search
REKLAMA
Felietony

Ridley Scott nakręcił już kiedyś film o Napoleonie. I to dużo LEPSZY

Chcąc nie chcąc Ridley Scott naszkicował w „Pojedynku” zakamuflowany portret cesarza Francuzów – o wiele ciekawszy i bardziej spójny niż ten, jaki przedstawił w swoim nowym filmie.

Janek Brzozowski

1 grudnia 2023

REKLAMA

Ridley Scott nie wydaje się zadowolony z odbioru swojego najnowszego filmu. Wszystkich, którzy postanowili skrytykować Napoleona, spotyka właściwie ten sam los. Historyków wytykających filmowi błędy i nieścisłości faktograficzne brytyjski reżyser oskarżył o to, że „nie mają życia”. Nie szczędził im gorzkich słów w wywiadzie dla londyńskiego „Timesa”, przyznając wprost, że każdemu malkontentowi z dyplomem uniwersyteckim zadaje jedno, zawsze to samo pytanie: „Byłeś tam? Nie? W takim razie zamknij kurwa mordę”. Gdy francuscy krytycy zaatakowali film, sir Ridley również odpowiedział ogniem, ponownie uznając – tak jak Napoleon pod Waterloo – że najlepszą obroną jest atak. „Francuzi nie lubią nawet samych siebie” – ogłosił w wywiadzie przeprowadzonym przez reportera BBC.

Kiedy jego filmy ponoszą klęski, reżyser Gladiatora prezentuje pierwszorzędny przykład syndromu oblężonej twierdzy. Barykaduje się szczelniej niż Jerozolima w Królestwie niebieskim, a następnie przechodzi do kontrofensywy. Doskonale pamiętam, jak dwa lata temu zatrważająco słaby wynik frekwencyjny osiągnął, skądinąd naprawdę dobry, Ostatni pojedynek. Scott zwalił wówczas całą winę na rozwydrzone pokolenie millenialsów (myląc je przy okazji z pokoleniem Gen Z), wychowane na tych „pierdolonych smartfonach. Millenials nie chce się niczego nauczyć ani dowiedzieć, jeżeli nie znajduje się to akurat na ekranie jego telefonu”. Na ironię zakrawa fakt, iż kilka miesięcy później Brytyjczyk nakręcił reklamę nowego Samsunga Galaxy – w całości przy użyciu kamery umieszczonej w smartfonie.

W jednej z ostatnich scen filmu Bonaparte poucza młodziutkich, brytyjskich kadetów, głosząc, że najtrudniejszą częścią życia jest „akceptacja pomyłek innych ludzi”. „Pierwszy przyznałbym się do błędu, ale nigdy żadnego nie popełniłem” – mówi chwilę wcześniej cesarz Francuzów. Scott ma ze swoim bohaterem – którego jednocześnie podziwia i traktuje z wyraźną rezerwą, porównując go w wywiadach do Adolfa Hitlera – więcej wspólnego niż chciałby przyznać. Dajmy mu jeszcze kilka lat, kilka kiepsko przyjętych projektów i kilka niewygodnych pytań, a zacznie rzucać fikcyjnymi cytatami z Bonapartego. Nigdy nie przyzna publicznie, że nakręcił film zwyczajnie nieudany. Niekonsekwentny pod względem psychologii postaci, męczący w odbiorze, historycznie przekłamany, niesiony kilkoma udanymi sekwencjami bitewnymi – a taki właśnie jest monumentalny Napoleon. Olbrzym na glinianych nogach.

Porażka nowego projektu Scotta wydaje się jeszcze ciekawsza, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż epoka wojen napoleońskich jest wpisana w filmowe DNA Brytyjczyka. Akcja jego pierwszego filmu pełnometrażowego, czyli Pojedynku z 1977 roku, rozgrywała się właśnie w tym szczególnym okresie historycznym. Zaczerpnięta z opowiadania Josepha Conrada narracja skupiona była wokół serii starć pomiędzy dwoma oficerami armii francuskiej – Armandem d’Hubertem (Keith Carradine) i Gabrielem Feraudem (Harvey Keitel). Z różnych względów bohaterowie nigdy nie mogli dokończyć tytułowego, toczonego na śmierć i życie pojedynku – co kilka lat podejmowali więc kolejną próbę ukatrupienia przeciwnika, jednocześnie podróżując wraz z wojskami Napoleona po całej Europie (jedna z sekwencji umiejscowiona jest chociażby podczas niesławnej inwazji na Rosję).

Posiłkując się pierwowzorem literackim Conrada i scenariuszem Geralda Vaughana-Hughesa, Scott opowiadał w swoim debiucie o niepohamowanej żądzy podboju, napędzanej przez gigantycznych rozmiarów ego. Ukrytym, a kluczowym dla wymowy Pojedynku bohaterem był nie kto inny, ale właśnie Napoleon: wybitnie utalentowany dowódca, którego zgubiły pycha oraz przesadna ambicja. Jego odbiciem jest w filmie Scotta porucznik Feraud – doskonały szermierz i zatwardziały bonapartysta, który poza walką najbardziej lubi unosić się dumą. To on uruchamia fabularne domino: odmawia poddania się aresztowi domowemu, wyzywając nieszczęsnego d’Huberta – podrzędnego wykonawcę rozkazów generała – na pojedynek. Bohater Keitela jest zresztą jawnie na Napoleona stylizowany. Zgadza się nie tylko, na wpół legendarny, wzrost, ale również ubiór: najważniejszym komponentem wizualnym jest tu oczywiście słynny bikorn. Gdy Bonaparte zostaje odsunięty od władzy, a wspieranie go staje się we Francji niepopularne, Feraud nie wyrzeka się swoich poglądów, za co trafia na jakiś czas do więzienia. Podobnie jak Napoleon: powraca, aby po raz ostatni wystawić swoje szczęście na próbę i zmierzyć się z odwiecznym przeciwnikiem. Ostatecznie bohater dzieli los swojego idola – ostatnia scena filmu splata ich losy nierozerwalnie poprzez nawiązanie do słynnego obrazu Frantiŝka Xavera Sandmanna (Napoleon na wyspie św. Heleny).

Chcąc nie chcąc Ridley Scott naszkicował w Pojedynku zakamuflowany portret cesarza Francuzów – o wiele ciekawszy i bardziej spójny niż ten, jaki przedstawił w swoim nowym filmie. Fabuła jego debiutu sprawdza się doskonale zarówno na poziomie dosłownym, jak i alegorycznym. Dla d’Huberta zakończenie serii pojedynków z Feraudem jest dokładnie tym samym, czym dla Europy był koniec wojen napoleońskich: momentem oddechu, ekstatycznego szczęścia po rozprawieniu się z demonem. Bohater Carradine’a, w przeciwieństwie do bohatera Keitela, dojrzewa wraz z kolejnymi pojedynkami – seria może zakończyć się dopiero wtedy, kiedy ma on do stracenia coś więcej niż tylko własne życie.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA