RECENZENT KONTRA ŚWIAT, czyli czym krytyka filmowa dziś jest i czym być powinna

Tekst krytyczny musi pozostawać w zgodzie z naturą dzieła. Wspominałem wcześniej o dostosowaniu formy recenzji do emocji i klimatu charakteryzujących dzieło. Owa zgodność i adekwatność dotyczy jednak również płaszczyzny treści utworu, mówiąc bardziej precyzyjnie zaś, intencji twórcy. To tak naprawdę względem nich właśnie oceniamy; nie zaś w oparciu o to, jak film jest reklamowany, z czym nam się kojarzy twórczość jego autora tudzież jaki film mamy ochotę zobaczyć. Zawartość drugiej części poprzedniego zdania jest zdecydowanie nieprzypadkowa: bodaj najbardziej rażące niedoskonałości nawet poprawnych formalnie recenzji związane były z tego typu błędami interpretacyjnymi. Jakże dobitnie ilustruje to druzgocąca porażka w oczach krytyki filmowej Osady M.Night Shyamalana. Film, reklamowany jako horror, w istocie stanowił swoistą współczesną antyutopię (bardzo klimatyczną i liryczną przy tym) ukrytą pod maską dreszczowca, którą film dość prędko zresztą zrzuca. Transparentny chwyt marketingowy okazał się przysłowiowym „gwoździem do trumny” tego niepozbawionego wad, ale zdecydowanie udanego i oryginalnego utworu. Okrzyknięty spektakularną porażką hinduskiego reżysera, stanowił w istocie porażkę środowiska krytyki filmowej, przeważnie głęboko rozczarowanej tym, iż rzeczony obraz okazał się nie mieć zbyt wiele wspólnego ze swą kampanią promocyjną.
Podobne traktowanie, lecz na mniejszą skalę, spotkało zresztą wiele innych filmów; wymienić można tu choćby Ocean strachu, często błędnie rozpatrywany i oceniany jako thriller, w rzeczywistości zaś będący owszem, przerażającym, lecz zarazem wyciszonym i spokojnym dramatem, czy przypadek początkowej recepcji Pikniku pod Wiszącą Skałą, negatywnie oceniającej brak rozwiązania fabularnej tajemnicy, co w istocie w głównej mierze stanowiło główny cel artystyczny dzieła.
Przywoływany przeze mnie w jednym z poprzednich tekstów Roger Ebert, który szczególnie znacząco wpłynął na obraz i styl współczesnej krytyki filmowej, wielokrotnie powtarzał, iż fundamentem pracy recenzenta jest ocenianie przez pryzmat tego, co dany twórca chce w danym dziele osiągnąć, nie zaś tego, co uważamy, że powinien chcieć osiągnąć. Innymi słowy, to, iż na przykład stylistyka musicalu nie jest mi bliska, nie oznacza, że nie jestem w stanie docenić dzieła, które reprezentuje ten gatunek udanie. Nieco bardziej skomplikowana jest sytuacja z filmami pozagatunkowymi; niełatwo bowiem właściwie zarysować kontekst, znaleźć odpowiednie punkty odniesienia dla utworów tak oryginalnych, nietypowych, eklektycznych jak choćby Źródło, Kontrolerzy czy Blue Velvet (nierzadko wymaga to również odpowiednio obszernej wiedzy z innych dziedzin sztuki)… Kto jednak powiedział, że praca krytyka należy do wygodnych i nieskomplikowanych?
Podobne wpisy
Początek mojego tekstu zapowiadał być może artykuł nieco bardziej skupiony na odnajdywaniu miejsca dla recenzji i analiz filmowych we współczesnej rzeczywistości; na swoistym „reklamowaniu” jej. Wierzę jednak, że wszystkie te aspekty tekstu krytycznego, które opisałem i wiele innych, o których nie wspomniałem ani słowem są tym, co najlepiej udowadnia wartość tej aktywności twórczej. Nie ma lepszej metody zachęcenia odbiorcy do zapoznania się z wartościowym dziełem bądź zaoszczędzenia jego czasu poprzez zniechęcenie do utworu nieudanegoniż wartościowa, napisana z dbałością i polotem, niepozbawiona duszy analiza czy recenzja właśnie. Czego więcej potrzeba bowiem każdemu, komu dobro filmu, sztuki i kultury w najogólniejszym ujęciu jest bliskie, niż możliwość prowadzenia inteligentnego dyskursu na ich temat, niż możliwość wymiany doświadczeń wiedzy i emocji z nimi związanych? W świecie, w którym sztukę filmową tak często sprowadza się do bezrefleksyjnej rozrywki i pięciominutowej popularności, tekst krytyczny to jedna z niewielu okazji przekazania czegoś wartościowego na temat kina. I w zalewie milionów słów i obrazów, które po chwili znikają, odnalezienia takich, które mają szansę przetrwać.