wymiotny. [Adam Sobieski]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA