search
REKLAMA
Felietony

Zapowiedziane filmy MCU, które mogą okazać się WTOPĄ FINANSOWĄ

Warto patrzeć na MCU, ale i film w ogóle, nie tylko przez pryzmat box office’u.

Odys Korczyński

17 sierpnia 2023

REKLAMA

Mogą, jeśli zostaną źle odebrane przez publiczność, bo w przypadku MCU zdanie krytyków nie ma takiego oddziaływania, jak w przypadku chociażby dramatów obyczajowych. Wtopa finansowa, jeśli będzie miała miejsce, wcale jednak nie musi oznaczać, że dany film nie zdobędzie serc widzów. Warto patrzeć na MCU, ale i film w ogóle, nie tylko przez pryzmat box office’u w perspektywie kilkumiesięcznej po premierze. Niekiedy w perspektywie lat dopiero okazuje się, czy dany tytuł był rzeczywiście wtopą finansową, ale co najważniejsze wtopą tematyczną, której kolejne pokolenia widzów odmawiają popularności. Wtopy MCU mogą być rozpatrywane jeszcze w jednej perspektywie. MCU to uniwersum. Każdy kolejny film wpływa na poprzednie i w różnym stopniu przygotowuje grunt na przyjęcie kolejnych historii. Obecnie MCU jest nierówne, a zapowiedziane produkcje mogą być odbierane przez niektórych widzów jako wymuszone, bez pomysłu i wycelowane tylko na zrobienie wyniku. Marvel przechodzi kryzys, co widać po zapowiedziach. Pisze to jako fan tego uniwersum oraz antyfan w jednym, ciągle mający w domyśle odniesienie do DC, jakże innego świata, który – co ciekawe – również doszedł chyba do ściany. Może czas na przemyślane nowe historie i rezygnację z niektórych wątków – co z tego, że były zapowiedziane w poprzednich filmach. Lepiej się wycofać, niż brnąć w coś, co nie ma sensu.

Skupmy się na częściowo nam już znanej V fazie rozwoju uniwersum Marvela. Poprzedzająca ją faza IV zaprezentowała nam pomysł multiwersum. Mają trochę racji ci, którzy uważają, że koncepcja równoległych rzeczywistości w Marvelu jest płytka, doczepiona do MCU naprędce, żeby bez dobrego uzasadnienia przedłużyć życie tego świata, który naturalnie skończył się po śmierci Thanosa. Marketingowcy z Marvela chyba do dzisiaj nie zdają sobie sprawy, jak spójną koncepcję podsumowującą dzieje MCU stworzyli zaledwie dwoma filmami o Avengersach – Wojna bez granic i Koniec gry. Trudno się jest teraz z tego sensownie wyplątać zarówno w kwestii logicznego następstwa wydarzeń, jak i ładunku emocjonalnego zawartego w „użytych” postaciach, co zresztą widzimy po V fazie. Wydaje się, że Marvelowi najsensowniej wyszłoby teraz uzupełnianie luk, trochę retrospekcji oraz zupełna zmiana stylu, rozwinięcie jakiejś niedocenionej do tej pory odnogi np. w postaci Thora, Taika Waititi w Thorze: Miłości i Gromie pokazał, że ma to sens. Marvel jednak brnie w projekty uzasadnione komiksowo, lecz nie filmowo. Mam tu na myśli Avengers: The Kang Dynasty.

Postać Kanga Zdobywcy została wprowadzona w Ant-Manie i Osie: Kwantomanii. Zagrał go jakże kontrowersyjny Jonathan Majors. Jako postać jednak okazał się szablonowy, grzeczny i nie dorósł do prawdziwej siły kuszącego zła, które niósł ze sobą Thanos. Kang to dziecinny antagonista bez głębszej motywacji w niszczeniu świata, aktor zaś, który go gra, jest (powinien być) stracony dla szerokiej publiczności. Być może tak się stanie. Czy jednak pomoże to Kangowi nadrobić stracony czas z Kwantomanii? Podobnie jest z zapowiedzianym na listopad 2023 roku Marvels, czyli sequelu Kapitan Marvel. Ci, którzy sądzą, że nagle Kapitan Marvel przejdzie rewolucję, z pewnością nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo MCU podporządkowane jest kategoriom wiekowym i projektowanym na ślepo zyskom. Istnieją w Marvelu oczywiście linie luźniejsze, jakby wentyle bezpieczeństwa w postaci np. Deadpoola, ale to nie główny nurt, z którym MCU płynie. Tak więc Deadpool 3 pewnie klapą finansową się nie okaże, a nawet gdyby, to z pewnością zostanie przyjęty przez dużą część widzów pozytywnie i tak będzie wspominany, natomiast Kapitan Ameryka: Brave New World może porażkę jednak zaliczyć. Jest to w pewnym sensie naturalną konsekwencją filmowego rozwoju historii Avengersów i pomysłu na jego zakończenie.

 

I tu docieramy do jednego z głównych problemów MCU Marvela – nieumiejętności skutecznego zakańczania wątków, żeby koniec był końcem i nie posiadał żadnych furtek, wymyków, nawet tych w multiwersum, a może właśnie ich. Jak pamiętamy z Końca gry, Steve Rogers (Kapitan Ameryka), po tym razem skutecznym pokonaniu Thanosa, przekazał swoją tarczę i tytuł niejakiemu Samowi Wilsonowi, byłemu pilotowi wojskowemu, drugoplanowemu członkowi drużyny Avengers, którego pomoc w MCU cały czas starano się pokazać jako nieodzowną, chociaż wcale taka nie była. Dowodem na to jest zniknięcie Wilsona po pstryknięciu Thanosa. Steve Rogers jednak się zdecydował przekazać mu tarczę i tytuł, a potem wrócił do przeszłości, żeby zupełnie bezsensownie zwrócić Kamienie Nieskończoności na „swoje miejsca” oraz przeżyć swoje życie jako już nie Kapitan Ameryka z ukochaną Peggy Carter. W perspektywie multiwersum to zupełnie bezsensowny pomysł, bo Kamienie i tak mogą zostać ponownie znalezione przez Thanosa z innego wymiaru. Co zaś do nowego Kapitana Ameryki, którym zaskakująco został Sam Wilson, to superbohaterem – i to jednym z głównych – został człowiek, który zawsze stał w cieniu, nie zyskał wśród widzów charyzmy i nie posiada żadnych supermocy. A teraz Marvel nakręci o nim kontynuację serii produkcji o przygodach Kapitana Ameryki. Ten cień Steve’a Rogersa nie wróży sukcesu filmowi Brave New World. Czy nie jest to zbytnio odtwórcze i mało efektowne? Co na to Fantastyczna czwórka?

#image_title

 

Aż dziwne posądzać Marvela o brak efektowności czy wręcz efekciarstwa. Im dłużej jednak istnieje MCU, tym więcej odtwórczości zakrada się do uniwersum, co widać po sposobie przygotowywania kolejnej produkcji z bohaterem, który jest nowością w stajni Marvela, a Marvel już go ugrzecznił, zrebootował, zamiast wymyślić z nim coś nowego, oraz wręcz oswoił kategorią wiekową tak pojemną jak Rów Mariański. Mowa o sławnej niegdyś postaci Blade’a. Wielokrotnie pisałem, że nie ma nic złego w rebootach, nawet tych mierzących się z legendarnymi już filmami, a Blade z udziałem Wesleya Snipesa uzyskał już taki status. Jest serią mroczną, dorosłą, pełną przemocy, a nie kolorową superbohaterską bajką. Oczywiście Marvel, gdyby się postarał i zapomniał na chwilę o projektowaniu grup docelowych i zyskach, mógłby zrobić dojrzałe, kontrowersyjne kino superbohaterskie, nawet w tej odsłonie MCU. Tak się jednak w przypadku Blade’a nie stanie, a w połączeniu z niszowością tej postaci w porównaniu z największymi herosami Marvela zyski mogą nie być zadowalające. Szansą byłby reboot filmu poza uniwersum, nawet z Mahershalą Alim.

Podsumowując, w większości zapowiedzianych produkcji widać kilka Marvelowskich błędów, które zdarzały się już wcześniej, lecz MCU szło po nich trochę jak wprawiony w rozpęd komiksową legendą buldożer. Teraz, w czasach po Thanosie, MCU już nie jest tak chronione, więc nienaprawione błędy nawarstwiają się i stają widoczne. Brak odwagi kończenia wątków, co było widać w przywracaniu niektórych superbohaterów do życia w Końcu gry, zbytnie obniżanie kategorii wiekowych, odtwórczość, brak odwagi jednoznacznego traktowania aktorów, którzy nie zasługują na współtworzenie MCU, wyciąganie z drugich planów superbohaterów, którzy zastępują postaci z niemałą historią w uniwersum i charyzmą, oraz wymyślanie miałkich uzasadnień jak to w postaci multiwersum, żeby włączać w MCU dodatkowe postaci. Tak nie ma szans na kino dojrzałe, które równoważy rozrywkowość z poważną wypowiedzią artystyczną, ale Marvel mimo wszystko dotrwa do VI fazy. I może nawet zdarzy się tak, że obejrzę wszystkie filmy i seriale, które wyjdą, a wśród nich będzie coś naprawdę wartego uwagi.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA