Trzy razy ŁOWCA ANDROIDÓW. Krótki metraż #5
Do premiery nowego Blade Runnera 2049 zostało kilka dni. Pierwsze recenzje z zamkniętych pokazów są nader entuzjastyczne, jednak szerokiej widowni pozostaje jeszcze chwila oczekiwania. Wciąż trwamy w niepewności i zastanawiamy się, czy uzyskamy odpowiedzi na pytania zadane przez oryginał przed trzydziestoma pięcioma laty.
Tymczasem kinowe uniwersum wykreowane przez Ridleya Scotta poszerzyło się o trzy krótkometrażowe filmy. Przedstawiają one wydarzenia dziejące się odpowiednio w roku 2022 (a więc zaledwie trzy lata po akcji pierwszej części), 2036 i wreszcie 2048 – czyli rok przed początkiem wydarzeń, które zobaczymy w sequelu. Shorty można odnaleźć na youtube. Przyjrzyjmy się im nieco bliżej.
Jako pierwszy zaprezentowano Nexus Dawn. Poznajemy w nim Niandera Wallace’a (w tej roli Jared Leto), twórcę nowej generacji replikantów – następców Nexusa 6, na które polował Rick Deckard. Wallace twierdzi, że stworzył anioła. W krótkiej, lecz wymownej scenie prezentuje doskonałość swojego modelu, który ponad wszystko inne stawia rozkaz swojego właściciela. Przy okazji dowiadujemy się, że problem, który stanowił podstawę dramatu pierwszego filmu – ograniczony czas życia androidów – został rozwiązany: będą one żyć tak długo lub tak krótko, jak zażyczy sobie tego właściciel. Dosłownie, bo jeśli ten zażąda, aby sługa pozbawił się życia – tak się stanie. W filmiku jesteśmy świadkami autodestrukcji replikanta dokonanej na życzenie Wallace’a. Nasuwa się więc pytanie: w jaki sposób niewolnicy odejdą od swoich panów, jeśli podstawą ich funkcjonowania jest absolutne posłuszeństwo?
Drugi pojawił się Nowhere to Run. Sapper Morton, grany przez Dave’a Bautistę, jest replikantem, który ukrywa swoją tożsamość i stara się przeżyć niezauważony przez policję na ulicach skąpanego w deszczu Los Angeles. Jego postać nasuwa skojarzenia z Leonem Kowalskim. W trailerach widzieliśmy, że łowca androidów K (Ryan Gosling) odwiedza Mortona, co kończy się atakiem – zupełnie jak w przypadku Leona i Holdena w części pierwszej. Morton przyjaźni się z młodą dziewczyną. Przynosi jej książkę Moc i chwała Grahama Greena i twierdzi, że wyjaśnia ona sens człowieczeństwa. Kiedy dziewczyna zostaje napadnięta, on staje w jej obronie, demaskując się jako replikant. Prawdopodobnie właśnie to wydarzenie doprowadza do niego K, chociaż nie możemy mieć stuprocentowej pewności. Jaka jest rola Mortona w opowieści i jak relacja z dziewczyną wpłynie na zdarzenia – na odpowiedź na te pytania musimy poczekać. Nowhere to Run daje przedsmak wizji miasta i atmosfery znanej z oryginału, a także porusza wątek istnienia nielegalnych stworzeń: sztucznych zwierząt i androidów.
Trzeci film, Black Out 2022, to animacja, zrealizowana przez Shinichiro Watanabe (reżyser serialu Cowboy Bebop). Jak wskazuje tytuł, akcja rozgrywa się zaledwie trzy lata po zakończeniu sprawy prowadzonej przez Deckarda i jego ucieczce z Rachel. Film całkowicie nawiązuje do stylistyki obrazu Scotta, wykorzystując znane motywy wizualne i muzyczne. Historia kręci się wokół wydarzenia, które doprowadziło do zamknięcia korporacji Tyrella i chwilowego wyciemnienia, czyli pozbawienia LA zasilania. Dokonała tego grupka replikantów, którzy, podobnie jak Roy Batty, nie mogli się pogodzić z własnym losem, z góry przypieczętowanym przez stwórcę. Black Out kipi od spektakularnej, wystylizowanej akcji i daje możliwość spotkania znanego i lubianego bohatera: Graffa. Nie wiadomo, czy ten wróci do gry w 2049 roku.
Podobne wpisy
Zaprezentowane przez Denisa Villeneuve’a i wyreżyserowane przez dobranych przez niego twórców krótkie metraże rozbudzają wyobraźnię i zaostrzają apetyt na sequel. Pozwalają wierzyć, że film zachowa klimat oryginału, który stanowił jedną z jego największych wartości. Ciemne i mokre uliczki cyberpunkowego miasta, snopy światła rysujące ściany drapaczy chmur, kolorowe neony i nieco vintage’owy wygląd całości są nadal obecne. Istotne pytania o naturę człowieka i granicę między ludzkością a nie-ludzkością znów pojawiają się w ustach bohaterów – miejmy nadzieję, że nie przeistoczą się w banalne frazesy. Detale w poszczególnych ujęciach – oczy! – pozwalają wierzyć, że reżyser “czuje” ten świat, jego stylistykę i istotę. Jest na co czekać.