Teorie na temat MCU, które okazały się PRAWDĄ
Marvel to fabryka kina, ale nie powstałaby, gdyby nie potrzeby widzów, żeby doświadczać ogromnego, wymyślonego świata, który nie kończy się na jednym filmie, tylko wciąż rozwija. Bardzo dobrze widać takie inklinacje kulturowe na przykładzie współczesnej literatury, która od początku XX wieku coraz bardziej ewoluuje w kierunku serii – trylogii, tetralogii, pentalogii, dosłownie całych światów, które się nigdy nie kończą. Dlatego w MCU łatwo się zagłębić, bo na początku faktycznie wciąga wieloaspektowością. Dopiero z czasem, kiedy pierwszy zachwyt już minie, dostrzega się przeróżne nieścisłości, słabości, dziury, naiwności. Ale przecież z drugiej strony to rozrywka, efekt działania fantazji, więc nie ma sensu iść na internetowe barykady i udowadniać innym, jakie to niedojrzałe fascynować się Marvelem. Wiem, że z Marvelem od pewnego czasu nie jest dobrze, chociaż trzecia część Strażników Galaktyki jednak daje nadzieję. Uniwersum mimo wszystko ma u mnie wciąż kredyt zaufania i szansę, bo ten świat stał mi się przez lata oglądania bliski, chociaż gdy byłem młodszy, krytykowałem tę filmową rzeczywistość. MCU wciąż jednak motywuje m.in. moją wyobraźnię do snucia niesamowitych teorii. Część z nich się sprawdza, a z części do tej pory jeszcze niewcielonych w życie być może włodarze Marvela zrobią kiedyś użytek. Czekam z niecierpliwością. Na razie przyjrzyjmy się tym teoriom fanów, które faktycznie się sprawdziły oraz wynikały logicznie z linii fabularnych prezentowanych w poszczególnych filmach.
Kiedy więc myślę o fanowskich teoriach, przychodzi mi do głowy od razu Thanos, czyli moje jasne światło w MCU spajające sens postępowania właściwie wszystkich bohaterów. Od pierwszych filmów Marvela czuć było, że będzie wprowadzał stopniowo elementy kosmiczne do swojego uniwersum. Nie mogło ono zostać światem bardziej fantasy, bo to nie gwarantowało wystarczającego zainteresowania widzów, co jest sprawdzone statystycznie. Napięcie wokół Thanosa narastało więc stopniowo. Fanowskie spekulacje wskazywały, że będzie on głównym antagonistą, a kamienie nieskończoności zagwarantują mu niespotykaną dotychczas w uniwersum siłę. Gdy w końcu to zobaczyliśmy w filmach Avengers: Infinity War i Avengers: Endgame, teoria ta okazała się prawdziwa, a Thanos jako antagonista odniósł wielki sukces. A poza tym, jak na czarny charakter okazał się antagonistą wzbudzającym zaskakującą sympatię. Wykończył nawet najmniej lubianego przeze mnie Marvelowskiego superbohatera – Spider-Mana.
Co zaś do niego, czyli Petera Parkera, wielu fanów spodziewało się, że się w końcu pojawi w MCU. O ile pamiętam, teoria ta wypłynęła za sprawą hakerów, którzy włamali się na serwery Sony Pictures. Pogłoski, że Spider-Mana zobaczymy w filmie Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów rozeszły się ekspresowo. Mało tego, fani spekulowali, że nastąpiło jakieś tajne porozumienie między Marvel Studios a Sony Pictures, ale niewielu fanów wierzyło, że Spider-Man faktycznie dołączy do MCU. Jednak w trakcie trwania filmu okazało się, że spekulacje były słuszne, a Spider-Man stał się integralną częścią MCU. Pstryknięcie Thanosa na chwilę usunęło go z uniwersum, niestety Marvel stwierdził, że Pajączek jest zbyt cenny i zyskowny, żeby dać mu tak łatwo umrzeć. Woleli nawet wyeliminować Iron Mana. Za tą postacią nie tęskniłem, czego nie ukrywam, za to inaczej mam w przypadku zmarnowanej postaci Red Skulla. Fani w jego przypadku snuli teorię, że jeszcze wróci. Zniknął dość tajemniczo w Kapitanie Ameryce: Pierwszym starciu. Sugerowano, że Tesserakt mógł przenieść go w inny wymiar lub na inną planetę. Długo czekaliśmy na jego powrót, tak więc dla wielu fanów wciąż było zaskoczeniem spotkanie Red Skulla jako strażnika Kamienia Duszy na planecie Vormir w filmie Avengers: Wojna bez granic.
Jeśli zaś chodzi o domniemywanie istnienia w MCU innych wymiarów i alternatywnych czasowo rzeczywistości, fani również się nie pomylili, a Marvel może wręcz skorzystał z fanowskich podpowiedzi. Chodzi mi tu o produkcję Avengers: Koniec gry oraz m.in. postaci Star-Lorda, Gamory i Lokiego. Drużyna Avengersów była zmuszona sporo podróżować w czasie, żeby zdobyć kamienie przed Thanosem, m.in. do rzeczywistości z fabuły Thor: Mroczny świat, na Morag po Kamień Mocy i na Vormir. I tu pojawia się Kapitanka Marvel – niestety. Fani ją doskonale znali i w sumie łatwo było przewidzieć, że zjawi się właśnie wtedy, gdy Thanos powtórnie zapragnie naprawić swoje zmarnowane pstryknięcie. Bez niej oraz bez odkryć Ant-Mana na poziomie kwantowym wszechświat nie wróciłby do dawnego stanu. Jak widać, spekulacje fanów zasadzają się w dużym stopniu na budowaniu historii wokół postaci z MCU, które albo zbyt wcześnie zniknęły, albo dostały swoje filmy luźniej związane z głównym wątkiem walki z Thanosem. Taki był właśnie Ant-Man. Bez niego Avengersi nie uświadomiliby sobie, że mogą spróbować pokonać Thanosa, nawet po kilku latach od pstryknięcia. Domyślić się, że Ant-Man im pomoże, było dość łatwo. Sam myślałem nad jego rolą właśnie w kontekście podróży w czasie, co jest w ramach fizyki kwantowej oczywiście sformułowaniem bardzo ogólnym.
Podobne:
Wracając jeszcze na chwilę do poszukiwań kamieni nieskończoności przez Thanosa, widzowie mieli trafne przewidywania, co do Lokiego. Pamiętamy, że po Thorze: Ragnaroku, w którym Loki pomógł ocalić Asgardczyków przed gniewem Heli, niektórzy fani zbyt pochopnie najwyraźniej uwierzyli, że Loki zreformował się po śmierci Odyna – jest teraz pozytywnym i pokornym superbohaterem. Byłoby to niezgodne z charakterem tego boga. Wątpliwości rozwiało i potwierdziło przypuszczenia co do udziału Lokiego szybkie ujęcie bohatera próbującego wskrzesić Surtura za pomocą Wiecznego Płomienia. Fani zaczęli się zastanawiać, czy Tesserakt naprawdę został zniszczony, biorąc pod uwagę zarówno jego zwodniczą naturę, jak i desperackie poszukiwania Thanosa, by zdobyć wszystkie kamienie. W Avengers: Infinity War rzeczywiście okazuje się, że Loki ukradł Tesserakt przed Ragnarökiem, tym samym dostarczając Thanosowi kolejny element zabójczej układanki. Jej ofiarą ostatecznie padł wspominany już przeze mnie Tony Stark – Iron Man.
Tony Stark był integralną częścią MCU od 2008 roku. Był człowiekiem naznaczonym śmiercią, ogromnym poświęceniem, ale i kontrowersyjnymi decyzjami, tym samym stając się jedną z najbardziej ukochanych i kultowych postaci. Pomimo nadziei na szczęśliwe zakończenie, w którym w końcu będzie mógł odpocząć od presji bycia bohaterem, fani spodziewali się, że musi umrzeć, aby ocalić wszechświat. I faktycznie, mało który superbohater z uniwersum był tak blisko śmierci i to kilka razy. Tony Stark dosłownie prawie umarł w kilku przypadkach, takich jak jego akt poświęcenia w pierwszych Avengersach. Trudno było więc nie oczekiwać, że w końcu dopnie swego. Te przewidywania zbiegły się z twardymi i mało bohaterskimi faktami z życia Roberta Downeya Jr. Umowa aktora z Marvel Studios dobiegała końca, tak więc Iron Man w końcu pstryknął, uratował świat i umarł. Czy tę sytuację mógłby kiedyś odwrócić Kamień Czasu?
Otóż fanowski pościg za identyfikacją Kamieni Nieskończoności trwał jeszcze, nim pojawił się Thanos ze swoją manią ich kolekcjonowania w Avengers: Koniec gry. Wróćmy na koniec do całkiem niezłego Doktora Strange’a. O ile mnie pamięć nie myli, to w nim właśnie po raz pierwszy pokazano, że Oko Agamotto należy do tzw. Przedwiecznego i że jest to Kamień Czasu. Jeśli gdzieś wcześnie można go zobaczyć, chętnie przyjmę Waszą sugestię i się czegoś nowego dowiem. Na razie zakładam, że Kamień Czasu został po raz pierwszy zidentyfikowany właśnie podczas użycia go do zakrzywienia czasu, tworząc nieskończoną pętlę czasu, aby pokonać Dormammu. A teraz przypomnijmy sobie scenę po napisach w Avengers: Czasie Ultrona. Czy nie zachęca ona fanów do zabawy w poszukiwanie wszystkich Kamieni Nieskończoności, które do tego momentu były tylko subtelnie wprowadzane jako część tajemniczej sztuczki Thanosa?
Marvel Cinematic Universe to mimo braków wciąż tętniący inspiracjami świat, w którym fanowskie teorie i spekulacje są na porządku dziennym. Fani umieli trafnie przewidzieć niektóre kluczowe wątki i wydarzenia, które pojawiły się w filmach. Cieszę się, że również i ja mam w tym swój mały udział. Te wymyślania teorii są oczywiście zabawą, ale równocześnie dowodem na to, jak mocno Marvel tkwi już w naszej popkulturze. Mam nadzieję, że w przyszłości pojawią się kolejne rozdziały dziejów MCU, a fani jak zwykle nie zawiodą – stworzą nowe teorie i spekulacje, które sprowokują w nas jeszcze więcej emocji i radości z oglądania filmów. Póki co, jeśli będziecie się wybierać na Strażników Galaktyki 3, nie udawajcie, że ten świat chociaż na chwilę was nie wzruszy.