Początkowo, jako fotografowi, mającemu gdzieś tam z tyłu głowy podstawowe zasady rządzące kadrowaniem i kompozycją ujęć, było mi trochę nie po drodze ze sposobem przedstawiania rzeczywistości przez Łukasza Żala. Bohaterowie pokazywani zaledwie od ramion w górę, podczas gdy 90% kadru wypełniano górną częścią pomieszczenia… coś mi tu zgrzytało. Ale tylko przez chwilę. Okazało się bowiem, że w tym szaleństwie, czyli kreatywnym i świadomym łamaniu fundamentalnych zasad fotografii, tkwi metoda. Dzięki m.in. takiemu specyficznemu kadrowaniu Ida i Zimna wojna nie dają się pomylić z żadnym innym filmem, a kolejne sceny chłonie się niczym artystyczne stop-klatki, przedstawiające pełne bólu i wątpliwości losy bohaterów. Dodając do tego znakomite wykorzystanie światłocieni oraz światła kontrowego (sam uwielbiam fotografować pod światło), a także wysmakowane kadry w plenerze, otrzymujemy niepowtarzalną wizualną ucztę. (…) nie sprawiają wrażenia chłodno wykalkulowanych, a mimo czarno-białej tonacji w filmach Pawlikowskiego aż gorąco od żywych emocji. [Rafał Donica, fragment artykułu]
Twórcy wzbijają się na wyżyny kreatywności szczególnie wtedy, gdy próbują na szybko wyjaśnić widzowi reguły rządzące tymi światami, a jednocześnie nie tracąc przy tym chęci do zabaw narracyjnych korespondujących z medium opowieści graficznych. Nawet jeśli ocierają się o psychodelię, jest ona przejrzysta i przypomina odcinki serialu animowanego Rick i Morty. Na dokładkę mamy bardzo zgodne z duchem komiksowego oryginału postacie, więc finalnie wychodzi projekt, który nie jest w stanie rozczarować ani fanów uniwersum Marvela, ani tych, którzy do tego wieloświata pajęczego weszli przez przypadek. Produkcja bowiem nawet przez chwilę nie wstydzi się komiksowego rodowodu, zachowując przy tym zarówno powagę, jak i lekkość wszystkich poznanych dotychczas wersji Spider-mana. [Jakub Koisz, fragment recenzji]
Tym razem za scenerię Pawlikowski obrał sobie błotnistą, budzącą się z letargu stalinowską Polskę lat 50. i 60. oraz zadymione jazzowe kluby Paryża. (…) Film przedstawia burzliwy związek bohaterów na przestrzeni 15 lat. Przez zrządzenia losu kochankom nie dane jest doświadczyć stopniowo dojrzewającego uczucia, powolnie rodzącej się namiętności. Reżyser zatem pozwala sobie na skondensowanie historii, ukazując jedynie wybrane, przełomowe etapy ich związku. (…) Pawlikowski ucina sekwencje nagle i bez wyjaśniania, dzięki czemu film działa na zasadzie ciągłych niedopowiedzeń. To od widza zależy, jakim spoiwem połączy owe sceny. Dzięki tej narracji możemy zaobserwować, jak związek kochanków rozwija się w różnych okolicznościach – historycznych, obyczajowych, jak zmieniają się w końcu sami bohaterowie. (…) Pawlikowski, podobnie jak w Idzie, świetnie wpisuje intymną historię bohaterów w polski kontekst historyczny. Nienachalnie kreuje obraz stalinowskiej Polski. [Maja Budka, fragmenty recenzji]